Auto na wodór - alternatywa dla elektryka?

Entuzjaści wodorowego napędu widzą w nim ratunek dla motoryzacji, a sceptycy mówią krótko "to się nie opłaca". Gdy w nasze ręce wpadła wodorowa Toyota Mirai, postanowiliśmy sprawdzić, jak tankuje się taki samochód, ile kosztuje przejechanie 100 km i czy jest to alternatywa dla coraz popularniejszych aut elektrycznych na baterie.

Tankowanie wodorowej Toyoty Mirai / dziennik.pl / Maciej Lubczyński
Reklama

Pierwsza ogólnodostępna stacja tankowania wodoru w Warszawie sprawiła, że mieszkańcy stolicy mogą już śmiało użytkować auta typu FCEV. Trudno spodziewać się jednak, by dzięki temu na parkingach zaroiło się od wodorowych samochodów - to bardzo niszowy typ napędu, a w polskich salonach dostępny jest dziś w zasadzie tylko jeden model z ogniwami paliwowymi czyli właśnie Toyota Mirai. Na rynku wtórnym możemy kupić też Hyundaie Nexo, co nie zmienia faktu, że póki co, auta na wodór to totalna egzotyka. Czy kiedyś to się zmieni?

Reklama

Toyota Mirai - jedziemy tankować

Odebraliśmy kluczyki do Miraia i ruszyliśmy na stację zlokalizowaną na warszawskim Ursynowie. Przy ul. Tango postawiona została stacja Neso, czyli samoobsługowy obiekt, na którym można zatankować do 10 aut na godzinę. Skąd ta liczba?

Tankowanie wodoru trwa nieco dłużej niż tankowanie paliwa, a oprócz tego, dystrybutor potrzebuje paru minut przerwy między każdym tankowaniem. Wynika to z konieczności wyrównania ciśnienia w zbiornikach - wodór przechowywany jest w mocno skompresowanej postaci.

Tankowanie wodorowej Toyoty Mirai / dziennik.pl / Maciej Lubczyński
Reklama

Ile trwa tankowanie wodoru?

Podjeżdżamy pod dystrybutor - na stacji Neso są dwa. Jeden z nich służy do tankowania autobusów i ciężarówek. Ten dla aut osobowych jest niskociśnieniowy i właśnie do niego podłączamy Toyotę Mirai. To był falstart - okazuje się, że tankowanie należy poprzedzić płatnością. Tym razem wczytujemy się w instrukcję i czeka nas miłe zaskoczenie. Wraz z Toyotą Mirai odebraliśmy kartę flotową do tankowania, ale na wodorowej stacji możemy zapłacić blikiem lub dowolną kartą płatniczą. To zaleta względem stacji ładowania aut elektrycznych, które najczęściej wymagają konta, aplikacji lub zamówionej wcześniej karty zbliżeniowej. Mała rzecz, a cieszy. Po uiszczeniu opłaty podpinamy pistolet, który należy zacisnąć w gnieździe ładowania, a następnie wciskamy zielony przycisk. I czekamy, bo tankowanie trwa kilka minut - w tym czasie kobiecy głos dobiegający z urządzenia tłumaczy, że uzupełnianie paliwa jest przerywane i potrwa parę chwil. Po zakończeniu tankowania paliwa jesteśmy proszeni o odłożenie pistoletu na miejsce, a cały proces wieńczą podziękowania za jazdę autem wodorowym.

Tankowanie wodorowej Toyoty Mirai / dziennik.pl / Maciej Lubczyński

Ile kosztuje tankowanie wodoru?

Po sprawdzeniu ceny tankowania miny trochę rzedną. Wodór na stacji Neso kosztuje 69 zł za kilogram, a zbiorniki Toyoty mieszczą 5,6 kg paliwa. Daje to 386,40 zł za pełny bak, na którym według producenta przejedziemy nawet 650 km. Nie brzmi to źle, choć w praktyce zużycie wodoru bywa większe niż deklarowane 0,84 kg na 100 km. "Katalogowy" rezultat da się uzyskać, ale wymaga to optymalnych warunków atmosferycznych i niskich, miejskich prędkości. Dlaczego mówimy o pogodzie? Bo, choć nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, auta typu FCEV to tak naprawdę samochody elektryczne, które zamiast dużych akumulatorów, wożą na pokładzie swoją własną elektrownię wodorową. Toyota Mirai produkuje prąd, który następnie służy do zasilania napędu elektrycznego. Wiele z jego komponentów zostało zaczerpnięte z hybrydowego napędu Toyoty.

Tankowanie wodorowej Toyoty Mirai / dziennik.pl / Maciej Lubczyński

Ile wodoru zużywa Toyota Mirai?

Podczas przejażdżki po Warszawie w jesienny dzień udało nam się uzyskać zużycie na poziomie 1,1 kg/100 km. Oznacza to, że za przejechanie 100 km zapłacimy 76 zł. Koszty eksploatacji są więc porównywalne do paliwożernego auta spalinowego lub elektryka, którego ładujemy na miejskich, szybkich ale bardzo drogich stacjach ładowania. Auto na wodór, w obecnej sytuacji nie jest więc wyborem dla tych, którzy chcą oszczędzać - jeśli rozważamy wyłącznie aspekt ekonomiczny, nadal trudno o lepszy wybór niż elektryk ładowany z domowego gniazdka i energii słonecznej, a jeśli większość kilometrów pokonujemy w trasie - nowoczesny, oszczędny diesel…

Stacje tankowania wodoru w Polsce

Czym wyróżnia się wodorowy Mirai? To tak naprawdę auto elektryczne, którego zasięg możemy zwiększyć o kilkaset kilometrów w ciągu kilku minut. Zalety są więc zbliżone do tych z elektryków - cisza podczas jazdy, mniejsze zużycie klocków i tarcz hamulcowych, a także brak lokalnych emisji. Mirai ma co prawda rurę wydechową, ale wydostaje się z niej wyłącznie woda. Picie produktu ubocznego reakcji chemicznej nie jest wskazane - to czyste H2O, pozbawione jakichkolwiek minerałów. Trochę jak kondensat z klimatyzacji czy woda z suszarki do ubrań.

Tankowanie wodorowej Toyoty Mirai / dziennik.pl / Maciej Lubczyński

Gdyby infrastruktura do tankowania była lepiej rozwinięta, moglibyśmy mówić o ciekawej alternatywie do aut typu BEV. Spółka, która postawiła stację Neso ma w planach kolejne obiekty - budowy trwają m.in. w Trójmieście i Rybniku, a kolejne stacje mają powstać także w Lublinie i Wrocławiu. Międzymiastowe podróże będą więc wkrótce możliwe i całkiem wygodne. Choć wodorowe auta nie są tak do końca nowością (technologia znana jest już od wielu lat), ostatnio mówi się o nich coraz głośniej. Czekają nas więc ciekawe lata - Toyota od lat bada niekonwencjonalne rodzaje napędu, ale czy do wodorowego wyścigu zbrojeń dołączą kolejne marki? Pożyjemy, zobaczymy.

Tankowanie wodorowej Toyoty Mirai / dziennik.pl / Maciej Lubczyński