Lexus LC 500 Convertible - test
Aż trudno uwierzyć, że od premiery tego auta minęło już prawie 10 lat. Lexus LC wciąż zachwyca proporcjami, odważnym designem, brzmieniem i wrażeniami z jazdy. To rasowy grand tourer i pokaz możliwości japońskiej marki. Koniec 2025 roku to ostatni dzwonek, by kupić taki samochód z pierwszej ręki - czy warto wydać na niego pokaźną sumę?
LC z silnikiem V8 pod maską to wydatek znacznie powyżej 700 000 zł. Zarejestrowane egzemplarze bez przebiegu, dostępne u dealerów wyceniane są na około 800 000 zł, a testowany egzemplarz z 2023 roku, w chwili pierwszej rejestracji był wyceniany na 822 600 zł. Spora kwota daje jednak możliwość postawienia w garażu auta ciekawszego niż niejeden model z oznaczeniem AMG, M czy RS.
Taki jest Lexus LC Convertible
Nadwozie LC mierzy 4760 mm, a rozstaw osi to 2870 mm. Dla porównania - to wartości niemal identyczne, jak w Volvo V60 drugiej generacji. Rozstaw osi jest z kolei większy niż w Passacie B8. LC ma przy tym aż 1920 mm szerokości i jest wysokie tylko na 1350 mm. Proporcje rodem z koncepcyjnego auta są tu niezwykle efektowne. Maska wydaje się mieć powierzchnię zbliżoną do rynku w Zamościu, a niewielka wysokość podkreśla zgrabne kształty nadwozia.
Koła rozstawiono szeroko, dzięki czemu patrząc na LC 500 z góry łatwo dostrzec zgrabną "talię" na wysokości drzwi. Samochód wygląda zjawiskowo tak z dachem, jak i top-down. Mechanizm, który składa miękkie poszycie, robi to dość długo (15 sekund w dół i 16 sekund w górę), ale można obsługiwać go w czasie jazdy z prędkością do 50 km/h. Po zamknięciu nadwozia, we wnętrzu panuje przyjemna cisza. Choć LC stawia na klasyczne rozwiązanie z miękkim dachem, kokpit został wyciszony tak, by wielogodzinna jazda w trasie nie męczyła. Co ważne, podróżować można również top-down - Lexus dopracował nadwozie z myślą o przepływie powietrza tak starannie, że do prędkości 120 km/h podmuchy są ledwo odczuwalne. Można oczywiście złożyć windshot, opuścić szyby i cieszyć się przeciągiem. Warto to zrobić również innego względu...
Oto Lexus LC z silnikiem V8
Doskonałym argumentem za wyborem LC w wersji Convertible jest dźwięk wolnossącej jednostki, która pracuje pod długą maską. Aż 5 litrów pojemności, 8 cylindrów w widlastym układzie i 464 KM, które mimo całego szeregu ekologicznych norm obowiązujących na unijnym rynku, wspaniale i bardzo donośnie ryczą powyżej 4 tys. obrotów na minutę. Brzmienie jest przepiękne, uzależniające, a w wersji Convertible, znacznie lepiej słyszalne dla kierowcy oraz pasażerów. Na niskich obrotach, V8 pracuje z kolei dyskretnie i nie generuje przy tym niemal żadnych drgań.
Osiągi nie są tu najważniejsze, ale LC 500 nie jest wolnym samochodem. Pierwsza setka w 4,7 s, prędkość maksymalna 270 km/h. Moc trafia oczywiście na tylne koła za pośrednictwem 10-stopniowej skrzyni biegów. Japoński mechanizm to klasa sama dla siebie - choć przełożeń jest tu tyle samo ile m.in. w Fordzie Mustangu, ostatnie 3 biegi są nadbiegami obecnymi tylko po to, by obniżać zużycie paliwa w trasie. Zestopniowanie jest genialne - nie ma wrażenia, że samochód żongluje biegami non stop. Zmiany są szybkie, płynne i w punkt. Reakcja na kickdown rzadko bywa spóźniona, a na 10. biegu, obroty przy 140 km/h wynoszą niespełna 1800 na minutę. Przekłada się to na niewiarygodnie niskie zużycie paliwa - autostradowe spalanie to około 8-8,5 l/100 km. Jadąc przepisowo po drodze ekspresowej można osiągnąć zużycie niższe niż 8 l/100 km, co oznacza, że zasięg w trasie przekracza 1000 km. To kolejna cecha prawdziwego GT, którą odnajdziemy w Lexusie.
