Przed nami 300 kilometrów do pokonania. Na pokładzie dwie dziewczyny i dwóch chłopaków. Na początek mamy czas na wrażenia wizualne. Ocenę pozostawiliśmy płci pięknej, dla której wygląd auta i kolor jest zdecydowanie ważniejszy niż to, co drzemie pod maską. "Czarny, masywny, taki męski" - mówi pierwsza koleżanka, oceniając bryłę samochodu."Automatyczna skrzynia biegów? To damski samochód" - ocenia druga, zaglądając do środka.
>>>Najdroższy Nissan w Polsce!
Odpalamy. 150 koni wita nas dieslowskim klekotem dwulitrowego silnika. Mocy powinno wystarczyć na cztery osoby i znikomy bagaż. Ponieważ to Qashqai+2, ma siedem miejsc, bo w bagażniku kryją się jeszcze dwa złożone w podłodze fotele. Co prawda bardziej przystosowane dla dzieci niż dorosłych, ale jeśli złapiemy po drodze jakichś autostopowiczów, także zmierzających na koncert, będą jak znalazł.
Ustawiamy nawigację satelitarną - Chorzów, Katowicka 10. To adres Stadionu Śląskiego, gdzie zagra irlandzka grupa. Jeszcze tylko wetknąć za przednią szybę białą kartkę, co jest znakiem rozpoznawczym wszystkich koncertowiczów i ułatwi policji kierowanie nas na parkingi. Ruszamy i... od razu wpadamy w korek. Wyjazd z Warszawy na Katowice jest kompletnie zablokowany. Kilka kilometrów pokonujemy w ciągu dwóch godzin. I tu pierwsze spostrzeżenie, niestety, na niekorzyść tej wersji nissana. Mocny silnik diesla w połączeniu z automatyczną skrzynią biegów ma trudności z poderwaniem auta w korku. Trzeba mocniej dociskać gaz, ale wtedy średnie spalanie szybko przekracza 10 litrów na 100 kilometrów i uparcie postanawia tam zostać.
>>>Oto jest - Nissan ładowany z gniazdka
W korku mamy czas na dokładne obejrzenie wnętrza samochodu. Od raz dostaje plus za czytelną deskę rozdzielczą, ładnie zwieńczoną ekranem nawigacji, dobre nagłośnienie fabryczne i - co robi szczególne wrażenie - szklany dach.
Na razie oglądamy w nim startujące z Okęcia samoloty, ale jak się potem okaże - nocą można także obserwować gwiazdy. Co ciekawe, z zewnątrz w ogóle nie widać, że dach jest szklany. Czarna bryła auta doskonale zlewa się ze wzmocnioną i przyciemnioną szybą. A jeśli ktoś ma już dość wdzierającego się od góry słonecznego światła, na szklany dach od środka nasuwa się elektrycznie sterowana roleta. I mamy tradycyjny samochodowy sufit.
Wreszcie wyrywamy się na "gierkówkę". Auto szybko połyka kolejne kilometry. Gdy już się rozpędzi, staje się dynamiczne i nie ma problemów z wyprzedzaniem. Prowadzi się pewnie, co jest także zasługą napędu na cztery koła. Strefowa klimatyzacja uprzyjemnia walkę z upałem, bo czarna karoseria łatwo nagrzewa się od słońca.
W połowie drogi robimy przerwę. Zjeżdżamy na parking między inne samochody z białymi kartkami za szybą. Wszyscy jadą na koncert. Podbiega do nas chłopak z jednego z tych aut i widząc, że mamy nawigację, zaleca jechać objazdem. "Częstochowa zakorkowana, Katowice również" - ostrzega. Tłumaczy, które drogi wybrać. Jednak postanawiamy nie zjeżdżać z raz obranej trasy.
>>>Krople benzyny będą mniejsze o 60 procent
Rzeczywiście, już od Częstochowy robi się coraz gęściej. Zaczynamy odczuwać, jak ciężki jest qashqai. Mimo mocnego silnika przyspiesza nie tak, jak należałoby się spodziewać. To wina automatycznej skrzyni, która zdecydowanie za dużo kombinuje za kierowcę. Przełączenie na opcję sekwencyjną też nie pomaga. Co prawda auto daje się ciągnąć dłużej na wysokich obrotach, dzięki czemu wyprzedzanie przychodzi łatwiej, jednak skrzynia reaguje nieco zbyt wolno. Na szczęście kierowcy, widząc w lusterkach zbliżającego się czarnego potwora, ustępują mu miejsca.
Wniosek - lepiej z sześciobiegowym automatem sprawdzi się silnik benzynowy, na przykład dwulitrowy i 140-konny. Turbodiesel zapewni więcej radości z jazdy, gdy będzie podpięty do skrzyni manualnej. Choć w trasie przy szybkiej jeździe automat zachowuje się bardzo przyzwoicie. Zmiana biegów odbywa się płynnie i praktycznie niezauważalnie dla pasażerów.
Co ważne, dobre i komfortowe zawieszenie pozwala zapomnieć o dziurach, z których głównie składają się polskie drogi. Tu autko dostaje od nas kolejnego plusa.
Do Chorzowa wjeżdżamy po siedmiu godzinach. Choć słowo "wjeżdżamy" nie pasuje do tempa podróży. Tysiące samochodów, tak jak my, ciągną na U2. Wreszcie cierpliwość nam się kończy i odbijamy gdzieś w boczną drogę. Nawigacja dostaje zadanie - musi wyznaczyć nową trasę. Zawierzamy jej nasz los, bo godzina rozpoczęcia koncertu zbliża się nieubłaganie.
Pędzimy przez jakieś puste wąskie uliczki, kierując się wskazówkami z ekranu, mając nadzieję, że decyzja o zjeździe z głównej drogi nie będzie nas drogo kosztować.
>>>Oto lista najlepszych aut używanych
Na szczęście okazuje się, że to był strzał w dziesiątkę. Podjeżdżamy na parking kilkaset metrów od stadionu. Miejsca między samochodami nie ma zbyt wiele, ale nissan po raz kolejny pokazuje, na co go stać. Po wrzuceniu biegu wstecznego na ekranie pojawia się obraz z kamery zainstalowanej na tylnym zderzaku. Dzięki temu wciskamy się czarnym kolosem na wąski parking bez problemu i bez stresu. Wysiadamy. Zza drzew słychać występujący przed U2 zespół Snow Patrol. Zapowiada się piękny wieczór.