Wyrok w tej sprawie, w której przewód sądowy już zamknięto, ma być wydany 17 stycznia. Prokuraturze chodzi teraz o to, by sąd mógł jawnie ogłosić uzasadnienie orzeczenia.
We wtorek Sąd Rejonowy Warszawa-Praga Północ rozpoczął proces 26-letniego Kamila G. oskarżonego o śmiertelne potrącenie w lipcu ub.r. na ul. Targowej 14-letniej Klaudii. G. został wtedy aresztowany.
Jak podał TVN Warszawa, jeden z obrońców mec. Roland Szymczykiewicz złożył we wtorek o wyłączenie jawności procesu, powołując się na ochronę interesu prywatnego oskarżonego. Argumentował, że przez media przelała się fala hejtu, która dotyczyła nie tylko oskarżonego, ale również jego narzeczonej oraz dzieci.
- Np. był taki wpis, żeby znaleźć te dzieci i zrobić tak, żeby nie było już małych piratów - mówił adwokat, według TVN Warszawa. Dodał, że ponadto istnieje realne zagrożenie, iż jawność rozprawy może spowodować kolejną lawinę hejtu.
Prokurator nie sprzeciwił się wnioskowi o wyłączenie jawności. Sędzia Dariusz Leszczyński zdecydował o utajnieniu procesu. Argumentował, że jawność rozprawy mogłaby wywołać zakłócenie spokoju społecznego poprzez niekontrolowane zachowania osób mających wiedzę o przebiegu rozprawy oraz naruszyć ważny interes prywatny tak rodziny zmarłej, jak i oskarżonego.
Jak ustaliła w środę PAP, jeszcze we wtorek sąd za zamkniętymi drzwiami zakończył czynności dowodowe, zamknął przewód sądowy, wysłuchał końcowych przemówień stron i wyznaczył termin ogłoszenia wyroku - na 17 stycznia.
Także w środę prokuratura wniosła sprzeciw od decyzji sądu o utajnieniu procesu. - Prokurator Okręgowy uznał, że nie zaistniały przesłanki pozwalające na wyłączenie jawności procesu i takie stanowisko na rozprawie powinien był zająć prokurator, zgłaszając sprzeciw w trybie art. 360 par. 2 Kpk - powiedział PAP prok. Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Według niego, podstawą decyzji sądu nie mogły być argumenty obrony, a za niepotwierdzoną i nieznajdującą uzasadnienia należy uznać obawę zakłócenia spokoju społecznego.
Prok. Łapczyński dodał, że interes publiczny przemawiał za jawnym rozpatrzeniem tej sprawy, biorąc pod uwagę zainteresowanie opinii publicznej, oburzenie czynem oraz potrzebę uświadamiania społeczeństwu skutków niebezpiecznych zachowań na drogach.
Według prokuratora, wobec faktu, że sprzeciw złożono już po zakończeniu postępowania dowodowego, teraz chodzi o to by choć podanie przez sąd motywów wyroku odbyło się jawnie, a opinia publiczna mogła je poznać.
Biegły ocenił, że w chwili wypadku Kamil G. jechał z prędkością pomiędzy 97 a 106 km/h. Według prokuratury, gdy zbliżał się do przejścia dla pieszych, włączyło się żółte światło. Zdaniem TVN Warszawa, w 2015 r. G. stracił prawo jazdy, po czym był co najmniej trzykrotnie zatrzymywany za jazdę bez uprawnień i trzykrotnie za to skazywany. Mimo to później odzyskał prawo jazdy.
Kto, naruszając, chociażby nieumyślnie, zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, powoduje nieumyślnie wypadek, którego następstwem jest śmierć innej osoby, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Prok. Łapczyński nie podał, jakiej kary żądał prokurator wobec G. w swej mowie końcowej; powołał się na fakt, że na razie obowiązuje niejawność całej sprawy.