"Driftowanie" na śniegu

Sytuacja znana każdemu kierowcy. Mroźny dzień, obfite opady śniegu, śliskie drogi i drifterzy-amatorzy, którzy na parkingach sklepów i pustych placach mają swoje 5 minut. Nawet tych kierowców, którzy na co dzień jeżdżą przepisowo i nie odnajdują w sobie żyłki sportowca kusi czasem, by w takich warunkach pokonać parę zakrętów poślizgami, czy to zaciągając hamulec ręczny czy to (w autach z napędem na tylną oś lub na 4 koła) dodając w odpowiednim momencie gazu. Niestety, tych którzy ulegną pokusie mogą spotkać surowe konsekwencje. Bywa, że spotkanie z policją kończy się czymś więcej niż mandatem, a nawet jeśli nikt nie złapie nas na gorącym uczynku, łatwo uszkodzić samochód i wpakować się w wydatki np. po uderzeniu w krawężnik.

Ile mandatu za "drift" na parkingu?

Reklama

Słowo drift wzięte jest w cudzysłów nieprzypadkowo. W większości przypadków ślizganie się na zaśnieżonym parkingu nie ma nic wspólnego z jazdą w poślizgu kontrolowanym. Zaciąganie ręcznego czy wprowadzanie auta w poślizg za pomocą pedału gazu faktycznie pozwala przyzwyczaić się do sytuacji, w której auto traci przyczepność i zbadać reakcję samochodu na nasze działania, ale nie ma co przesadzać z dydaktyczną wartością takiej zabawy. Znacznie lepszym pomysłem będzie wycieczka na ODTJ (ośrodek doskonalenia techniki jazdy), na płytę poślizgową i zajęcia z instruktorem. Takich opcji jest w Polsce mnóstwo i nie trzeba pokonywać kilkuset kilometrów, by zaliczyć udane i wartościowe dla naszych umiejętności zajęcia na torze.

Reklama
Zima, zaśnieżone auto, opady śniegu / dziennik.pl / Maciej Lubczyński
Reklama

Kierowcy, którzy zdecydują się poszaleć na drogach publicznych, nie mogą liczyć na pobłażliwe podejście mundurowych. Policja wlepia za to mandaty i zdarza się, że oprócz tego zabiera uprawnienia do kierowania! Nie istnieje bowiem przepis o "ślizganiu się pod supermarketem podczas opadów śniegu", ale inne zapisy Kodeksu wykroczeń pozwalają policjantom nakładać wysokie kary i zabierać uprawnienia.

Jazda w poślizgu po drodze - mandat

Mundurowi najczęściej sięgają po broń opisaną w Kodeksie wykroczeń, w Art. 86. - Zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Brzmi on następująco:

§ 1. Kto na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu, nie zachowując należytej ostrożności, powoduje zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym,
podlega karze grzywny.
§ 1a. Jeżeli następstwem wykroczenia, o którym mowa w § 1, jest spowodowanie naruszenia czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia innej osoby, sprawca podlega karze grzywny w wysokości nie niższej niż 1500 złotych.
§ 2. Kto dopuszcza się wykroczenia określonego w § 1, znajdując się w stanie po użyciu alkoholu lub podobnie działającego środka,
podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny w wysokości nie niższej niż 2500 złotych.
§ 3. W razie popełnienia wykroczenia określonego w § 1 przez osobę prowadzącą pojazd można orzec zakaz prowadzenia pojazdów.




Tłumacząc najprościej - ślizganie się na parkingu lub na drodze publicznej może być potraktowane jako stwarzanie zagrożenia, za co grozi mandat w wysokości do 5000 zł. Odmowa przyjęcia kary skutkuje skierowaniem sprawy do sądu, który może nałożyć grzywnę w maksymalnej wysokości 30 000 zł. W niektórych przypadkach możliwe jest również odebranie prawa jazdy.

Policjant wypisuje mandat / Policja

Ślizganie się na prywatnym parkingu - czy można dostać mandat?

Wielu kierowców próbuje bronić się sztuczką, która na policjantach nie robi dziś większego wrażenia. Winni tłumaczą bowiem, że parking to teren prywatny i policja nie może wystawić mandatu za jazdę bokiem, bo nie ma tu mowy o drodze publicznej. Po pierwsze - większość parkingów jest strefą ruchu - mówi o tym odpowiedni znak pionowy znajdujący się na wjeździe. Po drugie - mundurowi sięgają w tym wypadku czasem po Art. 98. Kodeksu wykroczeń, który stanowi:

Art. 98. - Niezachowanie ostrożności przy korzystaniu z dróg wewnętrznych
Kto, prowadząc pojazd poza drogą publiczną, strefą zamieszkania lub strefą ruchu, nie zachowuje należytej ostrożności, czym zagraża bezpieczeństwu innej osoby, podlega karze grzywny albo karze nagany.

I tu ponownie, grzywna może wynieść 5000 zł, lub kilkukrotnie więcej, jeśli na nasze życzenie sprawa trafi do sądu.

Zimowy "drift" może się skończyć innymi wydatkami

Jazda poślizgami po drogach publicznych wiąże się z ryzykiem otrzymania mandatu, ale ciosem w nasz portfel mogą być również uszkodzenia auta. Jezdnie i parkingi nie są bowiem przystosowane do amatorskiego driftu, a uderzenie w krawężnik lub najechanie na studzienkę to niemal gwarancja mniejszych lub większych uszkodzeń. Pogięte felgi, wyrwane mocowania amortyzatorów, uszkodzone wahacze - lista potencjalnych szkód jest całkiem długa, choć z reguły najbardziej "w kość" dostają felgi i opony. To kolejny argument, który przemawia za tym, by swoich umiejętności próbować na torze, w kontrolowanych warunkach.

Samochód na śniegu / Bridgestone