Marek Wawrzeniec jest jednym z pierwszych polskich kierowców, którzy w październiku 2020 roku odebrali Volkswagena ID.3 z limitowanej serii 1ST. Mimo panującej sytuacji już w maju spakował manatki, naładował 58 kWh akumulator i ruszył w podróż, która prowadziła przez Słowację, Węgry, Rumunię, Serbię, Macedonię, Albanię i Czarnogórę, aż do Chorwacji.

Reklama

Nie było strachu?

Marek Wawrzeniec: Dalekie wycieczki nie są dla mojej żony i dla mnie niczym nowym. Od 2006 roku podróżujemy z żoną motocyklem, który ma już prawie 250 tys. km przebiegu. W tym roku postanowiliśmy sprawdzić, jak spisze się nasz nowy samochód elektryczny w dłuższej trasie. Przyznaję, że największym problemem w obecnym pandemicznym czasie był wybór celu wycieczki: w głowie kłębiło się od pomysłów (braliśmy pod uwagę m.in. Izrael albo Maroko), ale ze względów czasowych i logistycznych wybraliśmy Chorwację. Od października aż po dziś nasz ID.3 pokonał już 18 tys. km. To dowód na to, że – wbrew obiegowym opiniom – samochód elektryczny nadaje się nie tylko do miejskiej eksploatacji.

Marek Wawrzeniec i Volkswagen ID.3 w podróży przez osiem państw w osiem dni / Marek Wawrzeniec / Marek Wawrzeniec

Jak zaplanować podróż samochodem elektrycznym i to aż przez osiem państw w czasach pandemii?

Sporo czytałem, zwłaszcza sprawdzając regulacje obowiązujące w poszczególnych państwach, związane z pandemią COVID-19. Teoretycznie w przypadku tranzytu w większości krajów nie są potrzebne testy na obecność wirusa, a kwestię wjazdu do Chorwacji odłożyłem w czasie, ograniczając się tylko do zarejestrowania wyjazdu na stronie rządowej Chorwacji. Szukałem też informacji na temat infrastruktury, pozwalającej nam na zaplanowanie ładowania samochodu w trasie. Posiłkowałem się głównie aplikacjami, takimi jak A Better Routeplanner (ABRP) czy PlugShare. Obyło się bez większych problemów, choć np. w Tiranie hotel, który w Internecie deklarował posiadanie ładowarki do samochodów elektrycznych, okazał się mieć do zaoferowania wyłącznie zwykłe gniazdko. To jednak też nie okazało się niczym strasznym – po nocy spędzonej w tym hotelu znacząco zwiększyliśmy zasięg samochodu.

Marek Wawrzeniec w podróży elektrykiem przez osiem państw w osiem dni / Marek Wawrzeniec / Marek Wawrzeniec
Reklama

Pierwsze ładowanie?

Podróż rozpoczęła się w Pacanowie. Trasa mijała nam bezproblemowo: pierwszy raz ładowaliśmy samochód na Węgrzech, za pośrednictwem karty WeCharge. Węgry były też krajem, w którym podczas całej naszej podróży na drogach widzieliśmy najwięcej samochodów elektrycznych. Drugi raz skorzystaliśmy z ładowarki znajdującej się pod hotelem w Rumunii. Wówczas przejechaliśmy przez Serbię, do Macedonii. Tam ładowaliśmy ID.3 w hotelu w Skopje, który szczęśliwie posiadał aż dwie ładowarki naścienne. Następnie już po przejechaniu niespełna 200 km skorzystaliśmy z punktu ładowania w Ochrydzie. Tam z uwagi na tłok w miejscu, w którym była zlokalizowała ładowarka, trudno było mówić o zachowaniu dystansu społecznego – można powiedzieć, że dostęp do niej musieliśmy sobie wywalczyć.

Kolejne długie kilometry pokonywaliśmy raczej niespiesznie. Zatrzymywaliśmy się w kilku miastach na chorwackiej wyspie Hvar, które bardzo często robiły dość ponure wrażenie: opustoszałe z uwagi na pandemię starówki czy główne bulwary na długo zostaną nam w pamięci. Natomiast w kontynentalnej części Chorwacji nie brakowało zatłoczonych miejsc.

