Badanie techniczne pojazdu po nowemu i drożej. Rewolucja w 2025 roku

Badanie techniczne auta i jakiekolwiek nowinki podnoszące jego wnikliwość od lat przypominają śmierdzące jajo. Politycy nie chcą narazić się kierowcom-wyborcom. Pierwsze podejście do wdrożenia odpowiednich przepisów pod koniec 2018 roku stłumił prezes PiS Jarosław Kaczyński. Wówczas Sejm miał głosować nad wprowadzeniem zmian w systemie badań technicznych pojazdów oraz zwiększeniem nadzoru nad SKP. Sprawie ukręcono łeb, a kolejne próby zmian kończyły się fiaskiem.

Teraz jednak wygląda na to, że 2025 rok może okazać się przełomowy i przyniesie nie tylko reformę w procedurach związanych z obowiązkowymi przeglądami, ale również podwyżki opłat za badanie techniczne. Wiceminister Stanisław Bukowiec ujawnił, że zmiany wprowadzą m.in. wskaźnik waloryzacji cen, uszczelnienie systemu badań technicznych, opłaty karne i ułatwienia. Co czeka kierowców?

Reklama

Zrobią zdjęcia, wielu będzie trudniej o pieczątkę w dowodzie rejestracyjnym

Reklama

Fotografowanie samochodu na ścieżce diagnostycznej podczas badania technicznego to pierwsza nowość w procedurach zapowiedziana przez wiceministra. Obecnie diagności nie prowadzą dokumentacji fotograficznej każdego kontrolowanego pojazdu. Reforma ma to zmienić.

– Chcielibyśmy zobowiązać diagnostów do udokumentowania badania technicznego poprzez dokumentację fotograficzną pojazdów, które są nim objęte. Tak, aby te zdjęcia jako potwierdzenie przeglądu widniały w Centralnej Ewidencji Pojazdów – zapowiedział przedstawiciel ministerstwa. W myśl wcześniejszych założeń, kiedy już baza CEP będzie zdolna archiwizować po 5 zdjęć każdego auta, wówczas diagnosta będzie musiał sfotografować:

  • Drogomierz z przebiegiem auta (licznik kilometrów),
  • Przód i tył pojazdu,
  • Dwa boki – lewa i prawa strona auta czy motocykla także będzie mogła być ujęta po przekątnej.

Zdjęcie drogomierza ma ułatwić potwierdzenie przebiegu np. w razie błędnego lub nieczytelnego zapisania przez diagnostę. Łatwiej też będzie stwierdzić, kiedy doszło do pomyłki. To oznacza też koniec podbijania pieczątki w dowodzie rejestracyjnym auta, które nawet nie pojawiło się ścieżce diagnostycznej stacji kontroli pojazdów.

Masz samochód z napędem 4x4i wiemy dlaczego

Ministerstwo szykuje również niespodziankę dla użytkowników samochodów z napędem na cztery koła. – W takich autach badanie techniczne jest wykonywane w szerszym zakresie. Stąd skłaniamy się ku temu, żeby pojazdy z napędem 4x4 były wyżej wycenione niż inne auta osobowe – zdradził. Ktoś zapyta: Dlaczego mam płacić drożej?

W przypadku badania technicznego pojazdów ze stałym napędem 4x4 istnieje duże ryzyko uszkodzenia auta na rolkach, które nie rozpoznają takiego napędu – mówi dziennik.pl Andrzej Dąbrowski, współzałożyciel inicjatywy SKP-Wspólny Cel. – Dlatego diagności rzeczywiście zobligowani są do zastosowania innych, bardziej pracochłonnych procedur z użyciem opóźnieniomierza. Zatem podwyższona opłata za takie badanie jest uzasadniona – ocenia ekspert.

392 zł za badanie techniczne? Spóźnisz się i płacisz 300 proc. ceny

Resort planuje także rozwiązanie, podnoszące stawkę za badanie techniczne dla spóźnialskich kierowców. Ze statystyk wynika, że jest to ogromny problem. Na 21 mln badań technicznych przeprowadzonych w ubiegłym roku aż 7 mln kierowców pojawiło się w SKP po terminie. – Obecnie osoby, które spóźniają się z przeglądem, nie są objęte żadnymi sankcjami. Dlatego chcemy ten temat również uregulować – zapowiedział przedstawiciel resortu. Sankcje przewidziano na trzech poziomach:

  • Spóźnienie o tydzień to stawka wyższa o 100 proc. – przy 98 zł dzisiejszej ceny za badanie auta opłata karna to 196 zł za 7 dni poślizgu;
  • Po trzech tygodniach stawka rosłaby o 200 proc., czyli na dziś do ok. 294 zł.
  • 90 dni opóźnienia cena wyższa od standardowej o 300 proc. – dziś w takiej sytuacji kierowca za badanie techniczne miałby zapłacić 392 zł.

