- Po polskich drogach poruszają się setki tysięcy pojazdów, które nie powinny zostać dopuszczone do ruchu ze względu na ich zły stan techniczny. Sprzyja temu rosnący import coraz starszych samochodów z Europy Zachodniej, których właściciele bez problemu na konkurencyjnym rynku załatwiają stempel dopuszczający auto do ruchu - informuje Najwyższa Izba Kontroli w najnowszym raporcie po prześwietleniu działalności diagnostów samochodowych.
Lektura najnowszego raportu NIK nie daje powodów do optymizmu. W Centralnej Ewidencji Pojazdów (która jest pełna błędów i przekłamań, o czym pisaliśmy wcześniej CZYTAJ WIĘCEJ>>) odnotowanych jest obecnie ok. 30 mln pojazdów. A ich średni wiek to nawet 19 lat. Warto zauważyć, że część z tych aut to "martwe dusze", które korozja pożera na złomowiskach. Zaś z innych szacunków - po uwzględnieniu informacji o pojazdach, które od wielu lat nie posiadają polisy OC oraz ważnego przeglądu technicznego - wynika, że dane w ewidencji mogą być zawyżone o ok. 6,7 mln pojazdów, a średni wiek pojazdów o minimum 4 lata.
Mimo wszystko nie zmienia to faktu, że obecnie okresowym rocznym badaniom technicznym podlega ok. 15 mln pojazdów.
NIK wskazuje, że w 2015 r. policjanci w wyniku kontroli zatrzymali ponad 425 tys. dowodów rejestracyjnych pojazdów, które "zagrażały bezpieczeństwu ruchu drogowego", "porządkowi na drodze" i "środowisku naturalnemu". Prawie 152 tys. spośród tych pojazdów nie posiadało ważnych badań technicznych. Ale to tylko kropla w morzu, kiedy dane drogówki zestawimy z wynikami raportu Izby. Otóż kontrolerzy NIK podkreślają, że - po uwzględnieniu błędów w CEP - ważnych badań technicznych nie ma w Polsce ponad 7 mln pojazdów.
7 mln pojazdów bez ważnych badań technicznych
Przy okazji kontrolerzy powołując się na dane policji wyciągają na wierzch statystyczny paradoks. Otóż na niemieckich drogach stan techniczny aut jest przyczyną 7 proc. wypadków. W Polsce natomiast oficjalne wskaźnik ten wynosi 0,12 proc. - można pokusić się o sarkazm i stwierdzić, że na tle państw UE jesteśmy chlubnym wyjątkiem. Jak to możliwe? Rutynowo policjanci z drogówki uznają, że za wypadek odpowiada "niedostosowanie prędkości do panujących warunków". Jednak już w ankietach mówią, że stan techniczny pojazdu jest przyczyną co 10 wypadku.
Dlatego NIK zbadała w jaki sposób dopuszczane są pojazdy do ruchu drogowego na terenie 21 powiatów. W kontroli pomagali też eksperci z Transportowego Dozoru Technicznego, czyli wyspecjalizowanej instytucji sprawdzającej m.in. każdą nową SKP przed jej uruchomieniem. Na terenie skontrolowanych powiatów funkcjonowało 245 stacji kontroli pojazdów, w których badania wykonywało 716 diagnostów. Efekt nalotu?
Z raportu NIK wynika, że niemal wszystkie starostwa (19 z 21 skontrolowanych) nie przeprowadzały obowiązkowych, corocznych kontroli stacji kontroli pojazdów, bądź przeprowadzały je po terminie. Trzy starostwa w latach 2014-2015 nie przeprowadziły okresowej, corocznej kontroli we wszystkich nadzorowanych stacjach. W rezultacie niektóre stacje diagnostyczne funkcjonowały poza kontrolą nawet przez kilkanaście lat. W pozostałych 16 starostwach termin obowiązkowych kontroli SKP był przekraczany nawet o 7 miesięcy.
Powiedzcie, że kontrola jedzie
Starostowie nie korzystali też z możliwości przeprowadzenia w określonych przypadkach kontroli bez zawiadomienia. Co więcej, w pięciu starostwach określano termin rozpoczęcia kontroli, czego nie przewiduje ustawa o Swobodzie Działalności Gospodarczej. - W tak zawiadomionych SKP nie można było ocenić pracy diagnostów, bo w dniu kontroli nie przyjechał ani jeden kierowca na badanie - zauważają przedstawiciele NIK.
Diagności z wyrokami lub podejrzani o fałszowanie wpisów
Co gorsza, nie przeprowadzano powtórnych kontroli w SKP, które dopuściły pojazdy do ruchu, a których stan techniczny został w niedługim czasie zakwestionowany przez policję.
Ponad połowa skontrolowanych starostów (13) nie cofnęła uprawnień diagnostom, pomimo stwierdzenia nieprawidłowego przeprowadzania badań, a także mimo zawiadomień z Policji, ITD lub prokuratury o nieprawidłowym przeprowadzaniu badań.
- Trzech spośród tych starostów nie zrealizowało powyższego obowiązku nawet wobec diagnostów skazanych w związku z wykonywaniem zawodu, w tym z orzeczonym zakazem wykonywania zawodu diagnosty - wskazuje NIK.
Stacje bez zezwolenia. 10 tys. pojazdów ma lewe papiery?
Kontrolerzy w raporcie wskazują też inne grzechy i niedopatrzenia. I tak 18 stacji diagnostycznych (na terenie 11 powiatów) funkcjonowało bez poświadczenia Transportowego Dozoru Technicznego (które przesądza o tym, że dana stacja spełnia wszystkie warunki lokalowe i ma odpowiednie wyposażenie) lub stacje te przeprowadzały badania w zakresie przekraczającym nadane im uprawnienia. W stacjach tych wykonano blisko 10 tys. badań technicznych pojazdów.
Poza brakiem ważnych poświadczeń TDT, przedsiębiorcy nie spełniali również wymogu posiadania przez SKP odpowiedniego wyposażenia kontrolno-pomiarowego oraz warunków lokalowych.
Kontrolerzy ujawnili, że 2/3 zbadanych stacji (41 z 63 SKP) nie spełniało wszystkich wymagań do prowadzenia badań diagnostycznych. W 27 stacjach wyposażenie kontrolno-pomiarowe było niesprawne bądź niedopuszczone do użytkowania przez dozór techniczny, a w 21 stacjach stwierdzono braki w wymaganej dokumentacji.