Nowa plaga. Kradzież kabli z ładowarek do samochodów elektrycznych i hybryd plug-in

Kable do ładowania samochodów elektrycznych i hybryd plug-in stały się nowym obiektem pożądania złodziei. Koncern EnBW, największy niemiecki operator stacji ładowania, w 2025 roku już odnotował ponad 900 kradzieży przewodów w przeszło 130 punktach szybkiego ładowania.

Reklama

Przedstawicielka firmy wylicza, że straty sięgają milionów euro. – Koszt naprawy po kradzieży kabla to średnio 3500 euro na pojedynczy przypadek – wyjaśnia rzeczniczka EnBW cytowana przez agencję dpa. Po przeliczeniu daje to ok. 15 000 zł.

Nawet 21 000 zł straty. W Polsce złodzieje także nie boją się prądu

Na plagę ucinania kabli narzekają również inni operatorzy, w tym EWE Go oraz Ionity, które działa także w Polsce. Ta ostatnia firma mówi o 30 przypadkach kradzieży w Niemczech i przeszło 100 w Europie. – Pojedyncza kradzież kabla powoduje u nas koszty od 2500 do 5000 euro – wyliczyła przedstawicielka Ionity. Czyli nawet ponad 21 000 zł straty. Do tego często naprawiona stacja nie działa zbyt długo, ponieważ przestępcy ponownie ucinają przewody.

W Polsce złodzieje również nie próżnują. Niedawno we Wrocławiu na 11 sprawdzonych ładowarek, aż 10 była pozbawiona przewodów do ładowania. Na Śląsku przestępcy nie oszczędzają stacji ustawionych przy sklepach Biedronka. Proceder rozwija się w ekspresowym tempie. Skąd to zjawisko?

Nowa Skoda Enyaq Kabel do ładowania samochodów elektrycznych zawiera od 4 do 10 kg miedzi / dziennik.pl
Reklama

Dlaczego złodzieje kradną kable do ładowarek elektryków? Dwa powody

Według przedstawicieli EnBW kabel do ładowania samochodów elektrycznych zawiera od 4 do 10 kg miedzi. Za taki przewód złodziej w skupie złomu dostanie ok. 50 euro (ponad 200 zł) – dla jednych to dużo, dla innych mało. Stąd przedstawiciele niemieckiego operatora wskazują także na inne motywy, w tym czysty wandalizm czy celowy sabotaż. W drugim przypadku podłożem może być ideologiczna niechęć do elektomobilności i wszystkiego, co związane z samochodami elektrycznymi. Świadczyć o tym może sposób działania – kabel jest ucinany tuż za prowadnicą, czyli ok. 1 metra od samej stacji, a obcięty kawałek z wtyczką ląduje w pobliskich krzakach czy rowie.

– Każda awaria podważa zaufanie klientów do niezawodności infrastruktury ładowania, a tym samym do praktycznej użyteczności elektromobilności jako takiej – zauważa przedstawicielka Ionity.

Kierowcy tracą zaufanie? Straty liczone w milionach

– Kradzież kabli jest frustrująca pod każdym względem – mówi dpa Volker Rimpler, dyrektor ds. technologii elektromobilności w EnBW. – Kierowcy aut elektrycznych nie mogą wówczas ładować pojazdów, a dla operatorów oznacza to znaczące straty finansowe – dodaje. Firmy starają się walczyć ze złodziejami i wandalami.

Operatorzy stacji ładowania montują dodatkowe oświetlenie czy monitoring wideo. Do tego stosują kable ze specjalną pancerną otuliną odporną na przecięcie oraz systemy, które w czasie rzeczywistym wykrywają niepożądane działania i natychmiast uruchamiają alarm. Tesla i Ionity stosują kable z wkładkami barwiącymi, które pękają przy przecięciu. Takich śladów ciężko jest się pozbyć, stąd skradzione przewody oraz poplamionych barwnikiem sprawców łatwo rozpoznać.

Zmiana prawa pozwoli surowiej karać złodziei i wandali

– Pierwsze doświadczenia pokazują, że próby kradzieży na takich zabezpieczonych stacjach były już przerywane – powiedziała przedstawicielka Ionity i wskazała, że firma testuje również systemy śledzenia (m.in. urządzenia GPS), które umożliwiają lokalizację kabli i utrudniają ich sprzedaż.

Poza wdrażaniem technicznych utrudnień operatorzy apelują do władz o zakwalifikowanie kabli od ładowarek jako elementów infrastruktury energetycznej. Zmiana prawa pozwoli surowiej karać złodziei i wandali.

Kia EV4 przy ładowarce IONITY w Radomsku Kia EV4 / Tomasz Sewastianowicz