"Relacje między niemieckim rządem a niemieckimi koncernami motoryzacyjnymi są tradycyjnie bardzo bliskie. Przemysł motoryzacyjny ma dla niemieckiej gospodarki strategiczne znaczenie, jest wizerunkiem Niemców jako narodu eksporterów" - powiedział dziennikarzom w Berlinie Timo Lange ze stowarzyszenia LobbyControl.
"Mamy do czynienia z całkowitym brakiem dystansu. Rząd działa jak przedłużone ramię przemysłu samochodowego, jak jego patron" - podkreślił działacz. Jego zdaniem żadna branża przemysłowa nie jest tak silnie powiązana personalnie i finansowo z rządem jak przemysł samochodowy.
Lange zwrócił uwagę na licznych polityków z otoczenia Merkel, którzy przeszli z polityki do instytucji zaangażowanych we wspieranie branży motoryzacyjnej.
Wymienił w tym kontekście Matthiasa Wissmanna, długoletniego posła CDU, który w latach 1993-1998 był ministrem transportu, następnie szefem parlamentarnej komisji ds. UE, a od 2007 roku kieruje Związkiem Przemysłu Samochodowego. To po jego interwencjach u Merkel Niemcy blokowały w Brukseli rozwiązania mające doprowadzić do obniżenia emisji spalin.
Głównym lobbystą w koncernie Daimler jest z kolei były minister stanu w urzędzie kanclerskim Eckart von Klaeden. Były szef biura Merkel Michael Jansen kieruje przedstawicielstwem Volkswagena w Berlinie.
Lange zastrzegł, że Merkel nie jest pod tym względem wyjątkiem i przypomniał, że jej poprzednika Gerharda Schroedera nazywano "samochodowym kanclerzem".
Zdaniem LobbyControl trwające od dziesięcioleci bliskie powiązania przemysłu motoryzacyjnego z rządem odbiły się niekorzystnie na innowacyjności tej branży i zaszkodziły jej na dłuższą metę, uniemożliwiając szybkie dostosowanie się do nowych wyzwań wynikających z umowy paryskiej o ochronie klimatu.
Według LobbyControl branża motoryzacyjna zajmuje pierwsze miejsce pod względem wysokości funduszy przekazywanych na partie polityczne. Największymi beneficjentami tych datków jest partia Merkel CDU oraz liberalna FDP.
LobbyControl uważa, że ostrzeżenia przed utratą miejsc pracy w przypadku wprowadzenia zbyt surowych ograniczeń są nieuzasadnione, a ich celem jest "ucięcie wszelkich dyskusji" na ten temat. Jeżeli w przyszłości część państw zrezygnuje z produkcji aut z silnikiem spalinowym, a Niemcy "przegapią ten moment", to rzeczywiście może dojść do likwidacji miejsc pracy na masową skalę - powiedział Lange.
Branża samochodowa zapewnia obecnie 850 tys. miejsc pracy. Kilkaset tysięcy kolejnych miejsc zależy pośrednio od tej branży.
Minister transportu Alexander Dobrindt odrzucił oskarżenia o nielegalne kontakty z branżą. "Nie akceptuję kumplowania się (z koncernami)" - powiedział polityk CSU.
Niemiecki przemysł motoryzacyjny wstrząsany jest od dwóch lat skandalami związanymi z nielegalnymi praktykami, których celem było zaniżanie za pomocą specjalnego oprogramowania wyników pomiarów zawartości tlenków azotu w spalinach silników Diesla. Zdaniem krytyków było to możliwe, ponieważ władze chroniły branżę i "przymykały oko" na nieprawidłowości.
Pierwszym niemieckim koncernem motoryzacyjnym, któremu udowodniono stosowanie nielegalnych praktyk był Volkswagen. W następstwie dochodzenia podległej rządowi USA Agencji Ochrony Środowiska (EPA) Volkswagen przyznał się we wrześniu 2015 roku do zainstalowania w łącznie około 11 mln samochodów oprogramowania pomagającego fałszować wyniki.
Oprogramowanie to, znane pod angielską nazwą "defeat device" (urządzenie udaremniające), w celach oszczędnościowych wyłączało system neutralizowania tlenków azotu podczas normalnej eksploatacji samochodu i włączało go po rozpoznaniu, że silnik poddawany jest testom. O manipulacje oskarżane są także m.in. firmy Porsche i Audi należące do koncernu Volkswagen, a także inne koncerny.
W środę w Berlinie odbędzie się zorganizowane przez ministerstwo transportu spotkanie przedstawicieli władz centralnych i lokalnych z reprezentantami koncernów motoryzacyjnych. Tematem rozmów będą metody zmniejszenia przez producentów samochodów z silnikiem Diesla emisji szkodliwych substancji.
Producenci aut chcą ograniczyć się do zmian oprogramowania systemów sterujących pracą silników. Część polityków naciska jednak na poprawę wyposażenia samochodów, co spowodowałoby znacznie wyższe koszty.
Zdaniem LobbyControl podczas spotkania w Berlinie nie należy spodziewać się przełomu. "Presja musi przyjść z dołu, od ludzi" - powiedział Lange.