- Volvo XC40 Recharge na Bornholmie, czy jazda będzie droższa niż autem spalinowym?
- Elektryczne Volvo XC40 i wyposażenie oraz pojemność bagażnika
- Volvo XC40 Recharge, osiągi jak w motocyklu
- Volvo XC40 Recharge na Bornholmie i krótka radość z przyspieszenia
- Volvo XC40 i zużycie energii, przepisowa jazda po Bornholmie
Samochody elektrycznie przestają być śpiewem przyszłości, a tak naprawdę są już na wyciągnięcie ręki. Dlatego warto zacząć oswajać się z tą technologią. A w dobie kosmicznych podwyżek cen paliwa - po prostu policzyć, by przekonać się, czy auto elektryczne, choć droższe w zakupie, może okazać się tańsze, równie wygodne i dostarczyć frajdy z jazdy.
Żeby zestawić teorię z praktyką, wybraliśmy się na wyspę Bornholm, która urzeka utopijnym krajobrazem i oferuje warunki pozwalające dokładnie zweryfikować osiągi samochodu. Królikiem doświadczalnym było Volvo XC40 Recharge Twin P8 AWD w topowej wersji Ultimate (akumulator o pojemności 78 kWh brutto/75 kWh netto). Następnie postanowiliśmy zabrać XC40 na kołach do Polski. Wszystko po to, żeby sprawdzić, czy diabeł jest aż tak straszny, jak go malują sceptycy. Z całej litanii wybraliśmy dwa sztandarowe twierdzenia: samochody elektryczny "wcale nie są tańsze" i powrót z wakacji "potrwa dwa, a nawet trzy razy dłużej" niż autem spalinowym. Zanim jednak zakręca się koła, warto rozejrzeć się po kabinie elektrycznego XC40…
Volvo XC40 Recharge na Bornholmie, czy jazda będzie droższa niż autem spalinowym?
Elektryczne Volvo XC40 z daleka wyczuwa kluczyk w kieszeni i automatycznie zwalnia zamki. Soczysty odgłos trzaśnięcia drzwiami, ciekłokrystaliczne ekrany witają w krainie elektromobilności. Trzeba przyznać, że cały ekosystem jest intuicyjny i łatwy w obsłudze. Na początku można narzekać na brak fizycznych pokręteł i przycisków do sterowania klimatyzacją. Jednak po wybraniu optymalnej temperatury w trybie automatycznym przez długi czas nie będzie potrzeby, żeby wracać do tych ustawień.
Duży ekran skrywa w sobie nowatorski system Android Automotive OS. To oznacza, że mamy do dyspozycji różne aplikacje, w tym Mapy Google, które można wyświetlać równolegle na ekranie deski rozdzielczej i w widoku wirtualnych zegarów. Urządzenie multimedialne jest cały czas połączone z internetem (nawet za granicą), a podstawowa funkcjonalność aplikacji do nawigowania jest rozszerzona o możliwość wyszukiwania dostępnych ładowarek na trasie oraz w okolicy. Warto zaznaczyć, że algorytm bardzo sprawnie przelicza, kiedy będzie potrzebne ładowanie i odpowiednio wcześniej o tym ostrzega.
Elektryczne Volvo XC40 i wyposażenie oraz pojemność bagażnika
Przy całej nowoczesności przyrządów Volvo nie skąpiło na jakości materiałów - co subtelnie podkreśla także charakterystyczny, przyjemny zapach. W obu rzędach miejsca jest naprawdę wystarczająco dla czterech dorosłych pasażerów. Dlatego można kpić z zarzutów, że akumulatory w elektrykach zabierają miejsce. Fotele (w tym tylna kanapa) pozwalają wygodnie podróżować nawet na długich dystansach, o czym przekonaliśmy przemierzając Bornholm wzdłuż i wszerz.
Jeśli mowa o długich podróżach, to w bagażniku można pomieścić dwie średniej wielkości walizki, dwa plecaki i jeszcze zostanie trochę luzu. Pojemność kufra elektrycznego XC40 w porównaniu z wersją benzynową jest niewiele mniejsza (419 vs 452 litry). W elektryku mamy jeszcze dodatkowy 31-litrowy schowek pod maską – idealny na ukrycie dodatkowych kabli do ładowania.
Volvo XC40 Recharge, osiągi jak w motocyklu
W pogoni za minimalizmem usunięto nawet przycisk do uruchamiania silnika. Wystarczy zając pozycję za kierownicą, wcisnąć prawą nogą hamulec, przełączyć skrzynię w pozycję "D" i samochód jest gotowy do drogi. Żeby zakończyć jazdę, wystarczy przełączyć skrzynię w tryb "P", odpiąć pasy i wysiąść.
