Poseł Piotr Liroy-Marzec ponownie punktuje rząd premiera Mateusza Morawieckiego. Tym razem chodzi o system CEPiK nadzorowany przez ministerstwo infrastruktury. Uwagę polityka na problemy mieli zwrócić sami kierowcy, którzy zasypali jego biuro poselskie skargami dotyczącymi wadliwego działania stacji diagnostycznych i praktyk przez nich stosowanych.
- Dotychczas kierowca, który udawał się na obowiązkowy przegląd pojazdu był zwykle informowany o istotnych, widocznych na pierwszy rzut oka czy w dokumentacji pojazdu, usterkach. Służyło to poprawie bezpieczeństwa na drogach. Ale niedawną nowelizacją przepisów zmieniono diagnostów w inkasentów, którzy najpierw pobierają od użytkownika pojazdu opłatę, a dopiero potem drukują negatywny wynik badania technicznego – zauważa w rozmowie polityk.
Przypominamy, że w listopadzie 2017 roku razem z wdrożeniem CEPiK rząd zaostrzył i zmienił zasady przeprowadzania badań technicznych pojazdów. Jedną z najważniejszych różnic w porównaniu do przepisów przed nowelizacją jest to, że za przegląd trzeba płacić z góry. I to niezależnie od tego, czy samochód pomyślnie przejdzie kontrolę czy nie. W przypadku wykrycia usterki nie ma możliwości przerwania badania i dokonania naprawy. Nie ma też co liczyć na zwrot pieniędzy.
Zdaniem Liroya-Marca takie rozwiązanie nie służy poprawie bezpieczeństwa na polskich drogach, a jedynie pobieraniu nienależnych opłat od obywateli.
- Proszę sobie wyobrazić sytuację, że ubiega się pan w urzędzie o załatwienie dowolnej sprawy składając niepełne dokumenty - bez wymaganych podpisów i jakiejkolwiek zgody. Urząd po prostu nie przyjmie takiego podania - mówi i wskazuje, że tymczasem stacje diagnostyczne "kasują pieniądze" od załatwienia spraw, których nie mają możliwości załatwić.
- Wiele z tych problemów wynika nie z wad badanego pojazdu, a z błędnych zapisów w systemie CEPiK. Obywatele są więc karani finansowo za błędy popełnione przez administrację państwową. Przeglądy powinny służyć bezpieczeństwu na drogach, a nie dojeniu kierowców. Słyszymy o dobrej sytuacji budżetu, więc nie ryzykujmy, że ludzie po prostu będą jeździć samochodami bez przeglądu - mówi dziennik.pl Piotr Liroy-Marzec.
Polityk w swojej interpelacji do ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka pyta, czy kierowany przez niego resort zamierza pilnie doprecyzować przepisy tak, by za niewykonanie przeglądu rejestracyjnego nie była pobierana opłata. Docieka też, kiedy kierowcy przestaną ponosić koszty błędów w systemie CEPiK.
Ministerstwo ma na odpowiedź 30 dni.