Tanie OC może być zupełnie "gołe". Dokładnie czytaj warunki
Ceny ubezpieczeń komunikacyjnych poszły w górę na przestrzeni ostatnich lat, ale zazwyczaj wciąż da się każdy samochód ubezpieczyć względnie tanio. Względnie tanio, co jasne, w stosunku do parametrów mających wpływ na wysokość składki (m.in. wiek właściciela, miejsce jego zamieszkania, data uzyskania przez niego uprawnień, pojemność silnika ubezpieczanego auta). Więc w jednym przypadku "tanio" to będzie 350 zł na rok, w innym – 1350 zł/rok. W tym kontekście, niezależnie od składki, mówimy jednak o absolutnie bazowym wariancie OC, który może (ale nie musi, należy dokładnie czytać OWU) być pozbawiony jakichkolwiek usług za zakresu assistance.
W takim wypadku może się bowiem okazać, że holowanie nie przysługuje nawet wtedy, gdy w coś lub kogoś wjedziemy. Podkreślmy – niektóre towarzystwa bazowy wariant assistance (obejmujący holowanie po kolizji/wypadku z naszej winy) dokładają do każdej polisy OC, ale są i takie, które do wariantu podstawowego nie dodają absolutnie nic. I w razie kolizji ze swojej winy z kosztami holowania (czasem – i innych poszkodowanych aut) musimy się "bujać" sami. Jak uniknąć takiej sytuacji? Da się.
Brak assistance: to może być problem. Co z holowaniem?
Przede wszystkim, dokładnie czytamy ogólne warunki ubezpieczenia (OWU). Często jest tak, że nawet niewielka dopłata w stosunku do podstawowego wariantu OC oznacza, że otrzymamy już holowanie w razie wypadku. Co jasne, im wyższa dopłata, tym assistance obejmuje więcej usług, ale w tym miejscu skupiamy się głównie na niskich cenach składek. W liczbach wygląda to tak: dla Renault Clio 2.0 z 2010 r. zarejestrowanego w Warszawie na kierowcę z ponad 20-letnim stażem jedną z niższych ofert było OC na rok za ok. 610 zł. W tym wariancie u tego ubezpieczyciela nie ma jednak żadnego holowania, nawet po kolizji/wypadku. Wystarczyło jednak dopłacić ok. 45 zł, by ten wariant się już pojawił, na co właściciel auta, co jasne, się zgodził. Z kolei wariant obejmujący także holowanie w wyniku awarii na drodze to już w tym przypadku kwota rzędu 870 zł, więc procentowo – względem podstawowej składki – to już spora dopłata. I z tej opcji dumny właściciel Clio po namyśle jednak zrezygnował, no bo przecież Renault nie psuje się za często, prawda?
Natomiast jeśli pieniądze roli nie grają i chcemy sobie zafundować tzw. wszystkomające assistance, to pole do popisu jest zazwyczaj dość szerokie. I tak, ubezpieczyciele proponują, w zależności od pakietu, pomoc w takich wypadkach jak np.: przebita opona, wlanie niewłaściwego paliwa, awaria na drodze, holowanie czy nawet auto zastępcze lub hotel dla podróżujących. Uwaga: warunki trzeba i tak zawsze dokładnie czytać, boograniczenia dotyczyć mogą np. odległości, na jaką auto może być holowane. Zasada jest jednak jest prosta: im droższa polisa, tym mniej wyłączeń i ograniczeń.
Assistance krótkoterminowe: rozsądny kompromis?
Druga opcja to assistance krótkoterminowe. Nie jest to powszechnie znana usługa, jednak świadczy ją kilku poważnych graczy na polskim rynku ubezpieczeń. Taka polisa to coś dla tych, którzy np. na co dzień assistance nie potrzebują, ale nagle muszą wybrać się w dalszą podróż. Ceny polis ważnych na terenie kraju (są i takie na zagranicę) zazwyczaj wynoszą w takim wypadku – w zależności od pakietu, towarzystwa i zakresu assistance – od ok. 45 zł za tydzień do 200-300 zł za 15-30 dni. W porównaniu do kosztownych polis na cały rok może to być dość rozsądna alternatywa.