W ciągu ostatnich 15 lat ruch ciężarówek na polskich drogach wzrósł 3,5-krotnie. Gminne drogi nie wytrzymują ich nacisku, a gminne władze – nacisków ze strony mieszkańców. Aby ograniczyć ruch tirów, uzbrajają się w systemy wychwytujące zbyt ciężkie lub za duże pojazdy, wystawiają dodatkowe patrole drogówki i wprowadzają czasowe ograniczenia w ruchu.
Z raportu Ernst & Young poświęconego naszym drogom wynika, że średni dobowy ruch na jednym z 1793 odcinków pomiarowych w Polskce w 2010 r. wyniósł 9888 pojazdów na dobę – oznacza to, że wzrósł o 22 proc. w porównaniu z 2005 r. Największe wzrosty, rzędu 30 proc., odnotowano w woj. śląskim, pomorskim i opolskim. Boleśnie odczuwają to zwłaszcza mieszkańcy gmin położonych na szlakach transportowych.
Pod koniec kwietnia wiceminister transportu Andrzej Massel otrzymał podpisaną przez ponad 83 tys. osób petycję „Tiry na tory”, wzywającą do przeniesienia tranzytu towarów przez Polskę z dróg na kolej. W badaniach przeprowadzonych przez organizatorów kampanii aż trzy czwarte respondentów stwierdziło, że natężenie ruchu ciężarówek zagraża bezpieczeństwu na drogach, a połowa – że osobiście przeżyła niebezpieczną sytuację, w której uczestniczyła ciężarówka. Dlatego coraz częściej ludzie w proteście przeciwko tirom wychodzą na ulice. Kilka dni temu szczecinianie przez kilka godzin chodzili w kółko po przejściu dla pieszych i blokowali ruch na jednej z głównych tras. Wcześniej to samo robili mieszkańcy Grodziska Mazowieckiego, Sobkowa czy Augustowa.
– Ludzie są wykończeni, przejście przez zatłoczoną ul. Krajową graniczy z cudem – przyznaje Aldona Samel, sekretarz Augustowa, przez który przejeżdżają auta przekraczające granicę polsko-litewską w Budzisku. Od kilku lat Augustów zabiega o budowę obwodnicy. Podobne problemy mają setki innych samorządów. Nie mogąc doczekać się obwodnic, niektóre wzięły sprawy w swoje ręce.
Reklama
Instalują np. system wag preselekcyjnych wbudowanych w nawierzchnie. W Warszawie, Płocku, Krakowie, Bydgoszczy, we Wrocławiu i Włocławku od niespełna roku działa wart 2 mln zł inteligentny system kompleksowej identyfikacji pojazdów. Dzięki kamerom i czujnikom umieszczonym w drodze zbiera on wszystkie ważne dane o samochodach – m.in. czy są przeciążone. Do tej pory dzięki 50 punktom pomiarowym kierowcom przewożącym zbyt ciężkie ładunki wystawiono mandaty na ponad 2 mln zł. Zatem budowa systemu już się zwróciła.
Kraków wprowadził ograniczenia w tonażu – zależnie od ulicy mogą po niej jeździć auta o masie do 7 lub 16 ton. Wrocław zakazał tirom wjazdu do miasta w godzinach szczytu. I choć problemu się pozbył, to jednak zrobił to kosztem niedalekiej gminy Oława, na którą – po wprowadzeniu ograniczeń – przerzucił się ruch ciężki. Mieszkańcy w ramach protestu szybko zablokowali biegnącą tamtędy drogę wojewódzką nr 346 i domagali się obwodnicy. Ale na tę – jak zwykle – brakuje pieniędzy. Wygląda na to, że im dłużej samorządy będą działały na własną rękę, tym bardziej trzeba będzie do takich obrazków przywyknąć.
PRAWO
Samorządy podnoszą podatki od ciężarówek
Gminy próbują sobie odbijać straty poniesione przez wzmożony ruch ciężki, m.in. ustalając wysokość podatku od środków transportowych. Jest on opłacany w dwóch ratach w ciągu roku w związku z posiadaniem pojazdu zakwalifikowanego jako ciężarowy. Środki trafiają do samorządowych budżetów.
Stawki na terenie gminy uchwalają radni. W Krakowie wynoszą 276 – 554 zł w zależności od wagi i norm czystości, jakie spełnia pojazd. Wrocław podwyższył w tym roku opłaty z 628 – 1248 zł do 648 – 1248 zł. Maksymalne stawki podatku określa corocznie minister finansów na podstawie wskaźników cen towarów i usług konsumpcyjnych.
Przykładowe maksymalne stawki obowiązujące w 2012 roku: – samochód ciężarowy powyżej 3,5 tony do 5,5 tony – 779,68 zł,
– powyżej 5,5 tony do 9 ton – 1300,71 zł,
– powyżej 9 ton – 1560,84 zł.