Elektryk tańszy od diesla?
Po chwilowej korekcie, rynek aut elektrycznych znowu nabrał tempa. W pierwszych siedmiu miesiącach 2025 roku liczba rejestracji modeli BEV wzrosła o prawie 26% rok do roku, a ich udział w rynku przekroczył 17%. To dane płynące z Europy - w Polsce sceptycyzm jest nieco większy, choć i nasz rynek zaliczył spory awans na tle innych państw, a udział elektryków systematycznie rośnie i wynosi obecnie 5,4%. Nie ma też wątpliwości, że obecnie jest to efekt dopłat i niskich rat w ramach programu NaszEauto. Jaka przyszłość czeka BEV w naszym kraju?
Volkswagen patrzy na nią z optymizmem i przekonuje o realnych zaletach takiego napędu - zakup elektryka staje się sensowny również wtedy, gdy spojrzymy na niego przez pryzmat walorów dla użytkownika i kosztów użytkowania. Nowa generacja napędów elektrycznych oznacza pojemne akumulatory o większej gęstości energetycznej, zoptymalizowane zarządzanie energią i... pożegnanie z niektórymi mitami, które przez lata zdobyły popularność. Jednym z najczęściej powielanych jest ten o trudach, które kierowców aut elektrycznych czekają w trasie. Jak jest naprawdę?
Autem elektrycznym w trasę. Co trzeba wiedzieć?
Odpowiedź na pytanie zadane w śródtytule brzmi - niewiele. Dziś, praktycznie wszystko robi za nas samochód. Kierowca może się wyręczyć nowoczesnymi technologiami zarówno podczas jazdy, jak i przed ruszeniem w drogę. W modelach grupy Volkswagen odpowiada za to route planner, czyli wbudowane w fabryczną nawigację narzędzie służące do wytyczania trasy z uwzględnieniem punktów ładowania. System bierze pod uwagę szereg czynników, dzięki czemu prognozy dotyczące zasięgu są trafne. Warunek jest jeden - musimy korzystać z nawigacji producenta, co nie każdemu będzie odpowiadać. Aplikacje te stają się coraz lepsze, a o aktualizację map dba stały dostęp do internetu, ale wielu kierowców niechętnie porzuci sprawdzone Google Maps czy Waze, które często jeszcze sprawniej ostrzegają o zatorach, fotoradarach czy przede wszystkim o zagrożeniach na naszej drodze.
Co potrafi wbudowany planer podróży? W ustawieniach możemy wskazać założenia, np. z jakim stanem naładowania chcemy dotrzeć do miejsca docelowego lub punktu ładowania. W obliczaniu trasy i zasięgu, aplikacja bierze pod uwagę warunki na drodze, nachylenie terenu, a nawet temperaturę. To właśnie dlatego po ustawieniu celu zlokalizowanego 1000 m niżej niż punkt startowy, zasięg wskazywany przez komputer pokładowy zwiększa się niemal dwukrotnie.
Nowe samochody elektryczne - zasięg, czas ładowania
Za wszystko odpowiadają zdolności do rekuperacji, które przez lata pozwoliły niemal całkowicie zwolnić z pracy tradycyjny układ hamulcowy. Podczas kilkunastokilometrowego zjazdu z przełęczy Stelvio, w Skodzie Enyaq RS klocki i tarcze ani razu nie wkroczyły do akcji. Maksymalna moc odzyskiwania energii jest zależna od konkretnego modelu auta - dla przykładu, w Audi A6 e-tron, odzyskiwana moc może wynosić nawet 220 kW, a w modelach zbudowanych na platformie MEB jest to około 100 kW, a to odpowiada już całkiem mocnemu hamowaniu. Rekuperacja może też pracować w trybie automatycznym i reagować na ruch drogowy przed nami.
Czasy ładowania również przestały być zmartwieniem - przynajmniej przy dostępie do infrastruktury takiej, jaka czeka na nas za zachodnią granicą. Rekordowe w grupie VW są pod tym względem modele oparte na platformie PPE, czyli m.in. wspomniane już wcześniej Audi A6 e-tron. Doładowanie 310 km zasięgu trwa 10 minut, czyli tyle, ile zamówienie kawy i przewietrzenie głowy na postoju, który kierowcy przydaje się nawet bardziej niż samochodowi. Modele wykorzystujące architekturę MEB mogą ładować się z mocami dochodzącymi do 200 kW, co sprawia, że są pod tym względem nieco wolniejsze od Audi, ale nie zostają daleko w tyle, jeśli weźmiemy pod uwagę realne warunki użytkowania. Po obiedzie zjedzonym w trasie, bateria testowanej przez nas Skody Enyaq została naładowana i to nie do 80, a do 100 procent. Zjedzenie sznycla i odpoczynek po zjeździe z przełęczy potrwał około 40 minut i tyle wystarczyło, by doładować akumulator od 29 do pełna. To przekłada się z kolei na około 550 km zasięgu w optymalnych warunkach w cyklu mieszanym i niespełna 400 km w warunkach autostradowych. W naszym teście, wszystkie modele wykazał się zużyciem energii na poziomie homologacyjnych danych WLTP.
