Dziennikarze "Handelsblatt" podeszli do sprawy profesjonalnie, bo zaczęli od weryfikacji autentyczności dostarczonych im danych. Jak jednak potwierdził Instytut Fraunhofera, "nie ma powodów by sądzić, że dane nie pochodzą z systemu informatycznego amerykańskiego giganta". Więc gdy tylko w Tesli zorientowali się w skali zagrożenia, do redakcji "Handelsblatt" zwrócił się prawnik amerykańskiej firmy i uprzejmie poprosił o niepublikowanie dostarczonych danych. Prawnik Tesli powołał się na niemieckie przepisy, w myśl których dane uzyskane w sposób – mówiąc oględnie – nie do końca legalny mogą być wykorzystane wyłączenie w wyjątkowej sytuacji. Redakcja uznała jednak, że... to są właśnie te wyjątkowe okoliczności. I że informacje należy upublicznić.
Tzw. archiwum Tesli zawiera na przykład ok. 2400 skarg od kierowców, którzy zgłosili producentowi problem polegający na tym, że pojazd sam z siebie przyspiesza. Po prostu. Nagle i bez wyraźnej przyczyny. Kolejnych 1500 zgłoszeń dotyczyło kłopotów z poprawnym działaniem układu hamulcowego – chodzi o to, że pojazdy Tesli potrafią np. same z siebie gwałtownie zahamować. Dlaczego? Bo tak.
Tesla: wyciek poufnych danych wywoła skandal?
Elektronika sterująca może bowiem nagle dojść do wniosku, że auto jedzie wprost na przeszkodę, podczas gdy w rzeczywistości nic takiego miejsca nie ma. W sumie wypadków/zdarzeń związanych z niepoprawnym działaniem tzw. autopilota znajduje się w bazie ok. tysiąc. Liczba skarg dotyczących działania innych systemów bezpieczeństwa obejmuje ok. 3000 pozycji.
W USA Tesla została już przez NHTSA (National Highway Traffic Safety Administration; amerykański urząd ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego) zobowiązana do wdrożenia akcji serwisowej obejmującej m.in. wgranie poprawionego oprogramowania sterującego. Na razie kampanią objętych zostało ok. 400 tys. aut.
Tesla: odpowiemy na skargę, ale tylko w formie… ustnej
Ciekawostka: ponieważ skargi/uwagi zawarte w informatycznym systemie Tesli są imienne, to redakcja niemieckiego dziennika była w stanie skontaktować się z kilkoma osobami i dodatkowo uwiarygodnić autentyczność wpisów. A przykłady groźnych sytuacji można mnożyć: oto pewna zatroskana pani doktor z Kalifornii zgłosiła Tesli, że podczas próby zawracania na parkingu jej samochód nagle sam przyspieszył i z dość solidną prędkością przyładował w betonowy słupek. "Nie byłam w stanie nic zrobić".
Inne skargi pochodzą m.in. ze Szwajcarii, Niemiec i USA i dotyczą np. bezpodstawnie wykonanego awaryjnego hamowania, w wyniku którego w tył ostro wytracającej prędkość Tesli wpadały inne samochody.
No i teraz największa bomba: wszystkie skargi umieszczone w systemie Tesli mają wyraźnie zaznaczoną adnotację, że są przeznaczone wyłącznie do użytku wewnętrznego. Pracownikom firmy zabrania się odpowiadać na pytania klientów drogą pisemną/mailową – wszystkie skargi mają być rozpatrywane, ale odpowiedź może być tylko... ustna (!). Czyżby po to, by ograniczyć ryzyko wybuchnięcia (większego) skandalu?
Tesla: kamery zamiast radarów przyczyną kłopotów?
Da się co prawda słyszeć głosy, że obecne problemy z działaniem układów bezpieczeństwa to pokłosie tego, że Tesla zrezygnowała z użycia radarów na rzecz kamer, jednak liczby dowodzą tego, że ilość problemów po wprowadzeniu nowego systemu raczej spada niż rośnie. Więc to zapewne nie to.
Na razie zostaje więc poczekać na reakcję ze strony kierownictwa Tesli i ich stanowiska w tej sprawie. Temat będziemy śledzili na bieżąco.