Inne

Urządzenie nazywa się Ultralyte 20-20 i mierzy prędkość promieniami laserowymi, a nie falą radiową, jak tradycyjna "suszarka". Sprzęt przypomina pistolet z lunetą, waży niewiele ponad 1,5 kg. Możliwości? Wielkie - potrafi zmierzyć prędkość samochodów gnających nawet 360 km, z dokładnością do 2 km. Swoją precyzję utrzymuje nawet przy siarczystych mrozach i piekielnym skwarze - działa w temperaturze od -30 do +60 stopni Celsjusza.

Reklama

Poza tym pracuje w trudnych warunkach atmosferycznych (mgła, deszcz), przez szybę, jest odporny na upadek. Przy pomocy tego urządzenia można mierzyć prędkość samochodu nawet z odległości 1 km, kiedy samochody jadą jeden za drugim, z pobocza drogi, z mostu, z wnętrza radiowozu.

Na dodatek, bardzo krótki czas pomiaru - 0,3 sekundy - sprawia, że wszystkie antyradary stają się bezużyteczne. Radar działa na baterie, co oznacza, iż nie potrzebuje podpięcia do gniazda w radiowozie, a policjant może się nim swobodnie posługiwać. Inną zaletą jest możliwość niezwykle dokładnego pomiaru odległości np. do drzewa, do samochodu. Ta praktyczna cecha pomaga policji przy dokumentacji wypadku.

Reklama

Cóż, "suszarki" idą na złom? Jeszcze nie, tylko warszawska drogówka kupiła sobie cztery sztuki takiego superradaru. Ultralyte 20-20 służy w 70 krajach, w tym na terenie całej Unii Europejskiej.

"Planujemy kupić znacznie więcej tych laserowych mierników. Wszytko zależy od finansów. Jedno takie urządzenie kosztuje ok. 15 tys. zł. Skuteczność? Policjanci w ciągu dwóch godzin złapali 20 kierowców, którzy przekroczyli prędkość - łączna suma mandatów to 5 tys. zł. Jak widać, 30 procent ceny zwróciło się błyskawicznie" - mówi dziennikowi.pl nadkomisarz Marcin Szyndler, rzecznik prasowy Komendanta Stołecznego Policji.

Mało tego, amerykańska firma, która jest producentem Ultralyte, pracuje nad nową generacją urządzenia - połączeniem laserowego miernika z rejestratorem wideo. "Producent obiecał nam, że jeden z 12 prototypów trafi na testy do polskiej policji. Najpewniej dostaniemy go już w listopadzie” - zdradza dziennikowi.pl Szyndler.