GDDKiA poinformowała, że nowy wykonawca A2 będzie wybrany w negocjacjach nie w przetargu.
W komunikacie czytamy: "W ostatnich tygodniach GDDKiA, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, dokonała z najwyższą starannością analizy możliwych trybów dalszego postepowania, biorąc w szczególności pod uwagę techniczną konieczność zabezpieczenia dotąd wykonanych prac i związaną z tym pilną potrzebę kontynuowania robot budowlanych, a także analizując koszty ekonomiczne i społeczne opóźnienia w oddaniu autostrady do użytku. Dlatego też, podjęta została decyzja, by podpisać umowy z nowymi wykonawcami jeszcze w lipcu, a ich wybór - zgodnie z zasadami określonymi w prawie zamówień publicznych - nastąpi w wyniku negocjacji."
Liczymy, że w ciągu dwóch tygodni wyłonimy wykonawców i podpiszemy umowy na budowę A2 - poinformowała rzeczniczka Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad Urszula Nelken.
Wyjaśniła, że GDDKiA robi wszystko, by roboty ruszyły w lipcu. Daje to szanse, aby autostrada była przejezdna na Euro 2012.
Nelken podkreśliła, że umowa na dokończenie A2 będzie podpisana z wolnej ręki, zainteresowanie wyraża 26 firm.
"Na razie nie rozmawiamy jeszcze o cenach. To są negocjacje techniczne" - powiedziała rzeczniczka. Dodała, że chodzi o zbadanie czy firmy, z którymi rozmawia GDDKiA rzeczywiście mogą dokończyć budowę autostrady.
Zgodnie z kontraktami zawartymi jesienią 2009 r. Covec miał wybudować dwa odcinki autostrady A2 między Strykowem a Konotopą: odcinek A o długości 29,2 km za 754,5 mln zł oraz odcinek C o długości 20 km za 534,5 mln zł.
13 czerwca tego roku Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad odstąpiła od kontraktu z Covec na obu odcinkach. Następnego dnia chińskie konsorcjum zadeklarowało, że chce dokończyć prace budowlane i liczy, że stron polska i chińska znajdą rozwiązanie, w którym nie będzie przegranych. Decyzja o odstąpieniu od umowy uprawomocniła się w poniedziałek. Do północy Covec miał czas na odwołanie się od decyzji GDDKiA. Jednak - jak powiedziała we wtorek rzeczniczka - chińskie konsorcjum nie skorzystało z tego prawa i nie przekazało Dyrekcji żadnego stanowiska w tej sprawie.
Rząd musi jednak pamiętać, że rezygnacja z przetargu na rzecz negocjacji lub oddania kontraktu z wolnej ręki może być bardzo kosztowna - czytamy w dzisiejszym wydaniu "DGP".
Zdaniem Marty Grzebalskiej, prawnika z Grupy Doradczej Sienna, Komisja Europejska może zażądać od Polski uzasadnienia dla takiej decyzji. Jeśli uzna, że Polska złamała prawo, to może nawet skierować sprawę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. A ten może nałożyć karę. Odszkodowania będą mogły się domagać także firmy, które nie otrzymały kontraktu.
Jak ustaliła DGP tylko jedna spośród zaproszonych do negocjacji firm gotowa jest spełnić wszystkie postawione przez rząd warunki ukończenia odcinka rozgrzebanej autostrady Łódź – Warszawa. Ale za podwójną cenę.