Tyle kosztują podróże autem elektrycznym
Czy elektryk w trasie może być tańszy od konwencjonalnie napędzanego auta? Tak, choć przy tym stwierdzeniu można postawić małą "gwiazdkę". Chodzi o wykorzystanie abonamentów, które często proponują producenci. W przypadku aut grupy VW jest to abonament We Charge Pro.
Na uzupełnienie energii do 80% Przy średnim zużyciu energii Volkswagena ID.7 na poziomie 14 kWh/100 km (WLTP), koszt przejechania 100 km wynosi ok. 24 zł przy ładowaniu AC oraz ok. 29 zł przy ładowaniu na szybkich ładowarkach IONITY. Oznacza to, że koszt pokonania trasy Warszawa–Monachium–Grossglockner–Stelvio–Warszawa, liczącej ok. 2 900 km, mieści się w przedziale 700–800 zł w zależności od proporcji ładowania AC i DC. Rzeczywista kwota może być jeszcze niższa, jeśli skorzysta się z bezpłatnych ładowarek w hotelach. Dodatkowym ułatwieniem jest też technologia Plug&Charge - na wybranych stacjach IONITY wystarczy podłączyć wtyczkę, a samochód sam autoryzuje sesję ładowania i dokona rozliczenia, bez konieczności używania karty czy aplikacji.
Koszty eksploatacji samochodów elektrycznych mogą być niższe w porównaniu z modelami spalinowymi. Przy założeniu 75% ładowania AC oraz 25% DC, koszt przejechania 10 000 km Volkswagenem ID.7 (przy założeniu średniego zużycia energii WLTP 14,kWh/100 km oraz stawek opłat za ładowanie AC w domu 1 zł/1 kWh oraz DC IONITY 350 kW 2,05 zł/1 kWh) wynosi ok. 1780 zł, podczas gdy w przypadku Passata z porównywalnym silnikiem 2.0 TSI 265 KM jest to ponad 4 800 zł (zakładając średnie zużycie paliwa na poziomie 8.1 l/100 km oraz cenę benzyny PB95 na poziomie 6 zł/l). Nawet jeśli udział ładowań DC zdecydowanie wzrośnie, koszt energii nadal będzie niższy niż paliwa. Warunkiem jest korzystanie z abonamentu, który wiąże się ze stałą, miesięczną opłatą - sprawdza się więc zasada "im więcej jeździsz, tym mniej za kilometr płacisz". W abonamencie dostępny jest również bezpłatny plan, na który można przełączyć się np. po powrocie z wakacji.
Kiedy auta elektryczne dla ludu?
Użytkowanie elektryka jest dziś wyjątkowo tanie również z uwagi na korzystnie skalkulowane koszty wynajmu i leasingów. Dzięki temu, że państwowa dopłata może pokryć większość lub całą opłatę wstępną w finansowaniu, raty wynajmu za auta elektryczne kosztujące po 300-350 tys. złotych, mogą dziś wynosić około 1000 zł miesięcznie. Choć eldorado nie potrwa wiecznie - grupa VW ma jednak plan.
Podczas targów IAA w Monachium, niemiecka marka zaprezentowała rodzinę miejskich samochodów elektrycznych, które na rynek trafią już w przyszłym roku. Bazowa cena ma wynosić około 25 000 euro i stanowić jeden z najbardziej przystępnych wyborów dla tych, którzy zamierzają przesiąść się do elektryka.
Przyszłość ma przynieść nie tylko szerszą dostępność aut elektrycznych, ale i nowe technologie, które zdaniem ekspertów zmienią oblicze elektromobilności. To m.in. baterie ze stałym elektrolitem, które w ciągu najbliższej dekady zaczną być stosowane w seryjnie wytwarzanych pojazdach. Na targach IAA zaprezentowano pierwszy pojazd grupy, który wykorzystuje technologię solid state battery (ASSB), czyli koncepcyjny motocykl Ducati.