Karta pojazdu to książeczka z jego historią, którą bez problemu może sprawdzić kupujący używany samochód. I tak jeżeli dane auto przed wystawieniem na sprzedaż było taksówką, jeździło we flocie lub dokonano w jego konstrukcji jakiekolwiek zmian, to zapis o tym fakcie powinien znaleźć się właśnie w karcie.
Również banki mają obowiązek dokonać stosownego wpisu w karcie pojazdu, jeżeli został na nim ustanowiony zastaw rejestrowy – czyli krótko mówiąc – pożyczka udzielona pod zastaw pojazdu. Taka informacja chroni nabywcę przed kupnem auta obciążonego kredytem i koniecznością spłacania zaciągniętego przez poprzedniego właściciela długu lub utratę pojazdu na rzecz komorniczych roszczeń. Prawo jest tutaj jednoznaczne.
Rząd w szykowanej nowelizacji podkreśla, że karta pojazdu nie będzie już potrzebna, ponieważ historia pojazdu jest możliwa do sprawdzenia w centralnej ewidencji pojazdów i kierowców (CEPiK). Dostęp do tych danych mają nie tylko podmioty uprawnione (m.in.: organy rejestrujące pojazdy, podatkowe, zakłady ubezpieczeń i policja czy ITD), ale również właściciele pojazdów za pośrednictwem portalu obywatel.gov.pl.
I tutaj pojawia się problem, na który wskazują eksperci.
– System CEPiK 2.0 do którego odwołują się twórcy zmian wymaga podania trzech danych dotyczących pojazdu: numeru rejestracyjnego, numeru VIN, daty pierwszej rejestracji. Jeżeli choć jedna z powyższych danych nie jest znana, system nie poda nam informacji – zauważa Agnieszka Celejowska, ekspert Autobaza.
Dla kierowcy oznacza to, że nie będzie mógł za darmo zdobyć informacji o aucie i zostanie zmuszony do korzystania z płatnych raportów historii pojazdu, np. w serwisie Autobaza. Tu do sprawdzenia upatrzonego modelu wystarczy podanie numeru VIN.