Po wypadku premier Beaty Szydło w Oświęcimiu poseł PO Krzysztof Brejza wystąpił z interwencją do szefa Biura Ochrony Rządu. Wysłał do niego 11 pytań dotyczących tego zdarzenia oraz jego okoliczności. I właśnie została zaspokojona jego ciekawość, a przynajmniej częściowo.
- BOR w odpowiedzi na moje pismo podało datę zakupu opancerzonego audi oraz kwotę, jaką za nie zapłacono. Skandalem jest zniszczenie tak drogiego pojazdu zaledwie 2 miesiące po jego przejęciu przez BOR. Ta limuzyna kosztowała ogromny majątek - ponad 2,5 mln zł z pieniędzy podatników. Mają rozmach, ale w negatywnym tego słowa znaczeniu - powiedział dziennik.pl Brejza.
BOR nie nacieszyło się opancerzonym Audi
BOR straciło dane o prędkości kolumny Szydło. Zniszczony zapis?
Pułkownik Kędzierski stwierdził w odpowiedzi, że żaden z samochodów z kolumny nie był wyposażony w wideorejestrator. Przyznał jednak, że auta biorące udział w zdarzeniu w Oświęcimiu są wyposażone w komputery pokładowe. Ale i to słaba pociecha. - Pojazdy będące w dyspozycji BOR nie zarejestrowały prędkości przejazdu oraz innych parametrów związanych z przejazdem - wyjaśnił szef BOR.
- Tu BOR bez ogródek przyznaje, że danych z dwóch pojazdów ochrony już brak. Czyli automatycznie nadpisały się, bo jeżdżono nimi dalej - najprawdopodobniej celowo - zamiast zabezpieczyć zapis do chwili wypadku - zauważa parlamentarzysta PO. - W serwisie od ręki można było odczytać i zgrać parametry przejazdu dwóch aut ochronnych. Nikt tego nie zrobił - dodaje.
BOR po wypowiedzi Brejzy pokusił się o twitterową ripostę. "Komputer pokładowy to nie czarna skrzynka. Nieznajomość możliwości technologicznych urządzeń, nie uprawnia do nadinterpretacji" - odpowiedziało Biuro Ochrony Rządu.
Tajne procedury
Zwierzchnik BOR w odpowiedzi na pytania Brejzy poinformował go też, że "przejazdy służbowe Prezes Rady Ministrów są realizowane na podstawie instrukcji i procedur określających formy i metody realizowanych przez Biuro Ochrony Rządy działań ochronnych. Uwagi na swój charakter są objęte klauzulą tajności."
Z dokumentu wynika jednak, że BOR przesłało do Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie informacje o pobycie premier Szydło na terenie województwa małopolskiego.
Pułkownik Kędzierski stwierdził wreszcie, że kierowca wsiadł za kierownicę opancerzonego audi A8 szefowej rządu ok. 18.00. A do Krakowa na lotnisko przewieziono tego borowca osobnym transportem, który w trasę z bazy BOR wyruszył o 7.29. - Czas wyjazdu dostosowany był do pierwotnego lotu Prezes Rady Ministrów. Przylot do Krakowa miał nastąpić około godz. 15.00. Wyjazd kolumny Biura Ochrony Rządu z Prezes Rady Ministrów Beatą Szydło z lotniska wojskowego Kraków-Balice nastąpił o godzinie 17.59 - zrelacjonował szef BOR.
- Zaprzecza to wcześniejszym informacjom, albowiem ten funkcjonariusz rozpoczął pracę w godzinach porannych - wskazał Brejza.
Ochrona BOR wypuściła świadków?
W ostatnim pytaniu Brejza dociekał, czy pojazdy BOR wyprzedzały kilka innych aut, które odjechały z miejsca wypadku i czy funkcjonariusze chroniący premier Szydło próbowali zatrzymać kierowców tych samochodów - potencjalnych świadków.
Tu pułkownik Kędzierski zasłonił się postępowaniem prowadzonym przez Prokuraturę Okręgową w Krakowie i stwierdził, że tego powodu BOR nie może odnosić się do tych pytań.
Wypadek premier Beaty Szydło
Jak podawała policja, rządowa kolumna trzech samochodów (pojazd premier jechał w środku) wyprzedzała fiata seicento; jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto Beaty Szydło, które następnie uderzyło w drzewo. Poszkodowana została premier, szef jej ochrony, lżejsze obrażenia miał kierowca audi.