Deficyt miejsc parkingowych dotyka większości polskich miast i to nie tylko tych dużych. Dlatego właściciele i zarządcy osiedli, sklepów czy stacji benzynowych ograniczają możliwość parkowania dla klientów, mieszkańców czy ich gości, a na „obce” samochody nakładają blokady.
Działanie bez oparcia w prawie
Michał Deskur, podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, w odpowiedziach na poselskie interpelacje dotyczące tego problemu jednoznacznie stwierdził, że prawo do stosowania blokad na koła mają tylko straż miejska i policja, a właściciele prywatnych parkingów, choćby określili to w regulaminie, nie mogą stosować tego środka.
Tyle teorii. Co z tego jednak wynika w praktyce? Okazuje się, że niestety niewiele. Kierowcy, którym założono blokadę na koła, skarżą się, że wezwana na miejsce policja nie chce interweniować.
Zamiast nakazać zdjęcie blokady, ogranicza się do pouczenia oraz rady, by spór rozwiązać na drodze cywilnej. Skutkuje to najczęściej tym, że kierowca musi zapłacić za zdjęcie blokady (średnio ok. 150 zł), a potem ewentualnie iść do sądu.
Nie ma jednej przyjętej praktyki zachowania policji w takich sytuacjach. Każda interwencja jest inna i jest rozwiązywana w inny sposób, dlatego trudno jest mi się odnosić do ogółu tego typu zdarzeń. Wszystko zależy od okoliczności, relacji między stronami, w każdym przypadku funkcjonariusze dążą do znalezienia takiego rozwiązania, które by satysfakcjonowało obydwie strony i jednocześnie było zgodne z prawem – mówi podkomisarz Marek Wręczycki z Komendy Wojewódzkiej w Katowicach.
Jak przyznaje ministerstwo, nie istnieje jednoznaczne stanowisko doktryny i orzecznictwa w tym zakresie.
Możliwe wydaje się przyjęcie, że jeżeli w konkretnym przypadku nie doszło do popełnienia przestępstwa lub wykroczenia, to wówczas brak jest podstaw prawnych do żądania przez policjanta usunięcia blokady z koła pojazdu przez zarządcę terenu prywatnego znajdującego się poza drogą publiczną, strefą zamieszkania i strefą ruchu – czytamy w odpowiedzi ministra Deskura.
Wyrok sądu jest niepewny
Blokowanie czy odholowywanie pojazdów, które jest uregulowane w prawie o ruchu drogowym, odnosi się do dróg publicznych i równoznacznych z nimi. Dlatego na terenach prywatnych nie stosuje się przepisów porządkowych prawa o ruchu drogowym. Tam wszystko reguluje prawo cywilne – wyjaśnia prof. Ryszard Stefański, prawnik z Uczelni Łazarskiego.
Dlatego kwestie przestrzegania przepisów ruchu drogowego na terenie prywatnym są poza zainteresowaniem policji, przy czym nie odnosi się to dróg wewnętrznych, przy których stoją znaki drogowe, bo wówczas niestosowanie się do nich stanowi wykroczenie.
Zdaniem eksperta można jednak polemizować z jednoznacznym stwierdzeniem MSW uznającym stosowanie blokad za nielegalne.
Dotykamy tutaj kwestii wykonywania uprawnień właścicielskich. A właściciel ma więcej praw niż ten, kto z jego własności korzysta. Dlatego nie jestem pewien, czy zawsze sądy orzekałyby o nadużyciu prawa właściciela, bo ten ma prawo żądać niezakłócania porządku, jaki sobie ustalił. Prędzej mogłyby zakwestionować wysokość pobieranej opłaty za zdjęcie blokady, jeśli byłaby wygórowana – uważa prof. Stefański.
Policja ogranicza się do pouczenia oraz rady, by spór rozwiązać na drodze cywilnej