Polak w osiem dni przejechał przez Słowację, Węgry, Rumunię, Serbię, Macedonię, Albanię i Czarnogórę, aż do Chorwacji / Marek Wawrzeniec / Marek Wawrzeniec

A jak ze zużyciem energii?

Podobnie jak na trasach pokonywanych motocyklem, raczej nie poruszałem się autostradami. Maksymalna prędkość, z jaką jechaliśmy podczas naszej wyprawy wynosiła około 120 km/h, na autostradzie w Serbii. ID.3 potrafił nas pozytywnie zaskoczyć: na trasie z Ochrydy do Tirany drogą SH3, gdzie sporą część tego odcinka pokonywaliśmy jadąc w dół, za sprawą rekuperacji samochód zużył 10,8 kWh (średnia prędkość wyniosła niespełna 50 km/h). Etap z Tirany do Dubrovnika bez większych problemów przejechaliśmy na jednym ładowaniu. Warto wspomnieć, że w Chorwacji po raz pierwszy poproszono nas o okazanie testu na obecność wirusa i gdybyśmy go nie mieli, pozwolono by nam tylko na 12-godzinny tranzyt. Na szczęście podano nam adres w Czarnogórze, gdzie mogliśmy taki test zrobić. Swoją drogą, u przedstawiciela Frontexu duże zainteresowanie wzbudziły dokumenty naszego samochodu – wydaje mi się, że po prostu wcześniej nie spotkał się z takim modelem.

Średnie zużycie na całej trasie wyniosło 14,5 kW/100 km / Marek Wawrzeniec

Ładowanie samochodu elektrycznego podczas takiej wyprawy to udręka?

Najkrótsza przerwa na ładowanie ID.3 podczas całej podróży miała miejsce w Zagrzebiu. Udało mi się znaleźć punkt ładowania oferujący moc ponad 150 kW. To była zdecydowanie najkrótsza z naszych przerw – nie ma jednak co ich demonizować, większość z nich planowaliśmy w miejscach, w których i tak zamierzaliśmy spędzić nieco więcej czasu. Oczywiście nie da się ukryć, że gęsta sieć punktów szybkiego ładowania znacząco usprawniłaby naszą podróż. To jedna z głównych barier stojących na drodze rozwojowi elektromobilności. Po ośmiu dniach podróży, ID.3 pokonał ponad 3000 km, na całej trasie zużywając średnio około 14,5 kW/100 km.

Gęsta sieć punktów szybkiego ładowania znacząco usprawniłaby podróż / Marek Wawrzeniec

Czy da się porównać wyprawę motocyklem i samochodem elektrycznym?

Cała droga minęła nam komfortowo, naturalnie także w znacznie większej ciszy niż w przypadku jazdy motocyklem. Co ciekawe, technicznie istnieją pewne podobieństwa między tymi pojazdami, jak choćby napęd na tył. ID.3 tak jak i motocyklem bardzo dobrze pokonuje się zakręty, bardzo fajnie jeździ się nim w górach, choć przyznam, że wówczas trudniej jest planować zużycie energii. Jeśli miałbym wskazywać na mankamenty samochodu, jest to widoczność przy słupku A z lewej strony, która przy pokonywaniu zakrętów stanowiła pewne utrudnienie. Niemniej jednak, w całej trasie samochód spisał się bez zarzutu.

Następny cel?

Marzę o wycieczce do Turcji, na którą tylko rzuciłem okiem przy okazji powrotu z Izraela. Kuszą mnie wspaniałe widoki i kręte drogi pomiędzy Mersine a Bodrum. Wiele wskazuje na to, że będę miał okazję sprawdzić ID.3 na tamtejszych trasach.

<p>Marek Wawrzeniec i Volkswagen ID.3 w podróży przez osiem państw w osiem dni</p> / Marek Wawrzeniec / Marek Wawrzeniec
Marek Wawrzeniec i Volkswagen ID.3 w podróży przez osiem państw w osiem dni / Marek Wawrzeniec
Marek Wawrzeniec i Volkswagen ID.3 w podróży przez osiem państw w osiem dni / Marek Wawrzeniec / Marek Wawrzeniec