Przy czym, nowe ceny za badanie techniczne po zapowiadanej przez ministerstwo waloryzacji będą wyższe, więc i kara za to zaniedbanie wzrośnie. Pieniądze z dodatkowych opłat uiszczane przez spóźnialskich kierowców w części trafiłyby na Fundusz Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, czyli na infrastrukturę służącą bezpieczeństwu w ruchu drogowym. Część otrzyma Transportowy Dozór Techniczny, który pełnił rolę organu nadzorującego SKP. – Wreszcie część tych środków chcemy przekazać do stacji diagnostycznych, czyli byłby to dodatkowy dochód SKP – wyjaśnił Bukowiec. Siedząca obok dyrektor Departamentu Transportu Drogowego Renata Rychter podpowiedziała wiceministrowi, że do SKP trafiałoby 30 proc. opłaty karnej wnoszonej przez kierowców.

Kara za spóźnienie na badanie techniczne to kiepski pomysł?

Entuzjazmu wiceministra nie podziela środowisko właścicieli SKP. – Mam wątpliwości, czy karanie kierowców za spóźnienie to dobry pomysł. Taka dodatkowa opłata mogłaby słusznie zostać uznana przez właścicieli pojazdów za daninę na rzecz państwa, której poborcami byliby niestety diagności – zauważa Andrzej Dąbrowski. – Należałoby uznać pewne opóźnienie np. 3-miesięczne za graniczne i dopiero po takim czasie naliczać opłatę karną. Jednak nie za naszym pośrednictwem. Nie chcemy być tymi "złymi" którzy dla zasilania budżetu instytucji państwowych dostaną dodatkową funkcję poborcy "kar"– broni się właściciel stacji.

Jego zdaniem w dobie rozwiniętych systemów informatycznych odpowiednie organy mogą same wyłuskać spóźnialskich kierowców z bazy CEPiK i wezwać ich do zapłaty. – Poza tym w założeniach przyjętych przez resort infrastruktury nie została uwzględniona rola ministerstwa finansów, które to opłatę karną musiałoby zwolnić z obciążenia zarówno podatkiem VAT jak i dochodowym, gdyż stacje pobierając te opłaty musiałyby je przecież fiskalizować. Gdyby miało być inaczej, to te 30 proc. z opłat karnych przewidziane dla stacji byłyby może nawet niewystarczające na podatki do zapłacenia przez właścicieli SKP od całej pobranej opłaty karnej – przestrzega Dąbrowski.

Badanie techniczne samochodu / PAP / Marcin Bielecki

Na badanie techniczne 30 dni wcześniej. Przegląd ważny 13 miesięcy

Wiceminister zapowiedział również, że badanie techniczne będzie można przeprowadzić na 30 dni przed datą kolejnego przeglądu. Resort wziął pod uwagę, że właściciel auta nie zawsze może być na SKP w wyznaczonym dniu np. ze względu na zaplanowany wyjazd zagraniczny. Jednocześnie okres ważności badania technicznego zostanie wydłużony o miesiąc do 13 miesięcy.

Badanie techniczne droższe co roku. Ile zapłacą kierowcy?

– Chcemy jeszcze w 2025 roku systemowo zmienić stawki opłat za badanie techniczne, a mianowicie cenę powiązać z obiektywnym i niezależnym od systemu badań technicznych wskaźnikiem, tak aby zapewnić cykliczną waloryzację tych opłat – powiedział Stanisław Bukowiec, wiceminister infrastruktury. – W planach jest powiązanie tej stawki ze średnim wynagrodzeniem za pracę obliczonym na podstawie czwartego kwartału w danym roku. W efekcie ta stawka za badanie techniczne pojazdów byłaby co roku waloryzowana o tenże wskaźnik – wyjaśnił.

Podstawą do opracowania nowego cennika badań technicznych będzie analiza kosztów prowadzenia działalności SKP, którą ministerstwo zleci ekspertom z Instytutu Transportu Samochodowego. Jakiej podwyżki mogą spodziewać się kierowcy? Doniesienia RMF FM o tym, że opłata za badanie techniczne samochodu miałaby wzrosnąć o ponad 20 proc. okazują się nieprawdą. Renata Rychter, dyrektor Departamentu Transportu Drogowego w ministerstwie zaprzeczyła tym informacjom.

– Właściciele SKP oczekują kwoty nie mniejszej niż 246 zł brutto. To uczciwa cena, by zadbać o zrujnowane obecną sytuacją przedsiębiorstwa, dać godne podwyżki diagnostom i przygotować się na wyzwania związane z reformą systemu badań, którym w ogromnej większości się nie sprzeciwiamy, ale co do wielu założeń mamy również obiekcje – powiedział Andrzej Dąbrowski.

