Tomasz Sewastianowicz: Wnerwiają cię plany rządu i nowa akcyza od używanych samochodów? Jaki będzie tego skutek?
Złomnik: Nieszczególnie. Myślę, że akcyza nie jest jakimś bardzo ważnym problemem dla rynku samochodów używanych. Wnerwia mnie oczywiście co innego: pomylenie akcyzy z podatkiem ekologicznym. Akcyza to podatek od dobra luksusowego, więc powinna być liczona od wartości, tak jak jest teraz. Nie potrzeba do tego skomplikowanych wzorów ani dzielenia samochodów według pojemności skokowej. Poza tym jesteśmy w Unii Europejskiej i jeśli jakieś auto importujemy z Unii, to akcyzy nie powinno się już odprowadzać, bo była już zapłacona przy pierwszej rejestracji. Niestety to co przedstawiono, wygląda jak prezent dla importerów nowych samochodów wylobbowany przez konkretne grupy nacisku. Jak inaczej zrozumieć fakt, że od nowego auta za 200 000 zł zamiast 37 000 zł akcyzy importer zapłaci kilkaset złotych? W jaki sposób to ma pomóc budżetowi? To policzek dla obywateli. Ale aż tak bardzo mnie to nie denerwuje - ja i tak nie mam raczej zamiaru niczego sprowadzać.
Ministerstwo finansów kombinuje z tabelkami, deprecjacją. Mówi się, że po wprowadzeniu nowych przepisów będzie uczciwiej. Masz może lepszy pomysł?
Oczywiście, mój pomysł nazywa się "proste i przejrzyste podatki". Ma być akcyza? 5 proc. na wszystkie auta i po temacie. Nie będzie opłacało się kombinować i oszukiwać. Im bardziej skomplikowane przepisy, tym więcej metod ich obejścia.
Z innej beczki. Milion samochodów elektrycznych w Polsce do 2025 r. i polski samochód na prąd - tak planuje rząd. Realne czy kiepski żart?
Ktoś dokonał już obliczeń, które wskazują na to, że milion samochodów elektrycznych w Polsce obciążyłoby sieć energetyczną do tego stopnia, że wszyscy siedzielibyśmy w ciemnościach. Pomijając już koszty wytworzenia i późniejszej utylizacji baterii. Ogólnie samochody elektryczne zasilane z naszego polskiego, narodowego węgla to dość ryzykowna zagrywka z punktu widzenia ekologii. Nie zmienia to faktu, że jestem zwolennikiem budowy samochodów elektrycznych i uniezależniania się od ropy naftowej - jej zasoby są ograniczone.
Dlaczego nabijasz się z nowych samochodów? Używane są lepsze?
Oczywiście, że używane są lepsze, bo zło znane jest lepsze od zła nieznanego. Poza tym są znacznie tańsze. Jaki sens ma wydawanie kilkudziesięciu tysięcy złotych na samochód, skoro ten za 5-10 tys. zł też jeździ? Pokonanie odległości tanim autem jest dokładnie tak samo skuteczne, jak zrobienie tego tym drogim. Najlepsze są oczywiście auta w wieku 15-20 lat. Jeśli kupujesz auto nowe, nie masz pojęcia, czy będzie dobre, czy będzie niezawodne. A jeśli jakiś samochód wytrzymał 15-20 lat eksploatacji, to musi być solidny. To jest prawda nie ulegająca wątpliwości i moje blisko 20-letnie doświadczenie w prowadzeniu i posiadaniu samochodu w stu procentach ją potwierdza.
A skąd się wzięła miłość Polaków do Passata?
