Badanie techniczne pojazdów po nowemu. Zmiany zaskoczą kierowców

Badanie techniczne w Polsce oblewa tylko 2 proc. pojazdów rocznie. W Niemczech negatywny odsetek jest osiem razy większy. Ministerstwo Infrastruktury jednak już szykuje zmiany w przepisach, które mają uszczelnić polski system kontroli.

Maciej Bożyk z resortu infrastruktury zapowiedział, że procedury badania technicznego zostaną rozszerzone. Lista zmian przewiduje kontrolę siedmiu systemów ADAS, w tym układu TPMS odpowiedzialnego za monitoring ciśnienia w oponach. Do tego są zmiany w badaniu systemu eCall. I wreszcie wprowadzenie nowej procedury badania spalin i układu wydechowego, która pozwoli wykryć wycięcie filtra DPF lub jego uszkodzenie. Wszystkie te nowości są związane z inwestycjami po stronie przedsiębiorców prowadzących Stacje Kontroli Pojazdów. Dla kierowców to oznacza, że będzie trudniej o pieczątkę w dowodzie rejestracyjnym i przynajmniej dwa razy drożej za badanie techniczne pojazdu niż obecnie. Zresztą w ministerstwie już trwają prace nad nową tabelą opłat. Ale po kolei…

Reklama

Badanie techniczne w Polsce jak Niemczech. Licznik cząstek stałych wykryje brak DPF

Reklama

Dziś na polskich stacjach do kontroli pojazdów z silnikami Diesla diagności używają (lub nie) dymomierzy. Bada się nim przepuszczalność światła w spalinach. Jednak w przypadku nowych samochodów spełniających normy Euro 5 i wyższe to urządzenie jest zwyczajnie nieskuteczne. Stąd reforma przewiduje wymianę obecnych przyrządów na liczniki cząstek stałych, które pozwalają wykryć, czy pojazd ma uszkodzony lub wycięty filtr DPF. Resort już szykuje odpowiednie przepisy.

– Ministerstwo Infrastruktury prowadzi prace nad wdrożeniem rozwiązań umożliwiających skuteczne eliminowanie z ruchu drogowego pojazdów z uszkodzonymi lub zmanipulowanymi układami oczyszczania spalin jednostek napędowych w pojazdach wykorzystywanych w transporcie drogowym oraz pojazdów z usuniętymi filtrami cząstek stałych DPF powiedziała dziennik.pl Anna Szumańska, rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury.

Licznik cząstek stałych już jest wprowadzany na wyposażenie stacji kontroli pojazdów w niektórych europejskich krajach np. w Niemczech, Holandii czy Belgii. Przyrząd służy do badania spalin pojazdów z silnikami Diesla, które spełniają normy Euro 5 i wyższe. Cena rynkowa takiego licznika to nie mniej niż 6,5 tys. euro (ok. 28 tys. zł). A dlaczego dymomierz okazuje się nieprzydatny?

Wzrost liczby badań technicznych z wynikiem negatywnym

– Wiele nowych autma zainstalowane ograniczniki prędkości obrotowej na postoju. Silnika nie da się "wkręcić" wyżej jak na przykład 1500 obr./min. A pomiaru dymomierzem należy dokonać przy pełnej prędkości obrotowej, nawet powyżej 4000 obr./min. Urządzenie liczy średnią z trzech pomiarów. Dlatego gdy diagnosta wykonuje pomiar dymomierzem, kierowcy boją się, czy nie dojdzie do uszkodzenia silnika. W skrajnych przypadkach, gdy jest on mocno wyeksploatowany, może dojść do rozbiegania silnika. Naturalną konsekwencją zastosowania liczników cząstek stałych będzie wzrost liczby badań z wynikiem negatywnym. Wielu kierowców zapewne się zdziwi usłyszeliśmy w Polskiej Izbie Stacji Kontroli Pojazdów.

Bez ponownego montażu DPF o pozytywnym wyniku badania technicznego nie ma mowy. A to oznacza koszt na poziomie kilku tysięcy złotych w zależności od marki i modelu auta.

