Jak dziesiątki tysięcy kilometrów przejechanych co roku przez handlowców czy dostawców przekładają się na doświadczenie? Są lepszymi kierowcami, czy też gorszymi?
Większość trafiających do nas kierowców jest bardzo zaskoczona tym, jak niewielkie posiadają umiejętności, kiedy pojawi się trudna sytuacja drogowa. Jazda na wprost czy parkowanie nie jest dla nich problemem. Ale w momencie zagrożenia reagują chaotycznie, przypadkowo, odruchowo i najczęściej błędnie. Dotyczy to także osób, które rocznie przejeżdżają nawet 80 tys. kilometrów i mają za sobą milion przejechanych kilometrów.
Jakie błędy najczęściej popełniają kursanci?
Podstawowy to niewłaściwa pozycja za kierownicą. Prowadzący pojazd mają za bardzo odchylone oparcie fotela albo zbyt daleko odsunięty sam fotel lub też siedzą zbyt blisko kierownicy. Tymczasem nieprawidłowa pozycja uniemożliwia skuteczne wykonanie tzw. manewrów obronnych. Pokazujemy kierowcom, jak wpływa na pogorszenie bezpieczeństwa ich jazdy, gdy nagle znajdą się w niebezpiecznej sytuacji drogowej.
Reklama
To przypomnijmy, jaka jest ta właściwa pozycja.
Przede wszystkim chodzi o utrzymanie prawidłowej odległości od kierownicy. Sprawdzamy to w ten sposób – opierając łopatki o oparcie fotela, prostujemy prawą rękę i kiedy nadgarstkiem dotykamy górnej części koła kierownicy, to pozycja jest prawidłowa. Jeśli nie sięgamy nadgarstkiem lub też nadgarstek jest zbyt blisko szyby – wtedy pozycja jest niewłaściwa. Aby idealnie dostosować pozycję, musimy jeszcze pamiętać o wyregulowaniu kierownicy oraz ustawieniu fotela na odpowiedniej wysokości. Ale podstawą jest prawidłowa odległość od kierownicy oraz to, by podczas jazdy obydwie ręce trzymane były na kierownicy w pozycji „dziewiąta” i „piętnasta”. Nietrzymanie obiema rękami koła kierownicy to drugi z najczęstszych błędów. Niestety nagminny. Bo przecież wygodniej jest położyć oparcie fotela, lewy łokieć wystawić za okno, a prawą rękę oprzeć na dźwigni zmiany biegów. Tylko że mając taką pozycję za kierownicą, nie jesteśmy w stanie szybko i precyzyjnie zareagować na nagłe niebezpieczne zdarzenie drogowe.
Jakimi, pana zdaniem, kierowcami jesteśmy?
Badania, które zrobiono na zlecenie naszej szkoły, pokazały, że 85 proc. mężczyzn i 65 proc. kobiet uważa się za bardzo dobrych kierowców. To w żadnym razie nie przekłada się na ich zachowanie w przypadku pojawienia się trudnej sytuacji, czyli najczęściej poślizgu. Najwyżej 20 proc. kierowców wie, jak wówczas postępować.
A pewnie są i tacy, którzy mimo posiadania prawa jazdy kompletnie nie potrafią prowadzić...
Niestety, sporadycznie, ale i takie osoby do nas trafiają. Zwykle nie są to kierowcy regularnie jeżdżący, ale mimo wszystko jeżdżący. Bywało że nie potrafili przejechać zwykłego slalomu, potrącając połowę pachołków. Zdarzały się nawet osoby mylące gaz z hamulcem.
Jakby pan najkrócej scharakteryzował typowego polskiego kierowcę?
Pewny swoich umiejętności, które niestety nie są wysokie. Dlatego tak ważna jest zasada ograniczonego zaufania. Nie ufajmy drugiemu kierowcy. Jak włącza prawy migacz, to wcale nie znaczy, że nie skręci nagle w lewo. Za kierownicą trzeba myśleć i za siebie, i za innych.
Niestety pewnie jedno szkolenie nie wystarczy, by stać się dobrym kierowcą?
Jedno szkolenie to przede wszystkim uświadomienie sobie, że nie posiadamy odpowiednich umiejętności właściwego reagowania w sytuacjach ekstremalnych. Kierowcom, którzy mieli o sobie dobre mniemanie, otwierają się oczy. Są zaskoczeni, że nawet przy niewielkiej prędkości 40 km/h nie potrafią opanować auta na śliskiej nawierzchni. W niektórych firmach tworzone są długoletnie programy podnoszenia kwalifikacji kierowców. Składają się one nie tylko z treningów praktycznych, ale także szkoleń z psychologami, ze specjalistami od udzielania pierwszej pomocy itd. Taki 2–3-letni projekt to idealne rozwiązanie pozwalające skutecznie realizować poprawę bezpieczeństwa jazdy kierowców. Niestety na takie rozwiązania decyduje się niewiele firm.