Koncern Volkswagen jest uwikłany w skandal z manipulowaniem pomiarami emisji tlenków azotu w swych samochodach z silnikiem Diesla. Przypominamy, że oprogramowanie pozwalające na manipulacje wykryli Amerykanie.
Teraz okazuje się, że wewnętrzna kontrola w VW wykryła także nieprawidłowości dotyczące ustalania emisji dwutlenku węgla w czasie homologowania poszczególnych serii aut.
Manipulacje miały polegać na tym, że podczas certyfikowania niektórych pojazdów z silnikami wysokoprężnymi podawano zbyt niskie wartości emisji dwutlenku węgla, a w konsekwencji zbyt niskie wartości zużycia paliwa. Dotyczy to w większości samochodów z silnikami Diesla.
Nie tylko silniki Diesla
Przedstawiciele koncernu Volkswagen szacuje, że problem może dotyczyć 800 tysięcy pojazdów. Niemiecka prasa cytuje też rzecznika koncernu, który przyznał iż nieprawidłowości takie mogą występować również w silnikach benzynowych, ale tylko na niewielką skalę.
- Od samego początku naciskałem, aby bezwzględnie i w pełni wyjaśnić wszelkie zdarzenia. Nic ani nikt nie może zostać z tego wyłączony. To bolesny proces, ale nie ma innej drogi. Dla nas liczy się jedynie prawda. Jest ona warunkiem gruntownej odnowy, której potrzebuje Volkswagen - powiedział Matthias Müller, prezes zarządu Grupy Volkswagen i dodał, że Volkswagen zrobi wszystko, aby w porozumieniu z odpowiednimi instytucjami opracować dalszy tok postępowania i jak najszybciej doprowadzić do właściwego oznaczenia emisji CO2 w pojazdach, których dotyczą nieścisłości.
Ludzie z Wolfsburga zapewniają, że użytkowanie pojazdów nie jest w żadnym stopniu niebezpieczne. Finansowe ryzyko oszacowano wstępnie na 2 miliardy euro.
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że w Niemczech wysokość podatku drogowego dla samochodów wyprodukowanych po 1 lipca 2009 roku jest uzależniona także od ilości emitowanego CO2. W efekcie wykrycia nowych manipulacji pomiarami spalin może okazać się, że stawki podatku dla aut koncernu Volkswagen były zaniżane.
Porsche też kantowało?
Na chwilę przed ujawnieniem nowej sprawy Volkswagen otrzymał od Amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska (Environmental Protection Agency) informację, że w pojazdach z silnikami 3.0 V6 TDI znajduje się oprogramowanie, które w procesie homologacyjnym nie zostało odpowiednio opisane. Z doniesień prasowych wynikało, że problem miał dotyczyć ok. 10 tys. pojazdów, w tym modele VW touareg z 2014 roku, porsche cayenne z 2015 roku oraz Audi A6, A7, A8 i Q5 (modele rocznikowe 2016).
Koncern Volkswagen zdementował te doniesienia i oświadczył, że w 3-litrowych dieslach V6 nie zainstalowano oprogramowania, które zmienia wartości emisji spalin w niedozwolony sposób. Rzecznik zapewnił zarazem, że Volkswagen będzie w pełni współpracował z EPA, aby całkowicie wyjaśnić tę sprawę.
Komentarze(13)
Pokaż:
..czyli "Gott mit uns!"
____________________
Merkel w swoim haniebnym postępowaniu nie jest i nie była osamotniona!
Ma mentalnych prekursorów, którzy też zaczynali od propagandy, ale potem przeszli do działań praktycznych - bo papierowa robota im się znudziła.
Tak jak chyba i jej.
Swoim perfidnym zwyczajem powiem wprost i z pamięci - a pamięć mam znakomitą!
Otóż przypomniał mi się pewien Austriak - kanclerz zresztą - zupełnie tak jak Merkel. Oni oboje też zaczynali od propagandy!
