- Silnik Diesla i benzynowy zakazane, wcześniej wejdzie norma Euro 7
- Euro 7 to nie tylko silnik Diesla i benzynowy. Hamulce i opony do kontroli
- Bruksela przykręca śrubę, norma Euro 7 dotyczy także hybryd, samochodów elektrycznych i akumulatorów
- Nowe przepisy o Euro 7 to sukces czy porażka Brukseli?
- Strata pieniędzy i efekt przeciwny do zamierzonego
Silnik Diesla i benzynowy zakazane, wcześniej wejdzie norma Euro 7
Silnik Diesla i benzynowy na paliwa kopalne (m.in. benzynę Pb95, olej napędowy) nie będą już dostępne od 2035 roku. Wyjątek mają stanowić samochody z silnikami na paliwa syntetyczne (e-benzyna i e-diesel) – tę furtkę na Komisji Europejskiej wymusiły Niemcy.
Tym samym silnik Diesla i benzynowy na zwykłą benzynę (95 i 98) i ON czeka śmierć za 12 lat. W ich miejsce w salonach sprzedaży masowo pojawią się samochody elektryczne – zasilane prądem z akumulatorów lub energią powstałą w wyniku przetworzenia wodoru w ogniwach paliwowych. Wcześniej jednak kierowcy też nie zaznają spokoju.
Euro 7 to nie tylko silnik Diesla i benzynowy. Hamulce i opony do kontroli
Po drodze do 2035 roku Komisja Europejska wprowadzi w życie normę Euro 7. Rada i Parlament Europejski osiągnęły już porozumienie w tej sprawie. Kierowców czekają duże zmiany.
– Wprowadzając normę Euro 7 mamy na celu ograniczenie emisji pojazdów drogowych nie tylko z układu wydechowego, ale także z hamulców i opon – powiedział Jordi Hereu i Boher, hiszpański minister przemysłu i turystyki. – Jednocześnie naszą intencją jest pomoc naszej branży w dokonaniu wielkiego skoku w kierunku pojazdów o niemal zerowej emisji do roku 2035 – wskazał.
Nowe przepisy jednym aktem prawnym (w ramach normy Euro 7) zastępują funkcjonujące wcześniej odrębnie przepisy dotyczące emisji dla samochodów osobowych i dostawczych (Euro 6) oraz samochodów ciężarowych i autobusów (Euro VI). Przy czym przyjęte restrykcje zapisane w dokumentach o Euro 7 dotyczą nie tylko szkodliwych związków ulatujących z rury wydechowej (takich jak: tlenki azotu, cząstki stałe, tlenek węgla i amoniak). Po raz pierwszy kontroli będą podlegały normy emisji gazów cieplarnianych i pyłów emitowanych podczas hamowania, a także mikrocząstek uwalnianych z opon.
Bruksela przykręca śrubę, norma Euro 7 dotyczy także hybryd, samochodów elektrycznych i akumulatorów
Euro 7 ma też regulować trwałość baterii montowanych w samochodach elektrycznych i hybrydowych. W ocenie KE takie przepisy powinny zwiększyć zaufanie kierowców do aut EV. – Zmniejszy to również potrzebę wymiany akumulatorów na wczesnym etapie eksploatacji pojazdu, zmniejszając w ten sposób zapotrzebowanie na nowe krytyczne surowce konieczne do produkcji akumulatorów – wyjaśniają autorzy reformy.
W myśl nowej normy Euro 7 akumulator musi zachować 80 proc. sprawności po 5 latach lub przejechaniu 100 000 km oraz 72 proc. sprawności przez okres do 8 lat lub po przejechanych 160 000 km. W przypadku samochodów dostawczych wartości te schodzą do 75 proc. po 5 latach lub przejechaniu 100 000 km i 67 proc. po 8 latach lub po przejechaniu 160 000 km.
Nowe przepisy o Euro 7 to sukces czy porażka Brukseli?
