- Badanie techniczne pojazdu w 2024 roku. Ile kosztuje?
- Licznik cząstek stałych do kontroli DPF kosztuje 70 tys. zł. Stacje Kontroli Pojazdów znikają
- Kierowców czekają duże zmiany. Ministerstwo ma już plan
- 246 zł za badanie techniczne auta i nowa stawka co roku wyższa wraz z inflacją
- Koniec z wycinaniem DPF? Wielu kierowców się zdziwi
Badanie techniczne pojazdu w 2024 roku. Ile kosztuje?
Badanie techniczne samochodu osobowego kosztuje dziś 98 zł, z tego po odliczeniu podatków przedsiębiorcy prowadzącemu Stację Kontroli Pojazdów zostaje ok. 60 zł. W przypadku auta wyposażonego w instalację gazową z kieszeni trzeba wyjąć 162 zł. Przegląd okresowy motocykla to 62 zł, a ciężarówki 153 zł.
Stawki ustalono w 2004 roku i od tamtej pory nie drgnęły. Rosną za to koszty: rachunki za prąd, gaz i utrzymanie budynku, wynagrodzenia pracowników, wymiana narzędzi, serwis i legalizacja urządzeń. Przedsiębiorcy prowadzący SKP zaczynają się poddawać – z danych CEP wynika, że w pierwszej połowie 2024 roku zamknięto już 118 stacji.
Licznik cząstek stałych do kontroli DPF kosztuje 70 tys. zł. Stacje Kontroli Pojazdów znikają
Właśnie podniesienia cen za badanie techniczne pojazdów oraz kiepskiej sytuacji właścicieli SKP dotyczy pismo, które do ministerstwa infrastruktury przesłała Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów.
– Nasze środowisko stoi na krawędzi upadłości spowodowanej brakiem waloryzacji za badania techniczne. Wysokość opłat nie zmieniła się od 20 lat. (…) Przez ten czas drastycznie wzrosły koszty prowadzenia działalności gospodarczej. Inflacja liczona narastająco przekroczyła 80 proc., a wysokość minimalnego wynagrodzenia za pracę, które odzwierciedla aktualną sytuację gospodarczą, wzrosła o 421 proc. (…) Przedsiębiorcy przewidują kolejne wydatki chociażby związane z zakupem licznika cząstek stałych na każdą SKP – koszt jednej sztuki takiego urządzenia będzie wynosił około 70 tys. zł. Branża od kilku lat sygnalizuje problem i apeluje o pilne przeprowadzenie waloryzacji wysokości opłat za badania techniczne pojazdów – czytamy w dokumencie ponaglającym resort do nowelizacji przepisów. Efekt?
Kierowców czekają duże zmiany. Ministerstwo ma już plan
Do sprawy odniósł się wiceminister infrastruktury Stanisław Bukowiec. – W wyniku przeprowadzonych w Ministerstwie Infrastruktury analiz mających na celu ocenę zasadności i zakresu zmiany tabeli opłat za badania techniczne pojazdów, o której mowa w rozporządzeniu Ministra Infrastruktury z dnia 29 września 2004 r. w sprawie wysokości opłat związanych z prowadzeniem stacji kontroli pojazdów oraz przeprowadzaniem badań technicznych pojazdów zostały wypracowane alternatywne koncepcje – ogłosił urzędnik. Czyli kierowców z pewnością czekają zmiany w opłatach. Jednak co kryje się za pojemnym stwierdzeniem "alternatywne koncepcje"?
– Rozumiemy to w ten sposób, że albo minister sam wprowadzi w życie rozporządzenie wykonawcze w zakresie cennika, które będzie zawierać podwyższenie opłat za badania techniczne, albo nowe rozporządzenie będzie wydane dopiero po nowelizacji ustawy Prawo o ruchu drogowym na podstawie nowej delegacji ustawowej. Alternatywne rozwiązania mogą też polegać na różnych wariantach cen, ale nie ujawniono nam propozycji strony rządowej w zakresie konkretnych propozycji cen – powiedziała dziennik.pl Jolanta Źródłowska, prezes Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów. W takim razie jaka nowa kwota zadowoliłby właścicieli stacji?
246 zł za badanie techniczne auta i nowa stawka co roku wyższa wraz z inflacją
– W naszej ocenie realna i uczciwa stawka to około 200 zł + VAT, czyli 246 zł brutto. Zdajemy sobie sprawę, że wyższa cena nie będzie pozytywnie odbierana społecznie – wyjaśniła szefowa PISKP i wskazała, że do tego w ustawie powinien pojawić się mechanizm corocznej automatycznej waloryzacji wysokości opłat za badania o wskaźnik inflacji za poprzedni rok.
Kiedy zmiany w opłatach za badanie techniczne pojazdów mogłoby wejść w życie? Zdaniem Źródłowskiej minister może wydać nowe rozporządzenie w każdej chwili.
– Jeśli jednak strona rządowa będzie chciała wprowadzić do obrotu prawnego rozporządzenie dopiero po wejściu w życie ustawy, to na zmiany poczekamy kilka miesięcy. Przedsiębiorcy nie mogą tyle czekać. Odwlekanie wprowadzenia w życie nowych cen doprowadzi to do całkowitej zapaści branży badań technicznych – oceniła prezes PISKP.
