Elektroniczna guma to na razie tylko prototyp. Jednak wiemy, jak działa - specjalne mikroprocesory zatopione w mieszance mają alarmować komputer pokładowy o niespodziewanym zerwaniu przyczepności czy spadku ciśnienia. Najprawdopodobniej te informacje po błyskawicznym przetworzeniu uruchomią ESP i inne systemy bezpieczeństwa, tak by samochód utrzymać na drodze.

Reklama

Natomiast pożyteczny x-pressure działa na zasadzie czujników zamontowanych na feldze. Każde koło ma swojego strażnika, który sprawdza sytuację co siedem sekund i raportuje sygnałem do centralki pod maską auta.

Jeśli wykryje spadek ciśnienia lub zbyt mocne rozgrzanie opony wszczyna alarm. Nie sposób go przegapić - system dzwoni i świeci, poza tym na monitorze widać, które koło niedomaga. Topową wersją systemu jest acoustic blue, który przez Bluetooth przesyła informację o spadku ciśnienia na komórkę.

Pirelli chwali się, że urządzenie zostało zaprojektowane tak, by monitorować sześć opon na raz. Bateria w nadajniku działa przez pięć lat. Najlepsze jest to, że układ można kupić już w Polsce, ale tylko w autoryzowanych serwisach Pirelli. Tam też najlepiej go założyć, tak dla pewności działania.

Kolejną propozycją włoskich oponiarzy jest safety wheel system - to zbiorniczek ze sprężonym powietrzem. Montuje się go na feldze i jeśli spadnie ciśnienie, układ sam uzupełnia ubytek gazu.

Mimo tak zbawiennych wynalazków zawsze warto pamiętać, że ciśnienie w kołach trzeba sprawdzać, kiedy opony są zimne, i to przynajmniej raz na dwa tygodnie.