7 marca Rada Unii Europejskiej, czyli ministrów państw członkowskich, ma głosować nad przyjęciem zakazu sprzedaży nowych samochodów spalinowych od 2035 r., uchwalonego przez Parlament Europejski (340 głosami za wobec 279 przeciwnych). Ani termin, ani rezultat nie są jednak przesądzone, choć dokument był efektem porozumienia między Parlamentem Europejskim i państwami członkowskimi zawartego w październiku ubiegłego roku. Niewykluczone, że grono sceptyków opóźni tę procedurę, ponieważ na finiszu pojawia się coraz więcej wątpliwości co do realnych możliwości wprowadzenia zakazu już za 12 lat.
Kilka tygodni temu Frans Timmermans, wiceszef Komisji Europejskiej odpowiedzialny za zieloną transformację, alarmował, że przyjęcie celu nie wystarczy, potrzebny jest jeszcze rozwój sektora produkcji baterii elektrycznych oraz oczywiście samych e-aut.
Nieformalne spotkanie ministrów transportu i infrastruktury w Sztokholmie w tym tygodniu uwidoczniło wątpliwości co najmniej kilku państw członkowskich.
Według naszych informacji niemiecki rząd tworzy obecnie koalicję państw, które mogłyby zatrzymać przyjęcie zakazu. Z racji tego, że formalnie głosowany projekt jest wnioskiem KE, to zablokować go mogą państwa reprezentujące ponad 35 proc. ludności UE plus jedno państwo.
Reklama
Berlin chciałby możliwości rejestrowania samochodów z silnikami spalinowymi napędzanymi e-paliwami także po 2035 r. Minister transportu Volker Wissing stwierdził w tym tygodniu, że ten rodzaj syntentycznych paliw, produkowanych z udziałem wody i dwutlenku węgla, powinien stanowić uzupełnienie silników elektrycznych i wodorowych.
Niemiecki rząd w tym sprzeciwie ma być wspierany według naszych źródeł m.in. przez premier Włoch Giorgię Meloni, która choć jesienią poparła przyjęcie zakazu sprzedaży spalinówek, obecnie jest bliska zagłosowaniu przeciwko niemu. Coraz bardziej sceptycznie patrzy na zakaz również Paryż. Trzej najwięksi unijni gracze reprezentują łącznie 47 proc. ludności UE. Brakuje zatem jednego państwa, ale nie trudno sobie wyobrazić znalezienie koalicjanta. Według naszych źródeł dyplomatycznych sprzeciw mogą poprzeć także Bułgaria oraz Polska.
Jeśli doszłoby do tego formalnie, podczas głosowania, wówczas Rada mogłaby wprowadzić do aktu zmiany i następnie odesłać do ponownego rozpatrzenia przez europosłów, co nie jest zbyt często spotykaną procedurą w UE, ponieważ akty prawne są zwykle negocjowane w ramach trialogu – nieformalnych spotkań przedstawicieli Rady, Komisji i Parlamentu UE, a więc poddaje się je pod głosowania po znalezieniu kompromisowego rozwiązania.
Ewentualne ponowne głosowanie Rady nad dokumentem będzie odbywało się zgodnie ze standardową procedurą. Zatem do przyjęcia zakazu sprzedaży samochodów z napędem spalinowym wystarczy większość kwalifikowana – w praktyce oznacza to, że zgodę musi wyrazić 15 z 27 państw, reprezentujących co najmniej 65 proc. obywateli Unii.
Wycofanie ze sprzedaży nowych samochodów spalinowych to element pakietu Fit for 55 (ang. Gotowi na 55), który wyznacza zarówno krótko-, jak i długo terminowe cele UE z zakresu zielonej transformacji. Do 2030 r. cel redukcji emisji dwutlenku węgla został wyznaczony na poziomie 55 proc. dla samochodów osobowych oraz 50 proc. dla samochodów dostawczych. Cel na 2035 r. to redukcja na poziomie 100 proc. UE zamierza dojść do bezemisyjnego transportu do 2050 r. i to wówczas po europejskich drogach mają przestać jeździć jakiekolwiek samochody emitujące spaliny. Skąd takie daty? UE szacuje, że 15 lat to średni czas eksploatacji samochodu osobowego, w związku z tym spalinówkami wyprodukowanymi najpóźniej w 2035 r. Europejczycy mogliby jeździć właśnie do 2050 r.