Pierwsza sprawa: mądrze wybrać kierunek wakacyjnych wypadów. Na południu kraju taniej niż nad morzem. Najtańsze paliwo jest w okolicach Krakowa – 5,54 zł za bezołowiową 95. Na drugim biegunie jest Szczecin, tu litr benzyny kosztuje 5,71 zł.
Mapa z uśrednionymi cenami paliw w 16 miastach Polski pokazuje, że – zależnie od regionu – różnice na litrze paliwa mogą przekraczać 30 gr (w przypadku bezołowiowej 98)! Trzeba więc znaleźć sposób, jak na paliwie zaoszczędzić. A takich „myków” jest parę. Pominiemy jednak rady oczywiste („nie tankuj w miejscowościach turystycznych”), absurdalne („na autostradzie nie przekraczaj 90 km/h”) i łamiące prawo („tankuj olej opałowy”).

Wakacyjna promocja

Wszystkie koncerny naftowe obserwują spadek popytu na paliwo. Z danych Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego wynika, że tylko w I kwartale zużycie benzyny spadło o 1 proc., a ON aż o 8 proc.
Reklama
Część sieciowych stacji postanowiła wykorzystać sezon urlopowy do podreperowania wyników sprzedaży – mają oferty dla „wakacyjnych kierowców”. Tankując auto w weekend na wybranych stacjach PKN Orlen oraz Statoil, można uzyskać 10 gr rabatu na litrze paliwa. W przypadku Orlenu warunkiem jest dokonanie płatności gotówką, w przypadku Statoil – zrobienie zakupów w sklepie na stacji za minimum 5 zł. Tak czy siak zatankowanie 60-litrowego baku wychodzi 6 zł taniej. Żałośnie mało, ale zawsze coś.
Reklama
Inną drogą pojechał Shell, który rabatu na paliwo nie daje, za to kusi klientów bonami na zakupy. Każde 20 litrów paliwa to 15 zł zniżki w Lidlu. To tak, jakbyśmy na każdym litrze paliwa uzyskiwali rabat w wysokości 75 groszy! Ale jest tu haczyk – aby wykorzystać każdy 15-złotowy bon, w Lidlu wydać trzeba minimum 100 zł. Innymi słowy, zatankowanie 60-litrowego baku daje nam prawo do 45 zł zniżki w Lidlu, ale dopiero przy zakupach za 300 zł. Ale i tak się opłaca.
Dodatkowo Shell kusi paliwem – jak je określa – nowej generacji. FuelSave pozwala ponoć ograniczyć zużycie paliwa o 2 proc. W polskiej rzeczywistości nie ma co oczekiwać cudów – na baku oszczędzimy najwyżej szklaneczkę benzyny.
Dobrą alternatywą dla tych wszystkich mniej lub bardziej naciąganych promocji może się okazać tankowanie na stacjach samoobsługowych. Już wyjściowa cena paliwa jest tam niższa o kilka, kilkanaście groszy, a ponadto można liczyć na dodatkowe oszczędności. Np. sieć Neste wprowadziła tzw. karty przedpłacone dla klientów indywidualnych. Wydanie karty jest bezpłatne, wystarczy „naładować” ją jakąś kwotą (przelewem internetowym) i można korzystać z dodatkowej zniżki – 5 gr na litrze.
Oszczędzać na paliwie można też w inny sposób – zakładając konto w banku. W ostatnim czasie popularne stały się rachunki dedykowane kierowcom – gwarantują one, że bank zwróci nam skromną część wydatków poniesionych na paliwo.

Bank umie liczyć

Zakładając w Getinie rachunek oszczędnościowo-rozliczeniowy, otrzymamy Kartę dla kierowców MasterCard pozwalającą tankować po 4,99 zł za litr. Tzn. na stacji wlewamy paliwo w standardowej cenie, ale na koniec miesiąca bank zwraca nam na konto różnicę między ceną 4,99 zł a aktualnym notowaniem średniej ceny detalicznej paliwa publikowanej przez POPiHN. Niestety: za 4,99 zł możemy zatankować tylko 30 litrów paliwa miesięcznie. Oszczędność to zaledwie 15 – 20 zł.
Nieco lepiej sytuacja przedstawia się w przypadku Meritum Banku. W ramach rachunku mamy gwarantowany zwrot 4 proc. ceny paliwa, maksymalnie bank zwróci nam na konto 30 zł miesięcznie.
Żadnych ograniczeń nie ma za to w Banku BPH, ale pod warunkiem że zostaniemy posiadaczami jego złotej karty kredytowej z programem AutoPlus. Wtedy zapłacimy 2 proc. mniej za litr paliwa i to na całym świecie. Roczny koszt karty to 190 zł, a więc jej posiadanie będzie opłacalne, jeżeli tankujemy przynajmniej 150 litrów paliwa miesięcznie. Innymi słowy – to oferta dla oszczędnych, ale bogatych.
Uwaga! Zwykle w promocjach są haczyki. Nie ma darmowych baków