Agencja dpa zwraca uwagę, że spotkanie z nandu wcale nie musi być w Niemczech rzadkością. Pod koniec lat 90. kilka tych ptaków, mogących osiągać do półtora metra wysokości, uciekło hodowcy w Szlezwiku-Holsztynie i okazało się, że radzą sobie na wolności. Podczas spisu przeprowadzonego w listopadzie 2016 roku naliczono ich już ponad 200.
Pani, która miała pecha zderzyć się z nandu, może mieć kłopoty z firmą ubezpieczeniową. Uszkodzenia jej samochodu po tym wypadku oszacowano na kilka tysięcy euro, ale - jak zauważyła rzeczniczka związku niemieckich ubezpieczycieli (GDV) - z wypłatą odszkodowania mogą być problemy, bowiem nandu nie jest "dzikim zwierzęciem pokrytym sierścią" (niem. Haarwild).
Agencja dpa, która opisała tę historię, radzi kierowcom, by sprawdzili, czy ich ubezpieczenie obejmuje wypadki z udziałem wszystkich zwierząt, czy tylko tych pokrytych sierścią, takich jak jeleń, sarna, dzik czy lis.