Pierwszy kwartał 2015 r. to czas ożywienia na rynku samochodów używanych. Z najnowszych danych instytutu Samar wynika, że w pierwszych trzech miesiącach bieżącego roku Polacy po raz pierwszy zarejestrowali przeszło 182 tys. sprowadzonych pojazdów. Wynik jest o ponad 9 proc. lepszy niż w tym samym okresie 2014. Tylko w marcu zarejestrowano niemal 71 tys. aut z prywatnego importu. To o około 8 proc. więcej niż rok temu.
W koniunkturę pierwszego kwartału wpisuje się powrót do Polski, po siedmioletniej nieobecności, grupy AAA Auto, czyli największego sprzedawcy samochodów używanych w Europie Środkowo-Wschodniej. Dziennik.pl rozmawiał z Przemysławem Vonau, dyrektorem generalnym AAA Auto w Polsce, należącej do Grupy AAA Auto.
Tomasz Sewastianowicz: Co sprawiło, że AAA Auto wraca do Polski i otwiera pierwszą placówkę? To koniec kryzysu na rynku?
Przemysław Vonau: Tak, głęboko wierzymy, że kryzys już minął. Decyzja o powrocie do Polski została podjęta na podstawie szczegółowych, długoterminowych analiz. Z drugiej strony zawsze chcieliśmy wrócić, dlatego utrzymaliśmy na własność oddział, pomimo iż przez ostatnie 7 lat był uśpiony. Kolejnym powodem było pojawienie się w ostatnim roku większościowego udziałowca AAA AUTO, brytyjsko-polskiego funduszu kapitałowego, Abris Capital Partners. Abris ma ogromną wiedzę o polskim rynku, która jest bardzo pomocna i przyspieszyła nasz powrót do Polski.
Czym była powodowana decyzja o wyjściu w 2008 z polskiego rynku samochodów używanych? Co zostało zrobione źle? W jednym z wywiadów poprzedni prezes stwierdził, że wejście do Polski było wielkim błędem - ponieważ dla Polaka liczy się cena, nie jakość - dlatego też wyniki sprzedaży były słabe. Jak tym razem zamierzacie przekonać kierowców, by kupowali używane samochody?
Mocno wierzymy, że sytuacja się poprawiła od tamtej pory, jak również, że jesteśmy w stanie konkurować ceną. Podobnie jak poprzednio, teraz również zależy nam na sprzedawaniu i kupowaniu jakościowych samochodów, jednak więcej uwagi przywiązujemy do różnorodności oferty, zapewnieniu większych korzyści i lepszych usług, włącznie z usługami finansowymi. Wierzymy, że kolejne korzyści wynikają z bezpieczeństwa sprzedaży i zakupu, wyboru, cen, gwarancji i obsługi po dokonaniu zakupu.
W ilu krajach AAA Auto ponownie otwiera swoje placówki? Plany na najbliższą przyszłość?
Kontynuujemy naszą ekspansję we wszystkich krajach, w których działamy. Łącznie z pierwszym polskim oddziałem w Piasecznie mamy 35 oddziałów. W Polsce, poza Piasecznem, wkrótce otworzymy jeszcze jeden oddział na Śląsku, a następnie w kolejnych największych polskich miastach. Będziemy rozbudowywać naszą sieć sukcesywnie, bazując na wynikach osiąganych przez pierwsze salony. Otwieramy też kolejne oddziały w Czechach. Rozwijając obecne oddziały i tworząc nowe, chcemy zwiększyć udział w rynku czeskim o ok. 5 punktów procentowych, z ok. 10 proc. dzisiaj do ok. 15 proc. Na Słowacji otworzymy przynajmniej jedno nowe autocentrum w tym roku, by osiągnąć łączny wolumen 4500 samochodów w ofercie, a następnie po 1-2 każdego roku przez kolejne 3 lata. Podobny plan mamy wobec rynku węgierskiego. Pod koniec 2015 roku, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, powinniśmy mieć 40 oddziałów AAA AUTO, oferując łącznie 12 tys. samochodów każdego dnia w tych czterech krajach. W planach długofalowych mamy również otwarcie oddziału w Rumunii. Naszym ostatecznym celem jest zostanie największym dealerem używanych samochodów z najgęstszą siecią w każdym kraju, w którym działamy.
Ile placówek ma działać w Polsce i na jakiej zasadzie? Czy każdy może zostać dilerem AAA Auto?
Zaczynamy z ofertą 300 samochodów w Piasecznie, przy możliwościach tego oddziału na poziomie 500 aut, który planujemy osiągnąć przed wakacjami. Wszystkie nasze oddziały są naszą własnością, nie jesteśmy zainteresowani franszyzą. Jesteśmy wierni naszym wysokim standardom i mamy unikalne know-how gromadzone na przestrzeni 23 lat kupowania i sprzedawania używanych samochodów, które są zbyt cenne, by dzielić się nimi poza Grupą.
Ile aut planujecie sprzedać w Polsce?
Nasze tempo rozwoju w Polsce uzależnimy od możliwości pozyskiwania lokalizacji oraz szkolenia pracowników. Co roku chcemy otwierać ok. 5 nowych oddziałów sprzedających ponad 2 tysiące aut rocznie.
Komentarze (99)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeW ciągu trzech dni od wystawienia samochodu na olx przyszły dwa sms-y.