Badanie techniczne samochodu / PAP / Marcin Bielecki

Diagnosta sprawdzi działanie systemów ADAS i czujniki ciśnienia w oponach

Kolejną procedurą przewidzianą przez ministerstwo jest wprowadzenie kontroli systemów bezpieczeństwa ADAS (Advanced Driver Assistance System), które wykrywają przeszkody i zapobiegają przed niebezpiecznymi sytuacjami. Ich działanie polega m.in. na ostrzeganiu kierowcy przed kolizją i w razie braku reakcji – automatycznie uruchamiają hamulce, odczytują znaki drogowe czy utrzymują samochód na pasie ruchu i ostrzegają o innym aucie w martwym polu lusterek. Montowanie układów ADAS jest obowiązkowe od 2022 roku, ale wielu producentów stosowało je już wcześniej. Systemy te działają w oparciu o kamery i czujniki np. nowe Volvo EX90 wykorzystuje LiDAR, 8 kamer, 5 radarów i 16 czujników ultradźwiękowych. Właściwe działanie tych pomocników po pewnym czasie wymaga kalibracji i właśnie kontrolą poprawności działania mają zajmować się diagności podczas badania technicznego pojazdu.

Reforma przewiduje także sprawdzanie podczas badania technicznego poprawności działania czujników ciśnienia opon TPMS. Prawidłowy poziom ciśnienia w ogumieniu nie tylko zwiększa bezpieczeństwo, ale także ogranicza zużycia paliwa. Spadek ciśnienia w oponach o 0,5 bara niż wskazują wytyczne producenta powoduje, że auto zużywa ok. 2,5 proc. więcej paliwa. System TPMS stał się obowiązkowy od 2014 roku.

Koniec farsy z kontrolą systemu eCall

Wreszcie ministerstwo chce skończyć z fikcją kontroli systemu eCall (układ obowiązkowy w samochodach, które uzyskały homologację po 31 marca 2018 roku). Przypominamy, że eCall aktywuje się automatycznie w razie wypadku i informuje służby ratownicze o położeniu pojazdu, przekazuje też informacje o odpaleniu poduszek powietrznych oraz liczbie osób podróżujących rozbitym samochodem. W 2022 roku, rząd przeforsował obowiązek sprawdzania eCall mimo protestów branży, która zwracała uwagę na brak odpowiedniego sprzętu i oprogramowania do kontroli. W efekcie diagnosta dziś sprawdza tylko, czy w aucie jest przycisk SOS.

Zmiana zapowiedziana przez przedstawiciela resortu pozwala spodziewać się, że ta farsa przejdzie do historii. Do tego potrzebne jest jednak odpowiednie urządzenie (tester), który pozwoli diagnoście sprawdzić wersję oprogramowania, kodowanie systemu, sygnał GPS czy moduł sterujący.

Ile kosztuje badanie techniczne pojazdu w 2024 roku? Ministerstwo szykuje zmiany

Cztery zmiany zapowiedziane przez ministerstwo prowadzą do piątej, czyli waloryzacji opłat. Badanie techniczne samochodu osobowego kosztuje dziś 98 zł. W przypadku auta wyposażonego w instalację gazową z kieszeni trzeba wyjąć 162 zł. Przegląd okresowy motocykla to 62 zł, a ciężarówki 153 zł. Stawki ustalono w 2004 roku i od tamtej pory nie drgnęły. Podniesienia opłat co jakiś czas domaga się Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów. Wśród argumentów uzasadniających waloryzację cen za badanie techniczne jest potrzeba inwestycji w modernizację wyposażenia stacji diagnostycznych, tak by SKP nadążały za postępem w motoryzacji i zmieniającymi się przepisami UE.

246 zł za badanie techniczne. Nowa cena co roku wyższa o wskaźnik inflacji

Przedsiębiorcy z branży SKP uważają, że badanie techniczne samochodu powinno kosztować 246 zł brutto. Do tego w ustawie Prawo o ruchu drogowym musi pojawić się mechanizm corocznej automatycznej waloryzacji wysokości opłat za badania o wskaźnik inflacji za poprzedni rok. Co na to strona rządowa?

– W Ministerstwie Infrastruktury są prowadzone analizy mające na celu ocenę zasadności i zakresu zmiany tabeli opłat za badania techniczne pojazdów, uwzględniające m.in. zmianę w wysokości wynagrodzeń na rynku pracy oraz rozwiązania, jakie występują w przypadku badań technicznych pojazdów w innych państwach członkowskich UE – powiedziała dziennik.pl Anna Szumańska z resortu infrastruktury.

Badanie techniczne samochodu / PAP / Marcin Bielecki