Przyjęte regulacje są przedstawiane przez KE jako kompromis. Z kolei frakcja Zielonych i Socjalistów oraz organizacje promujące elektromobilność krytykują przepisy, uznając je za wynik lobbingu przemysłu motoryzacyjnego.
Przypominamy, że Euro 7 w pierwotnym kształcie przewidywała zaostrzenie norm dotyczących emisji spalin i zmusiłaby producentów do gigantycznych inwestycji. Oznaczałoby to dalszy wzrost cen samochodów spalinowych, przez co z rynku zniknęłyby tanie auta jak np. Skoda Fabia czy Dacia Sandero. Raban w KE podniosło osiem państw, wśród nich była też Polska. W efekcie 25 września unijni urzędnicy podjęli decyzję o złagodzeniu planowanych restrykcji.
– Zbyt wyśrubowana norma sprawiłaby, że oczekiwania Brukseli nie byłyby możliwe do spełnienia w zakładanym czasie z całą paletą konsekwencji – powiedział dziennik.pl mówi Tomasz Bęben, prezes zarządu Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych. – Projektowane rozporządzenie z pewnością wpłynie na branżę motoryzacyjną w całej UE i nie mówimy tu tylko o producentach pojazdów i dostarczających do nich swoje produkty producentach części na pierwszy montaż, ale także dostawcach na rynek wtórny. Warto dodać, że osiągnięte porozumienie, jakkolwiek kończy pewien główny etap, nie jest końcem prac nad tymi przepisami. Zostaną prace nad technikaliami, a więc niemniej istotnymi kwestiami z punktu widzenia przemysłu motoryzacyjnego i stosowania nowych przepisów w praktyce – wskazał szef SDCM.
Strata pieniędzy i efekt przeciwny do zamierzonego
Wcześniej na bezcelowość wprowadzania nowej normy wskazywał też szef koncernu Stellantis. – Z perspektywy branży nie potrzebujemy Euro 7, ponieważ będzie ona czerpać z zasobów, które powinniśmy wydawać na elektryfikację – powiedział Carlos Tavares. – Dlaczego używać ograniczonych zasobów do czegoś, na krótki okres? Branża tego nie potrzebuje, a to przynosi efekt przeciwny do zamierzonego – podkreślał dyrektor generalny Grupy Stellantis. Jego zdaniem propozycje KE miały doprowadzić do podniesienia cen mniejszych aut, ograniczając mobilność biedniejszych gospodarstw domowych. Z kolei prezes Renault Luca de Meo stwierdził, że Euro 7 przyniesie skutek odwrotny do zamierzonego i spowolni prace nad rozwojem elektromobilności.
Samochody tylko dla bogatych, to niebezpieczna rzecz
Do uśmiercenia aut na benzynę i olej napędowy odniósł się także prezes BMW Oliver Zipse. Szef niemieckiego koncernu nie owijał w bawełnę. Jego zdaniem nieprzemyślane przejście w 100 proc. na elektromobilność sprawi, że z oferty producentów znikną auta przystępne cenowo. A to może przynieść daleko idące skutki polityczne i społeczne.
– Gdy nagle stajesz się właścicielem auta tylko dla bogatych, to super niebezpieczna rzecz – powiedział Zipse. – Odbierając samochody na mocy prawa, na miejscu polityków byłbym bardzo ostrożny – przestrzegł szef BMW.
Kiedy wejdzie nowa norma Euro 7?
Porozumienie ws. Euro 7 pomiędzy Radą i Parlamentem Europejskim musi teraz zostać zatwierdzone i formalnie przyjęte przez obie instytucje. Rozporządzenie będzie obowiązywać po 30 miesiącach od wejścia w życie w przypadku samochodów osobowych i dostawczych oraz po 48 miesiącach w przypadku autobusów i ciężarówek. To oznacza, że nowa norma Euro 7 dla samochodów osobowych i dostawczych o dopuszczalnej masie całkowitej do 3,5 t wejdzie w życie od 1 lipca 2030 r. (a nie od początku 2025 r., jak proponowała Komisja Europejska), natomiast dla autobusów i pojazdów ciężarowych – od 1 lipca 2031 r.