Kradzieże katalizatorów to plaga, która przybiera na sile. Powód? Katalizator to najdroższy element całego układu wydechowego, a można z niego odzyskać wiele metali szlachetnych, takich jak: pallad, rod czy platyna. Z szacunków stacji BBC wynika, że ten pierwszy jest dziś wart 10 razy więcej niż dekadę temu. Drugi stał się sześć razy droższy niż złoto. Stąd złodzieje w pogoni za ogromnym zyskiem potrafią atakować hurtowo i… brutalnie. Przykład?
Pewnej nocy w jednym z komisów samochodowych w Zielonej Górze pobito właściciela, który na gorącym uczynku przyłapał dwóch mężczyzn wycinających katalizatory z zaparkowanych tam aut. Ich łupem padło wówczas 28 katalizatorów. Policja ostatecznie dopadła cały gang, który - zdaniem kryminalnych - odpowiadał za kradzieże z 65 samochodów. Straty kierowców oszacowano na ponad 150 tys. zł.
Kradzieże katalizatorów w Polsce to plaga
Drugi przykład z podwórka zielonogórskiej policji robi jeszcze większe wrażenie. Mundurowi rozbili gang, który specjalizował się w kradzieży katalizatorów z samochodów dostawczych, głównie Renault Master. Jak wiadomo w tego typu autach pracuje silnik Diesla, a to oznacza, że katalizator skrywa w sobie drogocenną platynę. Złodzieje (18-latka i jej 31-letni partner) byli bardzo sprytni, wynajmowali mieszkania na "słupa". Podobnie wypożyczali luksusowe auta, którymi jeździli na akcje.
Śledczy ustalili, że demontaż i kradzież jednego katalizatora zajmowała im zaledwie kilka minut. Przeszkody nie stanowiło nawet to, że w kabinie jednego z pojazdów, który okradli spał kierowca. Ale nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka. Szajka trafiła za kratki, a razem z nimi jeszcze jedna osoba, która skupowała skradzione katalizatory po dużo niższej cenie niż rynkowa. Na działce śledczy odkryli w sumie około 150 katalizatorów od samochodów różnych marek. Wartość zabezpieczonego do sprawy mienia oszacowano na około 1,5 mln zł.
Policja właściwie codziennie informuje, że tu i tam złapano złodzieja, który leżał pod samochodem z narzędziami i wycinał katalizator. A ilu szabrownikom się udało i nadal działają? To pytanie pozostaje otwarte. Szczególnie, że punkty skupu wymagają jedynie oświadczenia, że dostarczony element nie jest łupem. Sam katalizator nie jest znakowany, ciężko zatem powiązać jego sprzedawcę z kradzieżą. Za sztukę przestępca do ręki dostaje od kilkuset do ponad 1000 zł (w zależności od kondycji). Złoty interes! I to nie tylko w Polsce...
Toyota oznakuje 100 tys. katalizatorów
Toyota jednak wpadła na pomysł ukrócenia procederu. Japoński koncern na początek rzucił wyzwanie złodziejom w Wielkiej Brytanii, gdzie kierowcy również hurtowo padają ofiarami przestępców. Producent przeznaczy 1 mln funtów (ponad 5,3 mln zł) na oznakowanie katalizatorów w ok. 100 tys. samochodów. Zestawy do znakowania - zatwierdzone już przez policję - opracowała firma Smartwater. Na początek w ramach bezpłatnej akcji zostanie oznaczonych 50 tys. katalizatorów. Te niewidoczne dla złodziei "znaki szczególne" mają pomóc śledczym w powiązaniu danej części z samochodem. I podziałać odstraszająco na amatorów cudzej własności…
Dlaczego wycinają katalizatory ze starszych samochodów?
Przedstawiciele japońskiej firmy twierdzą, że w przypadku Toyoty i Lexusa, złodzieje celują w starsze modele hybrydowe, ponieważ katalizator w tego typu zelektryfikowanym aucie jest mniej obciążony pracą niż w tym konwencjonalnym. A to oznacza, że jest w lepszym stanie (większy zarobek dla złodziei). Z kolei katalizatory współczesnych modeli obu marek mają inną konstrukcję, stąd nie są już tak atrakcyjnym kąskiem dla przestępców.
Ile kosztuje założenie katalizatora?
Założenie nowego katalizatora np. do Priusa w autoryzowanym serwisie to koszt sięgający kilku tysięcy złotych. Do starszych samochodów z silnikiem benzynowym (np. norma Euro 3 i 4) można kupić katalizatory uniwersalne, które kosztują od 170 zł do ok. 1000 zł.
W Polsce Toyota oferuje zabezpieczanie całych samochodów. – Od kilku lat jesteśmy w kooperacji z policją i na życzenie kierowców znakujemy auta w ramach programu DNA – powiedział dziennik.pl Robert Mularczyk, PR senior manager Toyota Motor Poland i Toyota Central Europe. – Rozwiązanie powala na trwałe oznakowanie samochodu. W efekcie przechowywanie i sprzedaż kradzionego auta stają się bardziej ryzykowne – dodał.
Program znakowania DNA - jak to działa?
Na wszystkich kluczowych częściach samochodu natryskiwane są markery w postaci skrawków poliestrowej folii o wielkości około 0,5 mm, z których każdy zawiera ten sam numer identyfikacyjny. Najczęściej jest to numer VIN wydrukowany laserowo na folii.
– DNA Program to technologia mikrocząsteczkowego zabezpieczenie mienia. Została wynaleziona przez CIA w Stanach Zjednoczonych, a później do celów komercyjnych odsprzedana do Australii. W Polsce jest wykorzystywana m.in. do znakowania aut – wyjaśnił Mularczyk.
Markery nanosi się w kilkudziesięciu miejscach na różnych elementach auta, od części karoserii, przez elementy zespołu napędowego (silnik, skrzynia biegów) i zawieszenia, po lampy, akcesoria i fragmenty wystroju wnętrza. Znakowania dokonuje się w niewidocznych miejscach. W ocenie fachowców ich usunięcie jest praktycznie niemożliwe. A wykrycie nawet pojedynczych markerów pozwoli na stwierdzenie pochodzenia samochodu lub części, a zatem udowodnienie przestępstwa.
– Odczytanie numeru jest możliwe przy 40-krotnym powiększeniu za pomocą ręcznego przyrządu optycznego. To pozwala policji na szybkie rozpoznanie kradzionych samochodów lub części pochodzących z nielegalnego źródła – skwitował przedstawiciel Toyoty.