Jacek Kurski stracił fotel szefa TVP. Ze stanowiska odwołała go Rada Mediów Narodowych. W jego miejsce powołała Mateusza Matyszkowicza. – Przestałem być prezesem TVP w wyniku decyzji mojego środowiska politycznego, w porozumieniu ze mną; przede mną kolejne wyzwania – podkreślił Kurski.
– Zmiana na stanowisku prezesa TVP nie oznacza oczywiście negatywnej oceny dotychczasowej pracy; już niedługo przed Jackiem Kurskim nowe zadania – stwierdził Radosław Fogiel, rzecznik PiS.
Jacek Kurski za kierownicą szybszy niż Donald Tusk
Czy to oznacza, że Kurski wróci do "normalnego" życia polityka? Straci limuzynę z szoferem, którą zapewniała mu TVP i sam wsiądzie za kierownicę samochodu? W przeszłości jako regularny parlamentarzysta "zasłynął" najróżniejszymi popisami na drodze i utratą prawa jazdy. Niektóre z jego harców na głowę biją m.in. Donalda Tuska i jego słynne przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym, za które stracił prawo jazdy na trzy miesiące, a za które kierowana wówczas przez Kurskiego TVP nie zostawiła na liderze PO suchej nitki.
Jacek Kurski zatrzymany na policyjnej blokadzie
Jednym z najgłośniejszych popisów Jacka Kurskiego był jego przejazd trasą nr 7 z Gdańska do Warszawy. W listopadzie 2008 roku Kurski jako poseł Prawa i Sprawiedliwości "przykleił się" do policyjnego konwoju przewożącego przestępcę. W ten sposób zamierzał zdążyć na posiedzenie komitetu politycznego PiS i obrady Sejmu. Funkcjonariusze na widok ścigającego ich auta wezwali posiłki - obawiali się próby napadu i odbicia więźnia. Poseł został zatrzymany na policyjnej blokadzie, ale zasłonił się immunitetem.
– O mandacie w ogóle nie było mowy. Jechałem tak samo jak policja, a więc zapewne zgodnie z przepisami. A siedziałem im na ogonie, bo nie chciałem ich wyprzedzać. Zatrzymali mnie, wyjaśniłem sprawę i pojechałem dalej – tłumaczył wówczas w mediach Jacek Kurski. Innym razem tabloidy rozpisywały się zakazanej aparaturze w jego aucie. Kurski w swoim BMW woził antyradar, który miał ostrzegać przed policyjnymi kontrolami.
Kurski stracił prawo jazdy i oblał egzamin na... "du...relnym pytaniu"
Jako europoseł Kurski notorycznie łamał przepisy drogowe. Fotoreporterzy wiele razy przyłapali polityka, jak zbyt szybko pędził swoim BMW lub mercedesem. W jednym z wywiadów przyznał, że zdarzyło mu się przekroczyć liczbę punktów karnych. – Raz mi zabrakło punktów. Kilka lat temu musiałem ponownie iść na egzamin. Zdałem za drugim razem. Byłem taki pewny, że jeżdżę tyle lat i teorię rozbiję w drobny mak – wspominał.
Które pytania okazały się najtrudniejsze? – Okazuje się, że miałem cztery błędy. Na jakim pytaniu poległem? Założę się, że większość naszych słuchaczy nie wie, do jakiej prędkości można jeździć w terenie zabudowanym. Albo pytanie, do jakiej prędkości można jechać na drodze krajowej dwupasmowej w Polsce? Uświadamiam słuchaczom, jak łatwo nie zdać takich duperelnych pytań– tłumaczył wówczas Kurski jako polityk Solidarnej Polski.
W 2006 roku znowu było głośno o Kurskim, któremu pozwolono zdawać egzamin na prawo jazdy w trybie indywidualnym, który przewidziano dla obcokrajowców i niepełnosprawnych. Do tego egzaminatorem został wieloletni przyjaciel polityka – przypadek? To Jacek Kurski, jako wicemarszałek województwa pomorskiego, miał załatwić mu posadę wicedyrektora Pomorskiego Ośrodka Ruchu Drogowego. Później ten sam egzaminator stracił stanowisko i został skazany w innej sprawie za przyjęcie łapówki.
Jacek Kurski łamał przepisy pod nosem policji
Co robi polityk, kiedy się spieszy? Łamie zakaz wjazdu i parkuje BMW na trawniku przez cztery dni i to pod oknami lotniskowego komisariatu policji. Właśnie tak Jacek Kurski zasłynął także z nielegalnego parkowania w Gdańsku. Jak się tłumaczył? - Rzeczywiście spieszyłem się na samolot na posiedzenie Europarlamentu, a ponieważ nie mogłem znaleźć innego miejsca, to zaparkowałem na trawie. Ale zapewniam, że wjechałem na ślady wytarte już przez inny samochód. Jestem oburzony na samego siebie za to co zrobiłem - mówił wówczas.
Jacek Kurski przekroczył prędkość samochodem Zbigniewa Ziobry
Tabloidy rozpisywały się także o tym, jak to europoseł Jacek Kurski pożyczył Subaru Legacy od Zbigniewa Ziobry i za kierownicą tego auta został przyłapany na łamaniu przepisów drogowych. Polityk pędził wówczas przez Warszawę 156 km/h w miejscu gdzie można jechać 80 km/h. Nie zatrzymał się nawet na czerwonym świetle. Co na to Ziobro, który był wtedy partyjnym szefem Kurskiego?
– Wolałbym, żeby Jacek Kurski swoje umiejętności prezentował raczej w rajdach z Krzysztofem Hołowczycem, a nie polskich drogach –mówił lider Solidarnej Polski. – Nie miałem świadomości, że dopuścił się wykroczeń jadąc pożyczonym ode mnie autem. Moim zdaniem Jacek Kurski powinien za wykroczenie odpowiedzieć i być ukaranym dotkliwiej niż zwykły obywatel– powiedział wtedy Zbigniew Ziobro.