Ów Austriak, który był (tak jak Merkel oczywiście) wielkim miłośnikiem Volkswagena, czyli samochodu "ludowego" (demokracja w PRL i w NRD też była "ludowa") dla tego ludowego samochodu wybudował nawet sieć autostrad.
Te autostrady miały doprowadzić lud niemiecki (pod wodzą owego Austriaka) do świetlanej przyszłości - ale niestety doprowadziły go tylko do Auschwitz, gdzie wybitni niemieccy specjaliści od silników spalinowych (w Niemczech są tylko specjaliści wybitni!) zaprojektowali doskonały i pomysłowy silnik z rurą wydechową kończącą sie w specjalnej kabinie zwanej potocznie komorą gazową!
I w takich to właśnie kabinach (oczywiście zaprojektowanych przez pomysłowych niemieckich inżynierów i produkowanych masowo jak Volkswageny przez dziarskich, sympatycznych i oczywiście pracowitych i dobrodusznych niemieckich robotników) - w ramach ograniczania w Polsce emisji CO2 (dwutlenku węgla) - już wtedy promowali - zupełnie tak jak dzisiaj - emisję CO (tlenku węgla) na skalę nomen-omen cyklonu, którym to sposobem (oczywiście w celu połączenia się w ramach legendarnej niemieckiej solidarności z ludem pracującym wszystkich krajów Europy!) wymordowali ci niemieccy inżynierowie ramię w ramię z ludem pracującym niemieckich miast i wsi co najmniej milion (a może były to nawet trzy miliony!) ludzi, którzy przypadkowo nie urodzili się jako Niemcy!
Ow kanclerz-Austriak nie zdążył co prawda opatentować swego wynalazku polegającego w istocie na bardzo prostym odpowiednim "zakrzywieniu" rury wydechowej, ale nadrobili to z nawiązką jego niemieccy uczniowie, którzy przy wykorzystaniu sprytnego programu komputerowego trują dziś gazem z zupełnie konwencjonalnej rury wydechowej miliony niczego nie podejrzewających użytkowników samochodów marki Volkswagen oraz przechodniów, czekających karnie i cierpliwie (ordnung muss sein!) na przejściu dla pieszych, aż przejeżdżający właśnie Golf TDI albo inny Passat urozmaici im wedle nowych unijnych norm skład powietrza, które właśnie wdychają!
A obecna "kanclerina" rodem z NRD - przyzwyczajona do miłego sercu i powonieniu każdego enerdowca smrodku, jaki zostawiał za sobą Trabant, z czystym niemieckim sumieniem promuje wyroby firmy "Ludowy Samochód" na całym świecie, wysyłając w ślad za nim w charakterze łapówek walizki pieniędzy, które Niemcy zrabowali tym wszystkim, z których skóry zrobione zostały owe walizki! (dzisiaj ta skóra pochodzi "już tylko" z delikatnego łupienia skóry - bo Merkel jest oczywiście bardzo delikatna! Tak jak Hitler! On też lubił dzieci!).
Dowodem na to jest regularnie od wielu lat "występująca" frekwencja wyborcza, która oscyluje wokół 50%!
Oznacza to ni mniej - ni więcej kompletny brak zainteresowania tej drugiej połowy losami państwa polskiego!
Podejrzewam nawet, że ci ludzie tutejsi nie bardzo są świadomi tego, że na tym terenie zwanym przez nich "tutaj" albo "u nas", albo "ten kraj" istnieje jakiekolwiek państwo!
Żeby bowiem zauważyć państwo lub jego brak - trzeba by sobie uświadomić, czym państwo jest i czym nie jest!
Faktem oczywiście jest, że ta bezładna kupa kamieni państwa wcale nie przypomina, a tylko TO państwo przypomina kupę kamieni!
Podejrzewam jednak, że gdyby tym ludziom tutejszym przedstawić model prawdziwego, dobrze funkcjonującego i poważnego oraz suwerennego państwa, którego zapewne nigdy nie widzieli, a obok wysypać kupę kamieni i kazać im te dwa obiekty porównać - to by nie potrafili opisać różnicy, a może nawet nie potrafiliby jej dostrzec!