Na drodze Volvo XC40 Recharge wygląda niegroźnie, ale wielkie wrażenie robi przyspieszanie. Wszystko dlatego, że samochód skrywa w sobie dwa silniki elektryczne (napędzają przednią i tylną oś). 408 KM i 660 Nm zapewnia świetne osiągi, a 4,9 s od zera do 100 km/h wydają się jak najbardziej możliwe. Dociśnięcie "gazu" wbija plecy w fotel i trzyma dopóki nie odpuścimy. Elastyczność? Z tak dużym momentem obrotowym manewry przypominają jazdę motocyklem. Trzeba dobrze trzymać kierownicę. Jednak możliwości na prostej to dopiero połowa frajdy. Ukryty w podłodze akumulator wydaje się działać jak magnes przyciągający auto do drogi. Napęd na cztery koła sprawia, że SUV Volvo stabilnie wchodzi i wychodzi z zakrętów. Ta sprawność niejednemu może zaimponować. Fakt, swoje waży (2188 kg, w tym ok. 500 kg baterii), ale wcale się tego nie czuje, bo zwinnie pokonuje łuki. W tym zakresie Volvo doskonale rozprawia się ze stereotypami.
Volvo XC40 Recharge na Bornholmie i krótka radość z przyspieszenia
Na Bornholmie radość z wciskającego w fotel przyspieszania potrwa bardzo krótko. Wszystko dlatego, że na całej wyspie obowiązuje ograniczenie prędkości do 80 km/h. Co więcej, żaden lokalny kierowca nie ma z tym problemu. Kultura jazdy jest niespotykanie wysoka - wszyscy jeżdżą przepisowo, nikt nie wyprzedza, nie pogania ani nie jedzie przyklejony do tylnego zderzaka. Być może dlatego na całej wyspie nie spotkaliśmy nawet jednego radiowozu policji.
Układ kierowniczy w Volvo bezpośrednio reaguje na polecenia kierowcy. Zawieszenie jest zestrojone komfortowo, w mocnych zakrętach potrafi lekko się wychylać, ale kierowca ma cały czas poczucie pełnej kontroli nad samochodem. Podczas jazdy z maksymalną dopuszczalną prędkością, w kabinie panuje totalna cisza. Dlatego warto ją przełamać muzyką, tym bardziej, że na pokładzie zainstalowano bardzo przyzwoicie grający system audio marki Harman Kardon. Warunki na wyspie są także idealne do sprawdzenia pakietu systemów zapewniających bezpieczeństwo, a nawet namiastkę autonomicznej jazdy. Tempomat w Volvo potrafi utrzymać zadaną prędkość i odległość od poprzedzającego samochodu, a do tego przypilnuje jazdy środkiem pasa ruchu - nawet podczas ostrzejszych zakrętów.
Volvo XC40 i zużycie energii, przepisowa jazda po Bornholmie
Katalogowe zużycie energii XC40 P8 (Recharge Twin) wynosi 20,4 - 21,6 kWh/100 km. W tym przypadku bez żadnych specjalnych starań udało się uzyskać wynik lepszy niż fabryczny - 18,9-19,2 kWh/100 km. To rezultat porównywalny ze słabszą wersją wyposażoną w jeden silnik elektryczny (P6 Recharge - 231 KM).
Nieosiągalne za to okazały się zasięgi na akumulatorze naładowanym do 100 proc. Nawet podczas spokojnej jazdy komputer nie chciał pokazywać więcej niż 350 km. W oficjalnych danych technicznych (pomiar WLTP) producent podaje, że Volvo XC40 w tej wersji oferuje 400-438 km.
Jednak do sprawnego poruszania się po Bornholmie (a nawet poza jego granicami) zasięg na poziomie 350 km w zupełności wystarczy. Przejazd z dwóch najbardziej oddalonych od siebie punktów to zaledwie 50 km, natomiast objechanie całej wyspy dookoła to około 110 km i ponad 2 godziny jazdy. Auto elektryczne napędzane prądem pochodzącym z zielonego źródła wydaje się jedynym rozsądnym rozwiązaniem w takim miejscu.
Volvo XC40 i powrót z Bornholmu do Polski. Jaki koszt, jaki zasięg?
Zasięg samochodu elektrycznego oraz kwestie ładowania na trasie są zwykle tematami do niekończących się dyskusji pomiędzy entuzjastami samochodów na prąd oraz sceptykami nowych technologii. Według wielu komentatorów, wakacyjny wyjazd elektrykiem będzie drogi, a do tego pochłonie mnóstwo czasu. Jak to wyszło w praktyce sprawdziliśmy na trasie z Bornholmu do Wrocławia. Od razu zaznaczamy, że nie przygotowywaliśmy się do tej spontanicznej decyzji w żaden sposób. Obyło się bez analizowania optymalnych tras dojazdu, dostępności ładowarek czy ustalania strategii zużycia paliwa i ładowania. W rękach mieliśmy kluczyki do elektrycznego Volvo XC40 oraz kartę Greenway. Samochód naładowaliśmy przez noc do pełna korzystając z darmowej ładowarki w hotelu.