W końcu zdecydowałem się odpowiedzieć, po rozmowie i ich telefonicznej wycenie - około 2000zł mniej niż na aukcji zostało wystawione powiedziałem, że może przyjadę, a może nie. Nie wiem, czy będę mieć czas, wtedy rozmawiać chciał ze mną ich kierownik.
Kierownik nalegał by jak najprędzej przyjechać, bo bardzo im zależy własnie na tym autku i zaproponował o 1000zł więcej niż pani z marketingu po wycenie "kogoś tam".
Jednak powiedział przy okazji, że wycena telefoniczna może się różnić od wyceny na miejscu, jednak w przypadku rocznego auta nie powinno być wielkiej różnicy, bo przecież nie jest wyeksploatowane.
Po weekendzie znów zadzwonili i zgodziłem się przyjechać.
Jechałem z żoną w 8 miesiącu ciąży na dwa samochody(ok. 70km w jedną stronę), bo przecież kwota zapowiedziana przez kierownika miała się nieznacznie różnić.
Przy czym podkreślić należy, iż kierownik wiedział, że żona jest w końcowym etapie ciąży.
Przyjechaliśmy i po około 40 minutach dowiedzieliśmy się, że mogą dać o 3500 zł mniej niż oferta kierownika, ponieważ podobny samochód tylko, że innej marki stoi im już od 100 dni nie sprzedany. Nie jest to ruchliwy towar, więc dają tylko tyle...a kierownik dzwonił, że bardzo mu zależy na tym właśnie samochodzie. Po powrocie sprawdziłem ich stronę i tego bliźniaczego samochodu który się od 100 dni nie może sprzedać nie ma w ich ofercie internetowej...
Po wyjście z ich biura postanowiłem zadzwonić i poprosić o rozmowę z tym kierownikiem, jednak tego dnia już nie oddzwonił.
Zrobiliśmy z żoną w sumie wycieczkę- 280 km przejechane dla "zabawy".
Jeszcze raz nie polecam.
Dodatkowo dodam, że oprócz nas były jeszcze dwie osoby, które wracały swoimi samochodami do domu.
Jedna Pani otrzymała ofertę o 6000zł niższą niż ta podana przez telefon.
Dwa tygodnie temu „eksperci” z AAA Auto oglądali samochód który chcieliśmy sprzedać.
Obejrzeli pokiwali główkami i tyle, nie dogadaliśmy się co do ceny.
Po dwóch tygodniach z AAA Auto dzwoni od nich jakaś kobieta i oświadcza, że jednak chcieliby kupić od nas oglądane auto. Jako że auto już oglądali ustaliliśmy telefonicznie cenę ostateczną. Zatem wsiedliśmy w samochody (dwa bo czymś trzeba wrócić ) i jedziemy.
Na miejscu trzymają nas na zewnątrz półtorej godziny, potem mają jakieś konsultacje, rozmowy, przy których nie uczestniczymy bo do biura nas nie zaproszono. Po długim oczekiwaniu wychodzi jakiś facet i mówi że mogą dać za auto cenę o 13% mniejszą niż w ustalona telefonicznej. Dodam że do auta nie mieli żadnych zarzutów a auto jest 3 letnie i te 13% kilka tysięcy zł)
Podejrzewam że takie zachowanie to przemyślane zagranie w stosunku do przyjeżdżających z daleka, przetrzymać Klienta a potem urwać z ceny jak najwięcej. Może klient się złamie i sprzeda bo nie będzie mu się chciało odjeżdżać z kwitkiem skoro przejechał tyle kilometrów.
Zmianę ceny o 10% w dół, tłumaczą tym, że właśnie dzwonili do jakiegoś „eksperta” i on tak wycenił. Zatem pytamy: Jak "ekspert" może wycenić auto skoro go nie widział ??!!.
A teraz uwaga, cytuje słowa pracownika firmy AAA Auto: „Ekspert wycenił auto przeglądając portale motoryzacyjne miedzy innymi Allegro”. Obłęd „ekspert” z trąbką w nosie ekspertyzy robi na odległość (chyba telepatycznie) posługując się portalami motoryzacyjnymi. Szkoda że nie stronami porno.
Wynika z tego jednoznacznie, że przynajmniej część pracowników jest niekompetentna albo nie wie co mówi.
A TERAZ NAJWIĘKSZE KURIOZUM
Niechętnie płacą przelewem i bardzo namawiają na gotówkę. Tłumaczą że przelew będzie szedł z Czech i zajmie to 5 dni, i takie tam bzdury. Przelew z Niemiec idzie 24 godziny więc niby dlaczego z Czech miałby iść dłużej, Chyba dlatego ze Sudety po drodze. ;D
Kuriozum..!! Wyobrażacie sobie żeby duża firma, obracająca milionami złotych, zarejestrowana w Polsce nie ma konta bankowego w Polsce? Dla mnie jest to niemożliwe.
Niczego nie sugeruję ale ja nie czułbym się komfortowo w takiej sytuacji. Dostajecie kilkadziesiąt tysięcy gotówki i wracacie z nią do domu, mając świadomość tego, że wie o tej gotówce kilka zupełnie obcych wam osób. A do tego te obce osoby mając dowód rejestracyjny zakupionego od Was auta wiedzą gdzie mieszkacie.
Nikogo tu o nic nie oskarżam, ale nie ufam obcym, jak większość z nas. Kiedy biorę więcej gotówki na zakupy nie informuje 10 losowo wybranych osób na ulicy, o tym gdzie idę i z jaką gotówką .