Z raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika, że strażom miejskim i gminnym powinno się odebrać mobilne fotoradary. Są to, zdaniem Izby, maszynki do zarabiania pieniędzy, a nie element poprawy bezpieczeństwa na drogach.

Reklama

Padł też zarzut, że lokalizacje fotoradarów nie są konsultowane z policją. Rzeczniczka stołecznej straży, Monika Niżniak zdecydowanie temu zaprzecza. Zapewnia, że także strażnicy pracują tam, gdzie jest zagrożenie wypadkami. Wszystkie lokalizacje są uzgadniane i zgłaszane do Komendy Stołecznej i nikt nie ma zastrzeżeń co do współpracy. Niżniak zaznacza, że miejsca, gdzie są mobilne fotoradary, są wyraźnie oznakowane. Tak samo, jak samochody strażników, którzy prowadzą kontrolę.

Monika Niżniak zapewnia też, że stołeczni strażnicy nie chowają się w krzakach, a miejsca, w których znajdują się radary, są wyraźnie oznakowane. Dodaje, że urządzenia przyczyniają się do poprawy bezpieczeństwa. Z danych, którymi dysponuje straż wynika, że w miejscach, w których prowadzone są kontrole, spada prędkość, a co za tym idzie, nie dochodzi do śmiertelnych wypadków.

Rzeczniczka chwali się, że do straży napływają listy z podziękowaniami za ustawienie fotoradaru od mieszkańców miasta. Monika Niżnika podkreśla, że może się wypowiadać jedynie w imieniu warszawskich funkcjonariuszy.

NIK skrytykowała też policję. Z raportu wynika, że część samochodów drogówki nadaje się tylko do wymiany, a wielu funkcjonariuszy powinno przejść dodatkowe szkolenia.

CZYTAJ TAKŻE: Nowy raport NIK bije w policję, straż miejską i fotoradary. "Zlikwidować inspekcję transportu drogowego" >>>