Jest rok 1899. Belgia - do bicia rekordu prędkości staje Camille Jenatzy. Inżynier i pasjonat siedzi za sterem wehikułu z lekkich stopów, który nazwał "La Jamais Contente" - "Nigdy niezaspokojony". Auto kryje w sobie dwa silniki elektryczne. Pada komenda "start" - Jenatzy rozpędził maszynę do niemal 106 km/h. To wystarczyło by zaspokoić Belga...

Dziś Mitsubishi celuje znacznie wyżej - oto i MiEV Sport Air. Futurystyczny kabriolet przypomina pojazd nie z tej planety. Jednak jak najbardziej jest dziełem ludzkich rąk, które zamknęły w nim napęd elektryczny nowej generacji.

Zdaniem konstruktorów zaprojektowane przez nich rozwiązanie wyznacza nowy kierunek rozwoju samochodów na prąd rodem z japońskiej stajni.



Reklama

Spece są bardzo oszczędni w słowach - nie podają czasów przyspieszeń, prędkości, mocy czy liczby niutonometrów. Może nie chcą zapeszyć? Podkreślają tylko, że auto potrafi bardzo sprawnie gnać przed siebie, a wysoki moment obrotowy (jedna z zalet silników elektrycznych) da kierowcy elastyczność na zawołanie.

Pełna wartość niutonometrów będzie dostępna już od początku skali obrotomierza. Upraszając, wcale nie zależy od prędkości obrotowej (odwrotnie niż w zwykłych silnikach)…

Akumulatory litowo-jonowe leżą pod podłogą przy osi auta, dzięki temu obniżono środek ciężkości. Dlatego Mitsubishi zapowiada niesamowite wrażenia z jazdy.

Więcej dowiemy się już w marcu podczas salonu samochodowego w Genewie. Tam tajemnica i MiEV Sport Air wyjdzie na jaw...

Reklama