Tak się bowiem składa, że producenci samochodów traktują użytkowników swoich produktów jak idiotów. Na wszelki wypadek tak ustawiają komputery pokładowe oraz lampki rezerwy w autach, abyśmy tankowali wcześniej, niż to jest naprawdę konieczne. Wszystko ponoć dla naszego dobra! Uczciwie dodajmy tylko, że do przeprowadzenia testu skłoniła nas seria dziwnych wypadków: samochody testowe zwracane przez redakcyjnych fotografów, w których „kontrolka zapaliła się dopiero co, podczas wjeżdżania do garażu”, nader często nie były w stanie dojechać do stacji.

Reklama

Testowe auta nie jeździły w idealnie powtarzalnych warunkach. Założenie testu było takie, aby przez przynajmniej 100 km po włączeniu lampki rezerwy (o ile w ogóle auto przejedzie taki dystans) w miarę możliwości unikać ostrego przyspieszania i hamowania, a więc symulować sytuację, w której naprawdę kończy nam się paliwo, a stacji benzynowej wciąż nie widać. Co nie oznacza, że uprawialiśmy eco driving. Absolutnie nie – w każdym przypadku przy odrobinie chęci przejechany na rezerwie dystans dałoby się wydłużyć, szczególnie w warunkach Tymczasem nasze auta jeździły w trybie mieszanym – trochę w mieście, trochę na trasie. Po 100 km jazdy, w zależności od pomysłu testującego, albo próbowaliśmy osiągnąć maksymalny dystans, albo wręcz przeciwnie – kończyliśmy test jak najszybciej. W każdym przypadku na podstawie wskazań komputera pokładowego mierzyliśmy średnie zużycie paliwa, co pozwoliło na oszacowanie, jaka ilość paliwa zostaje naprawdę w baku od chwili włączenia kontrolki rezerwy lub pierwszego komunikatu „refuel”.



Włączenie się kontrolki rezerwy uzależnione jest w większości aut od fizycznej ilości paliwa w baku. Może to być 7, 9 czy np.
11 litrów. To pozwala, gdy znamy dobrze swoje auto, precyzyjnie ocenić, kiedy naprawdę zabraknie nam paliwa. Komputer pokładowy działa inaczej. Samo zużycie paliwa mierzy w miarę precyzyjnie na podstawie czasu otwarcia wtryskiwaczy, co przeliczane jest na obrót koła.

Reklama

Gorzej z szacowanym zasięgiem: komputer zna średnie zużycie paliwa, zna (z grubsza) ilość paliwa w baku i na tej podstawie szacuje, kiedy go zabraknie. Problem w tym, że średnie zużycie paliwa cały czas się zmienia. Jeśli jedziemy 80 km/h (a komputer wskazuje 100 km do końca) i nagle przyspieszymy do 150 km/h albo staniemy w korku, to paliwa może zabraknąć już np. po 50 km/h, a komputer nie nadąży za zmieniającymi się warunkami jazdy. Może się zdarzyć, że gdy auto już stanie, wyświetlacz wciąż będzie pokazywać np. 15 km. Dokładność licznika zależy od tego, jaki dystans jest brany pod uwagę przy liczeniu średniego spalania – im jest on krótszy, tym dokładniejsze wskazania. Na wszelki wypadek komputery zwykle są ustawiane tak, aby „panikować” wcześniej, niż to jest potrzebne.

Aby dowiedzieć się, ile możemy swoim autem przejechać na rezerwie, wystarczy zaopatrzyć się w pełny kanister paliwa, lejek oraz notes. W przypadku w miarę nowych samochodów benzynowych wyjeżdżenie paliwa do końca nie powinno mieć żadnych konsekwencji. Gorzej, jeśli mamy stare auto z dużą ilością szlamu w baku. Największe zaś ryzyko wiąże się z układem paliwowym diesla: może się on zapowietrzyć.



Reklama

Albo dowiedzmy się, jaka jest procedura odpowietrzania, albo nie wyjeżdżajmy paliwa do końca! W niektórych samochodach konieczne będzie np.podpompowanie paliwa pompką umieszczoną pod pokrywą silnika, w innych żadne takie procedury nie będą konieczne (np. nasz Ford TDCi nie zgasł, tylko zaczął szarpać przy przyspieszaniu, co skłoniło nas do zatrzymania się i zatankowania. W naszym teście każde z aut przejechało na rezerwie ponad 100 km (rekordzista – Mitsubishi – ponad 150 km!), samochody też nigdy nie zatrzymywały się bezpośrednio po wyświetleniu komunikatu „zasięg 0 km”. Drżyjcie żony, sąsiadki i kochanki, którym kontrolka zapaliła się przy wjeździe do garażu tak pechowo, że właściciel nie zdołał dojechał autem do stacji! Źle będzie, gdy prawda wyjdzie na jaw!