Nie wydaje mi się, żeby Polacy jakoś szczególnie kochali Passata. Zainteresowanie tym modelem w ostatnich latach gwałtownie spada. Tak naprawdę miłością obdarzaliśmy tylko Passata B5, ale ten model to już trochę przeszłość - najstarsze egzemplarze mają 19 lat. Był po prostu bardzo trwały, tak samo jak Mercedes W124 "Baleron" czy stare modele Audi. Polacy kochają trwałe samochody, ponieważ w ogólnej masie mają poglądy dokładnie takie jak ja - lepiej mieć coś własnego, solidnego i trwałego, a nie ciągle zmieniać auta na nowe i użerać się z serwisem gwarancyjnym. Tyle że te poglądy są niepopularne, bo godzą w marketingowe targety producentów i importerów aut.
Złomnik sam naprawia swój złom? Żona nie czuje się zaniedbywana?
Co umiem, to zrobię sam, ale zwykle nie mam czasu, a przy nowszych autach także umiejętności. Częściej jeżdżę do warsztatu kolegi. Żona wiedziała, na co się pisze, a ja nie mam tendencji do przeginania ze złomem.
To ile miałeś już samochodów i który lubiłeś najbardziej?
Około 25. Najbardziej lubię Toyotę Starlet KP60. Mam ją od 5 lat, za każdym razem, jak nią jadę, to się cieszę.
Są jakieś niezwykłe historie związane z autami, które masz lub miałeś?
Jest ich wiele. Spisałem je nawet w książkę w postaci ebooka pod tytułem "Grzybologika". Na pewno ciekawą historię miało moje Suzuki Carry. Jego poprzedni właściciel był wyjątkowym człowiekiem. Rzekłbym, że trudnym. Poświęciłem wiele czasu i wysiłku, żeby doprowadzić je do ładu, przywrócić mu blask, a nawet zarejestrować je jako pojazd zabytkowy. Co śmieszne, znikoma liczba osób w Polsce doceniła ten projekt, był on traktowany raczej w kategorii żartu i jakiegoś odchyłu od normalności. Dowiedziałem się nawet, że lepiej było odrestaurować Mustanga. Trochę mnie zmartwiło, że tak niewielu fanów motoryzacji wie, jak ważnym samochodem dla historii motoryzacji było Suzuki Carry generacji ST90V. To samochód, który zmotoryzował Indie i Chiny, i zbudował potęgę gospodarczą wschodniej Azji.
Właśnie, kim jest grzyb i jak go rozpoznać?
Nie każdy stary człowiek jest grzybem - nie każdy młody grzybem nie jest. Grzyb to ten, kto odmawia pogodzenia się ze zmieniającą się rzeczywistością i będzie manifestował swoją złość z tego powodu na różne sposoby. Przede wszystkim nie cierpiąc tych, którzy szybciej dostosowali się do aktualnych realiów. Poza tym każdy jest trochę grzybem. Można na przykład nie mieć konta na snapchacie - ja nie mam - ale jeśli ktoś mówi, że "po co ten cały snapchat, dla kogo to jest? Niepotrzebne, tylko marnuje czas!", to już ma zadatek na grzyba.
Największy absurd, na jaki trafiłeś, szukając używanego auta?
Było ich zbyt wiele, żebym spamiętał wszystkie. Na pewno dobrze wspominam sytuację, kiedy przejechałem 130 km by obejrzeć samochód, który według sprzedającego był zarejestrowany w Polsce. Na miejscu okazało się, że w żadnym razie nie jest zarejestrowany i został niedawno sprowadzony. Na moje pytanie, czego się spodziewał, handlarz odpowiedział - no jak już pan 130 km przejechał, to chyba nie po to, żeby nie kupić? Był bardzo zdziwiony, że nie kupiłem.
Samochód lepiej kupić w Niemczech od Niemca "spod koca", czy z polskiego komisu? W Polsce można jeszcze kupić uczciwe używane auto? Poradź, na co zwracać uwagę, żeby nie dać się nabrać handlarzowi...
