Koronawirus sprawił, że w kwietniu rynek samochodowy w Polsce zanotował największy spadek – liczba rejestracji nowych aut okazała się mniejsza o 67 proc. rok do roku. Teraz po pierwszych 20 dniach maja statystyki nie wyglądają już tak dołująco...
– Kolejny raport i znów nieco więcej optymizmu. Notowany spadek w liczbie rejestrowanych aut się zmniejszył. Wyniósł na koniec drugiej dekady maja około 50 proc. – powiedział dziennik.pl Wojciech Drzewiecki, szef Instytutu Badania Rynku Motoryzacyjnego Samar. – Jeżeli dotychczasowy trend się utrzyma, na koniec miesiąca spadek zbliży się do 40 proc. Wciąż liczba duża, ale mimo wszystko, w porównaniu do wyniku z poprzedniego miesiąca niesie ze sobą nutkę optymizmu – dodał.
Światełko w pandemicznym tunelu
W ciągu dwóch dekad maja zarejestrowanych zostało 11,5 tys. samochodów osobowych, to o połowę mniej w porównaniu do tego samego okresu 2019 roku. Ponad 30 proc. do 1,9 tys. spadła liczba rejestracji aut dostawczych. Łącznie na rynek trafiło 13,4 tys. pojazdów do 3,5 tony (mniej o 48 proc.).
– Choć to nadal spory spadek, jednak jest on niższy niż ten zanotowany po pierwszych 10 dniach maja czy w kwietniu. Wydaje się, że klienci zaczynają odwiedzać salony sprzedaży, co daje nadzieję, że wynik całego maja będzie lepszy niż pierwotnie zakładano – ocenił Drzewiecki. Jego zdaniem wzmożona aktywność nie oznacza jeszcze, że sytuacja wróciła do normy. Zakup samochodu jest rozłożony w czasie, a od pierwszej wizyty w salonie do finalizacji umowy i rejestracji auta w urzędzie komunikacyjnym upływa często wiele miesięcy
– Zatem majowe rejestracje to w części rezultat decyzji zakupowych podjętych jeszcze na przełomie ubiegłego i obecnego roku, czyli przed nadejściem pandemii. Cieszy też, że auta zamówione kilka miesięcy temu zaczną wkrótce napływać do kraju, umożliwiając dilerom ich wydanie, a co za tym idzie wygenerowanie niewielkiej marży. Można mieć nadzieję, że obecne wizyty w salonach przełożą się w następnych tygodniach i miesiącach na poprawę wyników – skwitował szef instytutu Samar.
Najpopularniejsze auta w czasie epidemii
A jakie samochody Polacy kupowali najczęściej? Liderem rynku jest Toyota, która w ciągu pierwszych 20 dni maja zanotowała 1764 rejestracji. Co ciekawe, auta tej firmy są najpopularniejsze wśród klientów indywidualnych (656 rejestracji do 20 maja). Na rynku flotowym japoński producent zajął 2. miejsce z wynikiem 1108 aut. Bestsellerem dwóch dekad maja jest Corolla (484 egz.). Zresztą Toyota nie ustępuje z pierwszego miejsca od początku roku (do 20 maja 21 705 zarejestrowanych aut) i trzyma w garści ponad 15 proc. rynku (wzrost z 11,4 proc. rok do roku). Koronę nad Wisłą od stycznia do 20 maja także trzyma Corolla, której zarejestrowano 6584 szt. (20 proc. udział w segmencie kompaktów).
Skoda z liczbą 1477 aut zarejestrowanych przez dwie dekady maja zasłużyła na srebrny medal. Do wyniku najbardziej przyczyniły się Fabia i Octavia, odpowiednio: 398 egz. i 394 szt.
Kia zdobyła brąz (793 egz.), a najczęściej wybieranym modelem Koreańskiego producenta był Ceed (215 aut).
Dalej w Top10 kolejno są: Volkswagen (761 rejestracji), Renault (685), BMW (681), Dacia (645), Mercedes (639), Ford (480) i Hyundai (467).
Największe spadki w Top20 polskiego rynku zaliczyły: Mazda (-87 proc.) i Subaru (-73 proc.).
Top 10 modeli
Miejsce | Marka i model | Liczba rejestracji po 20 dniach maja |
1 | Toyota Corolla | 484 |
2 | Skoda Fabia | 398 |
3 | Skoda Octavia | 394 |
4 | Toyota RAV4 | 392 |
5 | Renault Clio | 386 |
6 | Dacia Duster | 333 |
7 | Toyota Yaris | 298 |
8 | Volkswagen Golf | 244 |
9 | Kia Ceed | 215 |
10 | Toyota C-HR | 203 |
Jaki będzie 2020 rok na rynku?
W ocenie analityków rynku obecna sytuacja jest efektem związanego z epidemią koronawirusa ograniczenia aktywności społeczeństwa i działalności wielu przedsiębiorstw oraz czasowego wstrzymania pracy fabryk i łańcuchów dostaw, a w konsekwencji również recesji. Co więcej, kryzys spowodowany pandemią nałożył się na problemy niektórych producentów z zapewnieniem dostępności samochodów na początku roku w wyniku nowych, zaostrzonych norm emisji spalin.
Sytuacja w Polsce jest jednak lepsza niż średnio w Europie, gdzie w kwietniu tego roku sprzedano o 80 proc. samochodów mniej rok do roku, a w niektórych europejskich krajach sprzedaż spadła o 97-98 proc. Analiza trendów rynkowych pokazuje tendencję wzrostową, rośnie także zainteresowanie klientów kontaktem z salonami. ACEA przewiduje, że sprzedaż samochodów w Europie w tym roku zmniejszy się o 25 proc. w porównaniu do roku poprzedniego, zatem obecnie notowane spadki o kilkadziesiąt procent będą prawdopodobnie sytuacją krótkotrwałą. Prognozy dla Polski oscylują w okolicy -20 proc.
Nowe wyposażenie i normy. Samochody zdrożeją
Koronawirus spowodował też zmiany w zachowaniu ludzi. Jak wynika z raportu Instytut Badań Zmian Społecznych, po pandemii udział osób poruszających się głównie autem wzrośnie o 5 proc. do 80 proc., co oznacza, że część korzystających głownie z komunikacji miejskiej będzie zainteresowanych zakupem samochodu. Już teraz widać rosnące zainteresowanie małymi, miejskimi samochodami oraz autami używanymi. Wpływ na ceny aut ma zarówno spadek popytu, jak i mniejsza podaż, ograniczona przez czasowe zamknięcie fabryk oraz niewielką dostępność nowych samochodów na początku roku, wynikającą z nowych norm emisji spalin. Na ceny samochodów ma wpływ także wzrost kosztów działalności firm motoryzacyjnych oraz wzrost kursu euro względem złotówki.
Nowe wymogi dotyczące obowiązkowego wyposażenia także przełożą się na zmiany w cennikach – od 20 grudnia 2020 roku każdy nowy samochód wyjeżdżający z salonu będzie musiał być obowiązkowo wyposażony w kolejny gadżet – radio DAB. Szacuje się, że tylko ten dodatek zwiększy cenę o ok. 500 zł. Na styczeń 2021 roku zaplanowano także kolejne zaostrzenie norm emisji spalin. Te wszystkie czynniki mogą spowodować wzrost cen samochodów w nadchodzących miesiącach. Dziś jest jeszcze możliwość zakupu samochodu w cenie sprzed pandemii w przypadku tych aut, które zostały sprowadzone do Polski przed kryzysem.