Media obiegła sensacyjna informacja, że kierowcy właśnie w ten sposób unikają konsekwencji, a policja nie może przez to fizycznie zatrzymać dokumentu prawa jazdy, zaś starosta - wydać decyzji administracyjnej o zatrzymaniu uprawnień na 3 miesiące. Dziennik.pl zapytał ekspertów, czy rzeczywiście, uciekając się do takiej wymówki, można ocalić uprawnienia.

Reklama

Jedyną sankcją w takiej sytuacji ma być 50 zł mandatu za brak dokumentu plus maksymalnie 500 zł za zbyt szybką jazdę, a także do 10 punktów karnych.

Co na to policja?

Policja ma jednoznaczne zdanie na ten temat. - Funkcjonariusz, który zatrzymał kierowcę za przekroczenie dozwolonej prędkości o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym, ma bezwzględny obowiązek zatrzymania jego prawa jazdy - mówi dziennik.pl inspektor Marek Konkolewski z Wydziału Ruchu Drogowego KGP. Dodaje, że w takim wypadku kierowca dostaje pokwitowanie, które uprawnia go do kierowania pojazdem jeszcze przez dobę - by mógł np. dojechać do domu.

- W przypadku, kiedy kierujący stwierdzi, że nie ma blankietu prawa jazdy przy sobie (zapomniał lub nie chce go okazać), wówczas zostanie ukarany mandatem w wysokości 50 zł za kolejne wykroczenie polegające na braku wymaganych dokumentów - tłumaczy. Poza tym kierowca dostanie do 500 zł mandatu już za samo przekroczenie prędkości.

- Jeśli kierowca nie ma ze sobą prawa jazdy (albo tak twierdzi), ale przyjmie mandat za "50+", to zgodnie z prawem policjant, który wydał prawomocne rozstrzygniecie za naruszenie, niezwłocznie powiadomi o tym starostę właściwego ze względu na miejsce zamieszkania kierującego pojazdem - mówi Konkolewski. A kierowca spodziewać się może wezwania do złożenia dokumentu, które wyśle mu starosta.

Policjant może być sędzią na drodze?

Skąd w takim razie pomysł na to, by ratować uprawnienia, wymawiając się brakiem prawa jazdy? - Każda sprawa po zatrzymaniu prawa jazdy powinna znaleźć się w sądzie - to ważne przy powszechnym użyciu niewiarygodnych urządzeń pomiarowych jak iskra-1 i ultralyte - mówi nam Tomasz Parol z portalu anuluj-mandat.pl i podkreśla, że prawo do sądu w każdej sprawie gwarantują artykuły 7, 8, 45 i 77 Konstytucji RP.

Parol uważa, że jeśli policjant nie zatrzyma fizycznie prawa jazdy, to nie może zgłosić zatrzymania, bo przekracza w ten sposób uprawnienia i dokonuje urzędowego poświadczenia nieprawdy na temat faktu, który nie zaistniał. Działa w ten sposób na szkodę obywatela, narażając się na zarzut popełnienia przestępstwa (art. 234 i 271 kk). - Starosta zaś bez fizycznego przekazania prawa jazdy nie ma prawa potwierdzić jego zatrzymania decyzją - twierdzi Tomasz Parol.

Reklama

Prawo jazdy za pazuchą? To nic nie da...

Radca prawny Przemysław Ligęzowski z kancelarii Ligęzowscy i Partnerzy widzi tę sprawę inaczej. Podkreśla, że nawet jeśli kierowca odmówi przyjęcia mandatu i sprawa trafia do sądu, sytuacja regulowana jest w dwóch odrębnych postępowaniach.

- Prawo jazdy powinno być od razu zatrzymane przez policję i przekazane staroście. Jeżeli nie posiadamy przy sobie dokumentu, otrzymamy wezwanie do dostarczenia go staroście - mówi dziennik.pl Przemysław Ligęzowski. - Od decyzji starosty możemy odwołać się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, a później do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Nie wstrzymuje to jednak zatrzymania prawa jazdy - wyjaśnia.

Ligęzowski wskazuje, że nałożenie mandatu to postępowanie w sprawie wykroczeń. - Możemy nie przyjąć mandatu i sprawa będzie skierowana do sądu - tu możliwe są dwie instancje, a walczymy tylko o ewentualne niepłacenie kary. Kierowca nie może korzystać z uprawnień, ponieważ jego prawo jazdy zatrzymywane jest w postępowaniu administracyjnym - wyjaśnia radca prawny.

Mecenas przypomina, że zgodnie z Art. 102.1e Ustawy o kierujących pojazdami, okres 3 miesięcy pozbawienia uprawnień liczy się od chwili złożenia przez ukaranego dokumentu w urzędzie. Jeśli ktoś jednak postanowi grać na zwłokę, wówczas może stracić jeszcze więcej. Kiedy policjant ponownie zatrzyma do kontroli kierowcę bez uprawnień, wówczas traci on prawo jazdy na kolejne 3 miesiące. Trzecie zatrzymanie i brak "prawka" kończy się ostatecznym pozbawianiem uprawnień. Wówczas zostaje już tylko nowy kurs i egzamin.