Postulat wprowadzenia ustalonego odgórnie udziału procentowego samochodów na prąd w rynku motoryzacyjnym całej Unii Europejskiej jest elementem pięciopunktowego planu Schulza, o którym informuje w piątek dziennik "Sueddeutsche Zeitung". Celem Schulza jest wzmocnienie niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego, którego prestiż mocno ucierpiał wskutek afery ze spalinami.
Polityk SPD wezwał niemieckich inwestorów do większego zaangażowania w rodzimą produkcję akumulatorów dla przemysłu motoryzacyjnego. - Niemieccy producenci muszą w dziedzinie samochodów na prąd poprawić swoje umiejętności - ocenił. Jego zdaniem amerykańscy producenci w rodzaju Tesli zbyt długo byli traktowani w Niemczech "z pobłażaniem". Niemiecki przemysł motoryzacyjny nie może sobie pozwolić na dalsze "zadzieranie nosa" - powiedział Schulz.
Kandydat na kanclerza zapowiedział zwołanie na jesieni drugiego "szczytu motoryzacyjnego" w celu oceny wyników poprzedniego spotkania zorganizowanego na początku sierpnia.
Przedstawiciele niemieckiego rządu, władz lokalnych i niemieckie koncerny motoryzacyjne uzgodnili podczas tego spotkania działania mające ograniczyć emisję spalin przez samochody z silnikiem Diesla. Producenci aut zobowiązali się do modernizacji na własny koszt oprogramowania silników w 5,3 mln pojazdów.
Minister transportu Alexander Dobrindt zapowiedział, że bezpłatna modernizacja oprogramowania obejmie pojazdy o klasie emisji Euro 5 i Euro 6, przede wszystkim marki Volkswagen (3,8 mln), Daimler (900 tys.) i BMW - 300 tys. Producenci szacują koszt tej akcji na pół miliarda euro. Zdaniem uczestników Narodowego Forum Diesla pozwoli to na obniżenie emisji dwutlenku azotu w miastach o 25 do 30 proc.
Zdaniem części uczestników wyniki szczytu są niesatysfakcjonujące. Zdaniem Schulza producenci samochodów powinni zostać zobowiązani do zamontowania w samochodach z silnikami Diesla na własny koszt katalizatorów, a nie tylko do modernizacji oprogramowania.
Od dwóch lat niemiecki przemysł motoryzacyjny wstrząsany jest skandalami związanymi z nielegalnymi praktykami, których celem było zaniżanie za pomocą specjalnego oprogramowania wyników pomiarów zawartości tlenków azotu w spalinach silników Diesla.
Pierwszym niemieckim koncernem motoryzacyjnym, któremu udowodniono stosowanie nielegalnych praktyk, był Volkswagen. W następstwie dochodzenia podległej rządowi USA Agencji Ochrony Środowiska (EPA) Volkswagen przyznał się we wrześniu 2015 roku do zainstalowania w łącznie około 11 mln samochodów oprogramowania pomagającego fałszować wyniki.
Oprogramowanie to, znane pod angielską nazwą "defeat device" (urządzenie udaremniające), w celach oszczędnościowych wyłączało system neutralizowania tlenków azotu podczas normalnej eksploatacji samochodu i włączało go po rozpoznaniu, że silnik poddawany jest testom. O manipulacje oskarżane są także m.in. firmy Porsche i Audi należące do koncernu Volkswagen oraz inne koncerny.