"Mamy nadzieję, że jutro uda nam się przyjąć porozumienie" - powiedziała rzeczniczka KE ds. transportu Helen Kearns. Źródła dyplomatyczne podały, że po rozwianiu niemieckich zastrzeżeń formalnych jest zgoda krajów UE na nowe przepisy.

Obecnie kierowca, który przekroczy dozwoloną prędkość w innym państwie Unii Europejskiej, pozostaje, poza nielicznymi wyjątkami, bezkarny. System automatycznych radarów i kamer nie jest w stanie ustalić jego tożsamości. Podobnie jest w przypadku kontroli przez policję, która nie ma środków, by potwierdzić dane schwytanego na jeździe po pijanemu zagranicznego kierowcy i jego samochodu.

Reklama

Ta bezkarność nie tylko niekorzystnie wpływa na bezpieczeństwo drogowe, ale także jest dyskryminująca w stosunku do krajowych sprawców wykroczeń, którzy ponoszą kary.

W nowym systemie belgijska policja będzie mogła zwrócić się o identyfikację np. polskiego kierowcy, który dostanie po polsku list z nakazem zapłacenia mandatu. "Otworzymy dla siebie nawzajem bazy danych o numerach rejestracyjnych" - powiedziała Kearns.

Reklama



Zgodnie z propozycją KE będzie tak w przypadku przekroczenia dozwolonej prędkości, jazdy pod wpływem alkoholu, jazdy bez zapiętych pasów bezpieczeństwa oraz przejechania na czerwonym świetle. Razem te cztery kategorie złamania prawa są powodem trzech czwartych wypadków śmiertelnych na drogach UE. W toku prac legislacyjnych doszły kolejne przewinienia: jazda pod wpływem narkotyków, jazda po pasie awaryjnym na autostradzie, korzystanie z telefonu komórkowego w czasie jazdy, jazda na motorze bez kasku.

W krajach, gdzie rozbudowany jest system automatycznych kontroli radarowych (np. Francja, Belgia, Wielka Brytania i Luksemburg) możliwość natychmiastowej identyfikacji zagranicznych kierowców łamiących prawo ma szansę wpłynąć na lepsze egzekwowanie mandatów, których obecnie nawet się nie wystawia, skoro nie wiadomo, pod czyj adres mają trafić. Belgii, która przewodniczy teraz UE, zależy na porozumieniu, bo jest to kraj licznie odwiedzany przez niemieckich, francuskich, holenderskich i polskich kierowców.

Reklama

Dane dla poszczególnych krajów UE pokazują skalę problemu: we Francji zagraniczni kierowcy stanowią 5,1 proc. wszystkich użytkowników dróg, ale odpowiadają aż za 15 proc. przypadków przekroczenia prędkości. W niewielkim, tranzytowym Luksemburgu to odpowiednio 14 i 30 proc.
W Polsce odsetek zabitych na drogach należy do najwyższych w UE: co roku 120 osób na milion mieszkańców; gorzej jest tylko w Grecji i Rumunii. W dodatku liczba ofiar śmiertelnych spada powoli. W 2009 r. na drogach UE zginęło ponad 35 tys. osób. Główne powody to przekroczenie prędkości, jazda po pijanemu i niezapinanie pasów bezpieczeństwa.

Porozumienie polityczne, które ma być zawarte w czwartek, ma jeszcze zatwierdzić Parlament Europejski. Potem kraje będą miały dwa lata na wdrożenie przepisów.