Tak jeździ Lexus LC 500 Convertbile
Jazda ostatnim takim kabrioletem Lexusa jest wyjątkowo relaksująca. Wnętrze rozpieszcza doskonałymi materiałami wykończeniowymi, a fotele wyposażone w podgrzewanie i wentylację są komfortowe i znacznie bardziej miękkie niż u konkurentów. Brakuje im wysuwanego podparcia pod uda, ale poza tym trudno im cokolwiek zarzucić. Pozycja za kierownicą jest wzorowa, a układ kierowniczy nie próbuje być na siłę sportowy. Tryby jazdy? Jest ich kilka ale nie zmieniają one oblicza auta. LC 500 zawsze jest komfortowy, zestrojony z myślą o pełnym odizolowaniu od niekorzystnych warunków. Zawieszenie sprawnie wybiera nierówności i w elegancki sposób filtruje nawierzchnie z kostki brukowej czy szorstkiego asfaltu. Do dyspozycji mamy też oldschoolowy tryb snow - samochód miękko reaguje na gaz i rusza z drugiego biegu.
Takie zestrojenie oznacza również, że LC należy traktować jako luksusowy okręt dalekiego zasięgu, a nie skalpel gotowy do podboju krętych odcinków. Mimo wszystko, jazda w zakrętach daje wiele satysfakcji, a spora moc, duży rozstaw osi i lekki tył zachęcają, by pobawić się nadsterownością, korygowaną tu w dziecinnie prosty i intuicyjny sposób. LC po prostu lubi jeździć bokami, choć na pierwszy rzut oka wcale do tego nie zachęca. Masa własna wynosi 1935 kg i czuć ją szczególnie podczas mocnego hamowania. LC 500 Convertible za tym nie przepada, nawet mimo ogromnych tarcz na przedniej osi.
Czy Lexus LC ma wady?
Oczywiście, LC nie jest ideałem. Po liftingu, system multimedialny to rozwiązanie Toyoty i Lexusa znane z innych modeli, co oznacza raczej uciążliwą obsługę i mało wyrafinowane grafiki interfejsu. Zestaw cyfrowych wskaźników z genialnym, przesuwanym pierścieniem wygląda znakomicie, ale obsługa ponownie jest dość zawiła. Fotelom brakuje podparcia pod uda, a drugi rząd siedzeń jest raczej ozdobny. Bagażnik również nie pozwoli zapakować walizek na wyjazd dłuższy niż 3-dniowy - w wersji coupe do dyspozycji mamy wyraźnie większy kufer. Kabriolet mieści tylko 147 litrów. Panel od obsługi klimatyzacji nie jest zbyt czytelny w pełnym słońcu, a nagłośnienie Mark Levinson Reference nie oddaje w ręce słuchacza niemal żadnych ustawień dotyczących akustyki czy pozycji odsłuchu. Wszystko to są jednak drobiazgi, które przestajemy zauważać w chwili, gdy przyspieszając w trybie manualnym "odbijemy się" od szybkiej odcinki wolnossącego V8. To doznania dźwiękowe rodem z auta wyścigowego.
Wadą można określić również cenę LC 500, choć warto zauważyć, że samochód nie ma bezpośredniego konkurenta. Najbliższym rywalem jest BMW serii 8 - szybsze, równie luksusowe, w wielu kategoriach obiektywnie lepsze, ale przy LC 500 wyglądające jak pospolity hatchback. Lexus daje niemalże poczucie obcowania z supersamochodem. Metka z ceną około 800 tys. jest więc uzasadniona, zwłaszcza, że Lexus ma potencjał na bycie cenionym youngtimerem. Ma w końcu geny Lexusa LFA, wolnossące V8 i design przeniesiony wprost ze studyjnej wersji.