Aby nie dać się nabrać handlarzowi, wystarczy od niego nie kupować. Są tysiące innych samochodów używanych. Po flocie, pokontraktowe, a nawet od osób prywatnych. Nie widzę żadnego sensu jeżdżenia "do Niemca" w celu nabycia auta. To już dawno przestało się opłacać i ma sens wyłącznie w przypadku starszych modeli. Generalna zasada jest taka, że w Niemczech dobre samochody są droższe niż w Polsce, a słabe - tańsze, ze względu na koszty napraw. Samemu można odpowiedzieć sobie na pytanie, które z nich trafiają do Polski.
Lubisz wkręcać ludzi? Skąd czerpiesz pomysły? Sam wykopujesz te zdjęcia i samochody z końca internetu?
Wkręcanie ludzi to moja ulubiona rozrywka. Pomysły przychodzą same. 95 proc. ulatuje w powietrze, bo nie zdążam ich zapisać ani zrealizować. A zdjęcia - jak się trafi, od przypadku do przypadku. Sporo nadsyłają oczywiście czytelnicy.
Nie boisz się naśmiewać z cudzych aut? Te pogróżki i straszenie prawnikiem, o których czasem piszesz na Facebooku...
Do pogróżek już dawno się przyzwyczaiłem. Doskonale wiem, co można, a czego nie można. Jeśli ktoś ma problem, że naśmiewam się z modelu samochodu, który akurat ma, to jest jego problem a nie mój. Nie podoba ci się to co piszę - możesz tego nie czytać. Albo założyć konkurencyjnego bloga, gdzie będziesz punktował moje błędy i wyśmiewał moje poglądy. Na tym polega wolność słowa. Niedawno natknąłem się na panią dyrektor pewnego centrum handlowego, która domagała się ode mnie usunięcia wpisu, w którym pada nazwa tego centrum handlowego, bo użyłem jej bez zgody tejże pani.
Na blogowaniu o rdzy, cieknących silnikach i na książkach, które wydajesz można zarobić?
Na blogowaniu nie można, a przynajmniej ja nie umiem. Zapewne trzeba pisać pod gust reklamodawców, a z tym mam problem. Na książkach raczej można. Tyle że jak na razie udaje mi się napisać jedną książkę na rok, więc gdybym miał się z tego utrzymać, to po 2-3 miesiącach umarłbym z głodu. Nie zmienia to faktu, że namawiam do śledzenia mojej działalności, ponieważ przygotowuję naprawdę obszerną publikację na temat handlu samochodami używanymi w Polsce, i to sfabularyzowaną. Sądzę, że będzie to przebój, bo takiej książki jeszcze w Polsce nie wydano.
Co byś robił lub kupił, gdybyś wygrał kumulację w lotto? Może zainwestował w powrót Syreny lub Warszawy?
Zacny żart. Kupiłbym halę i trzymał w niej złom. Ale na szczęście nie gram w lotto.
Jest w ogóle szansa na odrodzenie polskiej motoryzacji?
Nie, ponieważ żeby coś mogło się odrodzić, to musiałoby najpierw umrzeć. Polska motoryzacja nigdy nie umarła - umarły tylko nasze rodzime marki. A nawet gdyby nie umarły - i tak przeszłyby pod zarząd zagranicznych koncernów, tak jak stało się to ze Skodą, Seatem, Dacią, Volvo i wieloma innymi markami. Polska jest motoryzacyjną potęgą. Produkujemy w naszym kraju wiele modeli samochodów, a jeszcze więcej podzespołów i części. Mamy zakłady Fiata, Opla, Volkswagena, Toyoty, wkrótce także - Mercedesa. Nie widzę potrzeby odradzania się polskiej motoryzacji. Nasza pozycja jest dobra i trzeba dbać o jej zachowanie oraz o dalszy rozwój. Na przykład Toyota w nowej fabryce w Wałbrzychu ma powołać dział badawczo-rozwojowy. Jest to szansa dla polskich inżynierów na pracę u największego producenta samochodów na świecie. Nie mamy szansy konkurować z koncernami, ale możemy bardzo dużo zyskać współpracując z nimi.