Pierwszym etapem podróży było wydostanie się z wyspy na stały ląd. Wybraliśmy połączenie z Ronne do niemieckiego Sassnitz, które trwa 3,5 godziny i kosztuje ok. 400 zł. Przewoźnik nie przewidział żadnej bonifikaty dla posiadaczy samochodów elektrycznych, ale na niektórych liniach można nawet podładować samochód w trakcie rejsu.
Podróż elektrycznym Volvo XC40, etap 1: Sassnitz - Szczecin (260 km)
Po wyjeździe z promu meldujemy się na stałym lądzie ze akumulatorem naładowanym do 98 proc. Przed nami tak naprawdę pierwszy, prawdziwy etap podróży. Komputer pokazuje zasięg 320 km.
Według Mapy Google optymalna trasa powrotu z tego miejsca do Wrocławia wynosi ok. 665 km. W dzisiejszej rzeczywistości pokonanie takiego dystansu samochodem elektrycznym bez konieczności ładowania nie jest jeszcze możliwe. Jednak już za kilka lat nad taką trasą nie trzeba będzie się w ogóle nad tym dłużej zastanawiać.
Pierwszym etapem podróży jest trasa z niemieckiego Sassnitz do Szczecina, gdzie zaplanowaliśmy pierwszą przerwę po prawie trzech godzinach jazdy. W tym czasie podładujemy samochód, wypijemy kawę i pojedziemy dalej.
Początkowy odcinek trasy to głównie spokojne, mało uczęszczane (jesteśmy jeszcze przed sezonem turystycznym) trasy międzymiastowe i niewielkie miejscowości. Praktycznie cały odcinek pokonaliśmy na włączonym aktywnym tempomacie. W kilku miejscach trafiliśmy na remonty, które wymagały chwilowego postoju, ale na tym odcinku udało się osiągnąć średnie zużycie energii na poziomie 19,6 kWh/100 km, dojeżdżając na miejsce jeszcze przed włączeniem się rezerwy.
Elektryczne Volvo nie daje szans spalinowym, etap 2: Szczecin - Gorzów Wielkopolski (110 km)
Przy wjeździe do Szczecina od strony niemieckiej, pierwsza ładowarka znajduje się na stacji benzynowej tuż przy trasie, ale poszukaliśmy alternatywy w pobliżu centrum handlowego. Kilka kilometrów dalej w stronę miasta znalazła się ładowarka o mocy 50 kW - w sam raz na półgodzinny postój i szybkie zakupy. Dlaczego w tym miejscu nie naładowaliśmy samochodu do pełna? O tym później...
Na szczęście ładowarka była wolna, więc mogliśmy korzystać z pełnej mocy. W tym czasie zasięg samochodu zwiększył się o ponad 100 km, a cała operacja kosztowała około 50 zł. Skorzystaliśmy z nieco droższej, standardowej taryfy (dostępnej bez abonamentu).
Najtańsza taryfa wymaga opłacania abonamentu (85,36 zł miesięcznie), ale za takie ładowanie zapłacimy wtedy poniżej 35 zł. Dla osoby korzystającej na co dzień z samochodu elektrycznego i ładowarek inwestycja szybko się zwróci. Przy aktualnych cenach paliwa samochód z silnikiem spalinowym musiałby zużywać w okolicach 4 l/100 km, żeby być konkurencyjnym dla elektryka.
Elektryczne Volvo XC40 i etap 3: Gorzów Wielkopolski - Wrocław (290 km)
Jadąc ze Szczecina w kierunku Wrocławia, średnio co kilkadziesiąt kilometrów znajdziemy ładowarkę przy trasie lub w pobliskim mieście. Nie ma zatem problemu z dostępnością, ale większość urządzeń stawianych przez firmę Greenway oferuje moc ładowania 50 kW.
Żeby nakarmić Volvo XC40 do pełna, postój musiałby potrwać jakieś 1,5-2 godziny - pod warunkiem, że nikt w międzyczasie się nie podłączy obok (wtedy moc ładowania spada o połowę). Poszukując bardziej efektywnego rozwiązania, które zaoszczędzi nam czasu, nawigacja znalazła ładowarkę o mocy 150 kW niedaleko Gorzowa Wielkopolskiego przy trasie S3.
