Od 16 kwietnia do odwołania działają przepisy o obowiązku zakrywania w miejscach ogólnodostępnych ust i nosa w związku z epidemią koronawirusa.
Obowiązek zakrywania ust i nosa dotyczy wszelkiego sposobu poruszania się na terytorium Polski - w tym po drogach, nie tylko publicznych. A to oznacza, że maseczki trzeba będzie używać podróżując środkami komunikacji publicznej, rowerem, motocyklem, skuterem, hulajnogą, pieszo oraz samochodem (w tym w ramach komercyjnego przewozu osób).
W przypadku auta maski są obowiązkowe, gdy jadą nim osoby sobie obce, czyli – jak wyjaśnia ministerstwo – inne niż wspólnie zamieszkujące lub gospodarujące.
Ministerstwo Zdrowia wskazało, że przepisów nie stosuje się m.in. do osób niezdolnych do samodzielnego zakrycia lub odkrycia ust lub nosa i dziecka do lat czterech.
Przy legitymowaniu w celu ustalenia tożsamości przez organy uprawnione (np. policyjna kontrola drogowa) albo konieczności identyfikacji lub weryfikacji tożsamości danej osoby przez innych w związku ze świadczeniem usług lub wykonywaniem czynności zawodowych można żądać odkrycia ust i nosa.
Mandat za brak maseczki
Wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński stwierdził, że nakładanie mandatów przez policję to ostateczność. Jednak w przypadku braku reakcji na pouczenie konsekwencje mogą być kosztowne. Mandat to 500 zł, a kara administracyjna od 5 tys. zł do 30 tys. zł.
– W czasie pandemii związanej z koronawirusem we wszystkim należy zachować zdrowy rozsądek. Jeżeli kierowca porusza się sam w aucie, z kimś z rodziny lub osobą, z którą na co dzień mieszka to nie musi zakrywać ust i nosa maseczką – powiedziała dziennik.pl Joanna Susło, reprezentująca operatora systemu Yanosik. – Za kierownicą należy zadbać o komfort jazdy, by móc maksymalnie skupić się na drodze. Nie przesadzajmy ani w jedną, ani w drugą stronę i podchodźmy do całej sytuacji z rozwagą – skwitowała.