Interpretację badań przedstawiła podczas zorganizowanej w środę w Katowicach konferencji "Sektor motoryzacji w woj. śląskim wobec trendów światowych" przedstawicielka konsorcjum Katarzyna Konarska-Błaszczyk. Badania przeprowadzono przed rokiem oraz w ostatnich tygodniach na reprezentatywnej próbie 20 uzwiązkowionych i zatrudniających ponad 200 osób firm motoryzacyjnych.
Przed rokiem pracodawcy byli względnie optymistyczni - firmy przewidywały inwestycje, popyt na pracę tymczasową, wzrost zatrudnienia, nowe projekty, wzrost obrotów. Żadna firma nie przewidywała zagrożeń dotyczących spraw technologicznych i dostępu do potencjalnych klientów.
Pracodawców niepokoiły problemy związane ze słabą świadomością biznesową pracowników, ich niską orientacją co do kosztów oraz małymi kompetencjami kadry kierowniczej. Niektórzy przedsiębiorcy wskazywali na ryzyko i obciążenia związane z kursami walutowymi. Najczęściej zgłaszanymi powodami do niepokoju były: nasilenie się oczekiwań płacowych oraz słaby dostęp na rynku pracy osób o odpowiednich kwalifikacjach, szczególnie inżynierów.
"Zrobiliśmy kilka badań, () najczęściej poszukiwanym stanowiskiem okazał się inżynier procesu produkcji, a jednym z kluczowych oczekiwań wobec takich pracowników - doświadczenie w branży automotive" - wskazała Konarska-Błaszczyk.
"Ta sytuacja powoduje, że wszyscy poszukują kandydatów na tym samym rynku, czyli w samych firmach. Mamy więc bardzo wąski rynek pracy i jeżeli chcemy pozyskać inżyniera, bierzemy go od sąsiada czy z okolicy i musimy mu zapłacić więcej. W efekcie nastąpiła lawina płac i nieraz jest tak, że inżynier w Polsce zarabia więcej niż inżynier w Niemczech. To () wynika z tego, że firmy są zamknięte na absolwentów" - wyjaśniła.
Aby pracodawcy chętniej przyjmowali nowych ludzi konsorcjum zamierza powołać centrum kompetencyjne. Byłby to rodzaj instytutu doszkalającego studentów i przygotowującego ich do wejścia na rynek pracy poprzez udział w stażach. Innym działaniem konsorcjum ma być przekwalifikowywanie inżynierów z pokrewnych branż, w których zarabiają znacznie mniej.
W tegorocznym badaniu nastrojów entuzjazm firm nieco opadł, m.in. pojawiła się obawa dotycząca dostępu do potencjalnych klientów (zgłosiło ją 50 proc. pytanych), mniej też było sygnałów o zapotrzebowaniu na pracę tymczasową. Podobnie jak w ubiegłym roku firmy spodziewają się wzrostów płac - dwie trzecie z przewidujących takie oczekiwania uważa, że oscylować one będą wokół wysokości inflacji, pozostałe spodziewają się zwykle żądań podwyżek o ok. 5-6 proc.
"Chcąc dążyć do wypracowania racjonalnych mechanizmów reagowania na te oczekiwania, przeprowadziliśmy badanie, w jaki sposób firmy dziś na nie reagują" - wyjaśniła Konarska-Błaszczyk.
Wynikło z nich, że oczekiwania podwyżek pojawiły się w 78 proc. firm. Postulaty płacowe były zwykle zgłaszane grupowo przez związki. W 14 proc. przypadków zostały przyznane podwyżki indywidualne, a w 86 proc. - w formie zarówno indywidualnej, jak i grupowej.
Pod względem stopnia realizacji oczekiwań, to były one najczęściej spełniane w ponad połowie (43 proc.) lub w połowie (29 proc.). Co mniej korzystne dla pracodawców, w 86 proc. przypadków podwyżki były włączane do wynagrodzenia zasadniczego, a w 29 proc. - do motywacyjnego. Jednocześnie dwie trzecie firm prowadziło działania dotyczące wzrostu efektywności i świadomości biznesowej pracowników - najczęściej w postaci szkoleń połączonych z prezentacjami wyników.
Projekt Automotive Silesia Region realizuje od ub. roku wydział gospodarki Urzędu Marszałkowskiego Woj. Śląskiego w ramach unijnego programu "Kapitał Ludzki". Wśród głównych inicjatorów projektu była Katowicka Specjalna Strefa Ekonomiczna (KSSE), gdzie działa duża grupa firm motoryzacyjnych.
W woj. śląskim skupia się niespełna trzecia część polskiego przemysłu motoryzacyjnego - w tej branży pracuje w regionie ok. 44 tys. osób, wobec 150 tys. zatrudnionych w całym kraju. Działają tu dwie największe fabryki samochodów - Fiata i Opla oraz setki ich kooperantów - często niewielkich firm z sektora małych i średnich przedsiębiorstw.(PAP)