Co roku miliony kierowców w Unii Europejskiej podczas zakupu samochodu używanego mają do czynienia z cofniętym licznikiem. Szacuje się, że Unia traci na tego rodzaju fałszerstwach od 5,6 do 9,6 mld euro rocznie.

Reklama

Nieskomplikowana, kilkusekundowa czynność (poprzez złącze diagnostyczne albo kostkę w zegarach da się zmieniać zapisane dane) i niewystarczające prawodawstwo czynią ze zmniejszania przebiegu samochodu łatwy sposób na duży zarobek. Nielegalne zmniejszenie liczby przejechanych kilometrów zwiększa wartość auta średnio o 3 tys. euro (ok. 13 tys. zł).

- Większość państw stworzyła już swoje systemy walki z tymi oszustwami. Działają jednak tylko przy założeniu, że pojazd ciągle znajduje się w państwie pierwszej rejestracji. Standardowa praktyka to sprzedaż za granicę - właśnie wtedy najczęściej dochodzi do manipulacji historią pojazdu - wyjaśnia Tomas Zdechovsky, czeski europoseł Europejskiej Partii Ludowej (EPP), który walką z oszustwami zajmuje się od dłuższego czasu.

80 proc. aut sprowadzonych do Polski ma cofnięty stan licznika

Związek Dilerów Samochodowych (ZDS) szacuje, że nawet 80 proc. aut importowanych do Polski ma zmniejszony przebieg. Tylko w 2016 sprowadzono około miliona używanych pojazdów - prosty rachunek mówi, że z tej liczby nawet 800 tys. samochodów miało cofnięte liczniki (w skali jednego roku!).

W ocenie specjalistów z sieci komisów AAA Auto niemal wszystkie samochody przywiezione do Polski z Niemiec jeszcze przed przekroczeniem granicy mają przekręcone liczniki.

- To dla nas olbrzymi problem, przez który co roku wydajemy setki tysięcy euro na kontrolę kupowanych samochodów - twierdzi Karolina Topolova, dyrektor generalny Grupy AAA AUTO, największej firmy zajmującej się sprzedażą używanych samochodów w Europie Środkowej.

Reklama

Dodaje, że w ciągu dwóch lat działalności na polskim rynku firma nauczyła się walczyć z tą plagą.

- Przeprowadzamy szczegółowe badanie pojazdów, w tym diagnostykę, kontrolę fizyczną, kontaktujemy się z serwisami, które miały do czynienia z autami. Współpracujemy z ekspertami i firmami, które koncentrują się na sprawdzaniu aut. Korzystamy z własnej bazy danych i jednocześnie ją tworzymy. Nasz rejestr zawiera stany liczników pojazdów podawane w ogłoszeniach w całej zachodniej Europie, które następnie porównujemy z importowanymi autami - wyjaśniła Topolova.

W ocenie Marka Koniecznego z ZDS "usługa" fałszowania przebiegu w Polsce ma się dobrze głównie dlatego, że jej świadczenie w myśl polskiego prawa nie jest przestępstwem.

Rozwiązanie z Belgii

- Doskonałą inspirację dla powszechnego rozwiązania możemy znaleźć w Belgii, gdzie w 2006 roku wprowadzono system Car Pass. Mówiąc w skrócie, jest to centralna baza danych stanu liczników, która przy różnych wizytach w serwisie i podczas kontroli jest regularnie uzupełniana - twierdzi Zdechovsky. - Każde auto ma swój specjalny dokument, bez którego nie może zostać sprzedane. To prosty system, który liczbę aut ze zmniejszonym przebiegiem ograniczył praktycznie do zera - wskazuje europoseł.

Jako "niewystarczające" określił wprowadzone przez Komisję Europejską oznakowanie "pojazd homologowany przez UE". W myśl przepisów taki certyfikat od września mogą otrzymać tylko te modele pojazdów, których licznik jest odpowiednio chroniony przed manipulacją.

Jak nie dać się nabrać oszustom?

Przed kupnem samochodu warto odwiedzić dobrego elektromechanika - może się okazać, że auto przejechało 200-300 tys. km więcej, niż obiecuje sprzedawca. W niektórych młodszych autach (m.in. nowsze modele Mercedesów klasy C i E, BMW i inne) przebieg zapisywany jest w "sposób rozproszony" w sterownikach kilku urządzeń - w liczniku, sterowniku silnika, nawigacji itp. Niektóre podzespoły pamiętają tylko liczbę uruchomień (np. pompa hamulcowa), jednak i to wystarczy, by oszacować przebieg. W przypadku starszych lub prostszych modeli przebieg zapisywany jest tylko w liczniku lub sterowniku silnika. Po sfałszowaniu danych nie pozostaje ślad.