Badanie techniczne samochodu / dziennik.pl / Maciej Lubczyński

260 zł to właściwa cena za badanie techniczne auta

Oczekiwania branży nakreślił także Artur Sałata, wiceprezes Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Komunikacji RP i koordynator ds. SKP. Posłużył się wyliczeniami, w których podstawą jest minimalne wynagrodzenie za pracę. Wynika z nich, że opłata za przeprowadzenie okresowego badania technicznego samochodu osobowego kategorii M1 stanowiła w 2004 roku 11,9 proc. minimalnego wynagrodzenia (824 x 11,9 proc. = 98 zł). Aktualnie jest to 2,1 proc. (4666 x 2,1 proc. = 98 zł). Jego zdaniem, gdyby posłużyć się wskazanymi zależnościami, to obecnie opłata za okresowe badanie techniczne auta wynosiłaby dokładnie 555 zł (4666 x 11,9 proc. = 555 zł). – Minister Infrastruktury zapewne nie zgodzi się, aby "przegląd" kosztował 555 zł. Jednak uważamy, że 260 zł brutto za badanie techniczne samochodu osobowego, o które zabiegamy jest właściwą kwotą, która pozwoli na normalne prowadzenie działalności, przy założeniu, że będzie waloryzowana każdego roku – ocenił.

Badanie techniczne samochodu osobowego dziś kosztuje 98 zł brutto. Z tego po odliczeniu podatków przedsiębiorcy prowadzącemu Stację Kontroli Pojazdów zostaje 70 zł. W przypadku auta wyposażonego w instalację gazu LPG z kieszeni trzeba wyjąć 162 zł, a właściciel SKP dostaje 116 zł. Przegląd okresowy motocykla to 62 zł, a ciężarówki 153 zł. Stawki ustalono w 2004 roku i od tamtej pory nie drgnęły.

Koniec wycinania filtrów DPF? Ministerstwo Infrastruktury kręci bat na kierowców

Z wprowadzeniem zmian w opłatach za badania techniczne powiązane są zmiany w wyposażeniu stacji. Lista obejmuje m.in. wymianę obecnie stosowanych przez SKP dymomierzy na liczniki cząstek stałych, które pozwalają wykryć, czy pojazd z silnikiem Diesla ma uszkodzony lub wycięty filtr DPF. Rządowa strona zapewnia o pracach nad odpowiednimi przepisami.

– W Ministerstwie Infrastruktury także trwają prace nad wdrożeniem rozwiązań prawnych umożliwiających skuteczne eliminowanie z ruchu drogowego, przez uprawnione służby, pojazdów z uszkodzonymi lub zmanipulowanymi układami oczyszczania spalin jednostek napędowych w pojazdach wykorzystywanych w transporcie drogowym oraz pojazdów z usuniętymi filtrami cząstek stałych DPF. Szczegółowe rozwiązania zostaną zawarte w akcie prawnym, po zakończeniu prac powołanej grupy eksperckiej – powiedziała dziennik.pl Anna Szumańska, rzecznik prasowy MI.

Masz samochód z silnikiem Diesla i wyciąłeś DPF?

Dziś na SKP do kontroli pojazdów z silnikami Diesla używa się dymomierzy (przynajmniej powinno). Bada się nim przepuszczalność światła w spalinach. Jednak w przypadku nowych samochodów spełniających normy Euro 5 i wyższe to urządzenie jest zwyczajnie nieskuteczne. Dlaczego?

Wiele nowych aut ma zainstalowane ograniczniki prędkości obrotowej na postoju. Silnika nie da się "wkręcić" wyżej jak na przykład 1500 obr./min. A pomiaru dymomierzem należy dokonać przy pełnej prędkości obrotowej, nawet powyżej 4000 obr./min. Urządzenie liczy średnią z trzech pomiarów. Dlatego gdy diagnosta wykonuje pomiar dymomierzem, kierowcy boją się, czy nie dojdzie do uszkodzenia silnika. W skrajnych przypadkach, gdy jest on mocno wyeksploatowany, może dojść do rozbiegania silnika. Naturalną konsekwencją zastosowania liczników cząstek stałych będzie wzrost liczby badań z wynikiem negatywnym. Wielu kierowców zapewne się zdziwi.

Bez ponownego montażu DPF o pozytywnym wyniku badania technicznego nie ma mowy. A to oznacza koszt na poziomie kilku tysięcy złotych w zależności od marki i modelu auta. Czy będą kary za wycięcie DPF? Tym powinno zająć się Ministerstwo Sprawiedliwości.

Spaliny samochodowe / Parlament Europejski