Koniec z wycinaniem DPF? Wielu kierowców się zdziwi
Z wprowadzeniem wyższych opłat za badania techniczne powiązane są zmiany w wyposażeniu stacji. Lista obejmuje m.in. wymianę obecnie stosowanych przez SKP dymomierzy na liczniki cząstek stałych, które pozwalają wykryć, czy pojazd z silnikiem Diesla ma uszkodzony lub wycięty filtr DPF. Rządowa strona zapewniała wcześniej o pracach nad odpowiednimi przepisami.
– Ministerstwo Infrastruktury prowadzi prace nad wdrożeniem rozwiązań umożliwiających skuteczne eliminowanie z ruchu drogowego pojazdów z uszkodzonymi lub zmanipulowanymi układami oczyszczania spalin jednostek napędowych w pojazdach wykorzystywanych w transporcie drogowym oraz pojazdów z usuniętymi filtrami cząstek stałych DPF– powiedziała dziennik.pl Anna Szumańska, rzecznik prasowy MI.
Przedstawicielka PISKP nie neguje potrzeby wykrywania wycięcia filtra DPF oraz wprowadzania kar za ten proceder. Sprawa jednak znowu rozbija się o pieniądze.
– Przedsiębiorców obecnie nie stać na zakup nowych urządzeń bez zmiany cen za badania techniczne pojazdów. Dla stacji, które borykają się z wielkimi problemami finansowymi przez brak waloryzacji opłat od 20 lat, zakup licznika cząstek stałych za 70 tys. zł może być kosztem nie do udźwignięcia. Dla branży złożonej z ok. 5,4 tys. Stacji Kontroli Pojazdów wydanie 378 mln zł na nowy sprzęt będzie wiązało się z jej zamknięciem – stwierdziła Źródłowska.
Masz samochód z silnikiem Diesla i wyciąłeś filtr DPF?
Na polskich stacjach do kontroli pojazdów z silnikami Diesla dziś używa się dymomierzy (przynajmniej powinno się go używać). Bada się nim przepuszczalność światła w spalinach. Jednak w przypadku nowych samochodów spełniających normy Euro 5 i wyższe to urządzenie jest zwyczajnie nieskuteczne. Dlaczego?
– Wiele nowych aut ma zainstalowane ograniczniki prędkości obrotowej na postoju. Silnika nie da się "wkręcić" wyżej jak na przykład 1500 obr./min. A pomiaru dymomierzem należy dokonać przy pełnej prędkości obrotowej, nawet powyżej 4000 obr./min. Urządzenie liczy średnią z trzech pomiarów. Dlatego gdy diagnosta wykonuje pomiar dymomierzem, kierowcy boją się, czy nie dojdzie do uszkodzenia silnika. W skrajnych przypadkach, gdy jest on mocno wyeksploatowany, może dojść do rozbiegania silnika. Naturalną konsekwencją zastosowania liczników cząstek stałych będzie wzrost liczby badań z wynikiem negatywnym. Wielu kierowców zapewne się zdziwi – usłyszeliśmy w PISKP. Bez ponownego montażu DPF o pozytywnym wyniku badania technicznego nie ma mowy. A to oznacza koszt na poziomie kilku tysięcy złotych w zależności od marki i modelu auta.
Badanie techniczne po nowemu. Kiedy diagnosta zrobi 5 zdjęć auta?
Co z reformą w procedurach badania technicznego? Chodzi m.in. o wprowadzenie fotografowania auta na ścieżce diagnostycznej.
– Procedury takie mogą być wprowadzone w każdej chwili poprzez nowelizację rozporządzenia w zakresie badań technicznych – powiedziała nam Źródłowska. – Diagności od wielu lat wykonują zdjęcia na podstawie rozporządzenia w przypadku badań po tzw. zmianach konstrukcyjnych. Wykonywanie zdjęć nie wymaga zmiany ustawy. Każda znana nam nowelizacja ustawy zawiera uregulowania w tym zakresie. Popieramy to rozwiązanie, albowiem naszym zdaniem przyczyni się to do poprawienia jakości badań technicznych – oceniła szefowa PISKP.
W myśl wcześniejszych założeń kiedy już baza CEP będzie zdolna archiwizować po 5 zdjęć każdego auta, wówczas diagnosta będzie musiał sfotografować: drogomierz z przebiegiem auta (licznik kilometrów), przód i tył pojazdu oraz dwa boki (lewa i prawa strona auta czy motocykla także będzie mogła być ujęta po przekątnej).
Przy tym zdjęcie drogomierza ma ułatwić potwierdzenie przebiegu np. w razie błędnego lub nieczytelnego zapisania przez diagnostę; łatwiej też będzie stwierdzić, kiedy doszło do pomyłki. To oznacza też koniec podbijania pieczątki w dowodzie rejestracyjnym auta, które nawet nie pojawiło się ścieżce diagnostycznej stacji kontroli pojazdów.