Funkcjonariuszowi grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Słupsku Jacek Korycki powiedział PAP, że podczas przesłuchania policjant nie ustosunkował się do zarzutu, bo - jak wyjaśnił - pamięta jedynie fragmenty zdarzenia.

Reklama

Śledztwo w sprawie wypadku prowadzi Prokuratura Rejonowa w Chojnicach. Postępowanie ma być zakończone jeszcze w lutym.

Do wypadku doszło 9 października 2010 r. ok. godz. 21.30 na skrzyżowaniu ulic Szczecińskiej i Braci Gierymskich. Jadący na sygnałach dźwiękowych i świetlnych z prędkością 100 km/h - co ustalili biegli - policyjny fiat ducato wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle i uderzył z dużą siłą w prawy bok znajdującego się tam citroena xsary picasso.

Kierujący citroenem 62-letni taksówkarz Jan Z. zginął na miejscu. Mieszkająca na stałe w Warszawie 56-letnia pasażerka Edwarda P. zmarła w szpitalu. Policjanci z radiowozu zostali ranni: jeden doznał wstrząsu mózgu, drugi miał złamany obojczyk. Radiowóz po uderzeniu zapalił się.

Powołani przez prokuraturę biegli ustali, że sygnalizacja świetlna na skrzyżowaniu była sprawna. Ze sporządzonej przez nich opinii wynika też, że do wypadku częściowo mógł się przyczynić zabity taksówkarz. Biegli uznali, że gdyby mężczyzna obserwował przestrzeń po prawej stronie prowadzonego przez siebie pojazdu, zauważyłby radiowóz i uniknąłby zderzenia.

Z opinii jednoznacznie wynika jednak, że bezpośrednim sprawcą wypadku jest policjant kierujący radiowozem. Według biegłych prędkość z jaką jechał nie była dostosowana do panujących na drodze warunków i tym samym uniemożliwiała uniknięcie zderzenia z taksówką.

Podejrzany funkcjonariusz Mirosław K. ma 31 lat. W policji pracuje od 2004 r.

Reklama

Śledztwo w sprawie wypadku wszczęła Prokuratura Rejonowa w Słupsku. Ponieważ dotyczyło ono miejscowych policjantów, przekazano je do Chojnic.

Radiowóz, który uderzył w taksówkę, był jednym z czterech pojazdów wysłanych do podsłupskich Bolesławic, gdzie na stacji benzynowej awanturowało się 50 kibiców.