Wyjątkowo pesymistyczny komputer w Lancerze 1.8

Trudno polubić silnik tego auta – jest bardzo zachłanny na paliwo, nawet przy umiarkowanym traktowaniu w ruchu mieszanym nie chce zadowolić się 10 litrami paliwa na „setkę”. W związku z tym, wsiadając do samochodu, w którym chwilę wcześniej zapaliła się kontrolka rezerwy paliwa i znikło wskazanie zasięgu (co ma oznaczać, że zasięg jest „zerowy”), przypuszczaliśmy, że wyjeżdżenie paliwa do końca będzie w tym przypadku czystą formalnością. Tymczasem samochód dojechał w popołudniowych korkach z Warszawy do Radzymina i nic! Przyznajmy: chwilami redaktor uprawiał eco driving, nie chcąc zatrzymać się w niefortunnym miejscu i tworzyć korków. W kolejnym, wieczornym podejściu, samochód był już traktowany normalnie. Silnik zgasł dopiero po 152 km! Czyżby konstruktorzy tego auta brali pod uwagę, że Lancer 1.8/140 KM potrafi spalić np. 14 l/100 km i nawet w takich okolicznościach powinien przejechać na rezerwie przynajmniej 100 km? Najwyraźniej.



Po wyczerpaniu paliwa i zatankowaniu z kanistra diesel Forda zaskoczył bez problemu

Lampka rezerwy zapaliła się, gdy komputer wskazywał 80 km zasięgu. Wskazania spadały wraz z pokonywanymi kilometrami, by po przejechaniu 84 km pokazywać tylko 4 km „do dna”. Pozostawione na godzinę auto zmieniło zdanie – po uruchomieniu pokazywało 36 km, które zmalały do zera po przejechaniu 20 km. Po kolejnych 22 km silnik zaczął przerywać.

Oszczędny jak... 200-konna Skoda RS

Gdy włączyła się lampka rezerwy, komputer pokładowy wskazywał zasięg 50 km. W miarę pokonywanych kilometrów komputer jednak zmieniał zdanie, tzn. na 2 przejechane kilometry wskazania zasięgu malały o ok. 1 km. Samochód jechał i jechał, powodujęc coraz większą frustrację, aż wreszcie, po przejechaniu 81 km, pojawił się na wyświetlaczu komunikat „Range 0 km”, któremu towarzyszył sygnał akustyczny. Samochód mimo to jechał dalej. Tak przejechał jeszcze 42 km, gdy silnik nagle stracił moc. Po zatankowaniu z 5-litrowego kanistra silnik zaskoczył bez najmniejszego protestu. Testowa Skoda Octavia RS (200-konny, benzynowy silnik turbo) okazała się niezachłanna na paliwo. Podczas naszego testu spaliła średnio 8,9 litra na 100 km. Oznacza to, że rezerwa zapala się, gdy w baku jest 10,9 l benzyny.



Suzuki SX4 jest ekonomiczne, nawet w mieście przejedzie na rezerwie 100 km

Ponieważ w testowym Suzuki SX4 1.6/109 KM nie zainstalowano elektronicznego wskaźnika zasięgu, mieliśmy do dyspozycji tylko tradycyjny wskaźnik poziomu paliwa, który jednak w połączeniu z drogomierzem zapewnia dobrą orientację. Gdy włączyła się lampka rezerwy paliwa, strzałka poziomu benzyny w baku dochodziła prawie do pierwszej kreski powyżej zera. Poziome położenie osiągnęła po ok. 50 km, by po kolejnych 20 km opaść wyraźnie poniżej „zerowej” kreski. Teraz już w każdej chwili spodziewaliśmy się zatrzymania silnika (ile rezerwy może być w małym aucie?), jeździliśmy w kółko po trasie, na której można bez większego ryzyka się zatrzymać. Niestety, samochód jechał i jechał, czas przeznaczony na test mijał, Suzuki jechało dalej, w końcu, aby przyspieszyć nieuchronne zatrzymanie, skończyliśmy z w miarę ekonomiczną jazdą. Ostatnie kilometry testu Suzuki pokonało na 3. biegu z prędkością 100 km/h. Średnio przez cały test spalało 7,8 l/100 km, co oznacza, że rezerwa zapala się, gdy w baku jest 8,9 l benzyny.

Ponad dwie godziny zajęło wyjeżdżanie rezerwy paliwa w Toyocie Verso

Silnik 1.8 w Toyocie Verso z „innowacyjną technologią Valvematic, z jednoczesną kontrolą czasów otwarcia i kątów odchylenia zaworów” w połączeniu z równie innowacyjną przekładnią jest... niezwykle paliwożerny, jeśli nie jedziemy wolno, unikając hamowania. Mimo to od wskazania „0 km” do zatrzymania auta przejechaliśmy 88 km przy spalaniu 10,2 l/100 km.

Macie jakieś doświadczenia z jazdą na oparach paliwa - podzielcie się nimi z nami. Czekamy na wasze historie.