Właśnie w tym miejscu zaplanowaliśmy godzinną przerwę oraz posiłek. W tym czasie nasze Volvo ładowało się różną mocą, ale z niewiadomych przyczyn nie udało się osiągnąć mocy ładowania powyżej 125 kW (Volvo obsługuje moc do 150 kW). Szybkie tankowanie energii do pełna na bardzo szybkiej ładowarce kosztowało nas ok. 150 zł (bez abonamentu) lub ok. 100 zł (w najtańszej taryfie abonamentowej).
Powrót do Wrocławia odbywa się po drogach szybkiego ruchu: ekspresowej S3 i autostradzie A4. Z jednej strony to świetna wiadomość, z drugiej małe utrudnienie. W przypadku samochodu elektrycznego musimy mieć na uwadze, że będziemy się poruszać z maksymalną prędkością 110-120 km/h.
Powyżej tych prędkości zużycie energii trudno utrzymać w ryzach, a zasięg mocno się zmniejsza. Mając pod prawą nogą do dyspozycji ponad 400 KM mocy, trzeba bardzo uważać. W tej kwestii samochody spalinowe nadal mają niepodważalna przewagę nad elektrykami. Jadąc spokojnie na tym odcinku zużycie energii wzrasta średnio do 22,5 kW/100 km, a tym samym zasięg na pełnych akumulatorach spada do 300 km.
Ostatnie kilometry jazdy to tak naprawdę mocna gimnastyka z optymalnym wykorzystaniem zmagazynowanej energii. Oczywiście, zawsze można się zatrzymać na szybkie kilkunastominutowe doładowanie, ale trzeba pamiętać, że na odcinku autostrady A4 od Legnicy do Kątów Wrocławskich (ponad 50 km) nie znajdziemy żadnej ładowarki. Warto uwzględnić, że często na tej trasie dochodzi do wypadków i droga jest zablokowana. Dlatego pokonując trasę w ciągu dnia warto rozważyć jeszcze jedno dodatkowe ładowanie.
Samochód elektryczny kontra spalinowy, koszty i opinia
Wybierając się w trasę powrotną z niemieckiego Sassnitz, gdzie dopływa prom z Bornholmu, do Wrocławia samochodem spalinowym trzeba zaplanować co najmniej ok. 6,5 godziny na samą samej jazdy plus kilkanaście minut na tankowanie połączone z szybką kawą lub nieco dłuższą przerwą na posiłek (od 30 minut do godziny).
Z kolei jazda samochodem elektrycznym to spokojniejsze tempo (maksymalnie 110-120 km/h) oraz postoje na ładowanie, które w najlepszym wypadku (wolne gniazda do ładowania) zajmie maksymalnie 2 godziny, ale w tym czasie można zrobić przerwę, zakupy, zjeść obiad, a nawet uciąć drzemkę. Faktycznie jest dłużej (w sumie 8,5 godziny), ale na pewno bezpieczniej dla kierowcy, który ma czas na regenerację.
Na koniec pozostaje odnieść się do kwestii kosztów. Pierwsze ładowanie nic nas nie kosztowało, ale gdyby przyszło do zapłacenia, to koszt naładowania pełnego akumulatora na Bornholmie wyniósłby ok. 210 zł (ładowarka 22 kW).
Podsumowując, wszystkie koszty wycieczki w najdroższym wariancie (brak wykupionego abonamentu, płatne tankowanie w hotelu), całość wynosi ok. 410 zł (lub 345 zł) za przejechanie około 630 km. To niezły wynik, biorąc pod uwagę, że tyle samo kosztuje obecnie zatankowanie zaledwie 50 litów paliwa (przy cenie 8 zł/litr). Jednak trudno będzie znaleźć spalinowy samochód o podobnej mocy i parametrach (ponad 400 KM, napęd 4x4, SUV), który będzie zużywać w trasie paliwo o podobnej wartości.
Volvo XC40 Recharge, cena auta elektrycznego
Na koniec pozostaje tradycyjny problem - ceny samochodów. Próg wejściowy w przypadku Volvo XC40 Recharge to 219 400 zł za wersję P6 z podstawowym wyposażeniem Core. Rozsądnie wyposażona odmiana Plus kosztuje od 231 400 zł, a topowa Ultimate od 246 100 zł. Testowa wersja P8 AWD to przynajmniej 250 400 zł, ale najwyższa odmiana Ultimate widoczna na zdjęciach razem z dodatkami kosztuje ok. 280-290 tys. zł.
Cennik XC40 napędzanego silnikiem benzynowym startuje od 153 400 zł. Porównywalna pod względem mocy i wyposażenia wersja (B5 AWD Ultimate Dark/Bright) kosztuje 252 400 zł, czyli nadal kilkadziesiąt tysięcy mniej. Konkurencja w tym segmencie wcale nie jest tańsza ani bardziej atrakcyjna.