Ropa w górę, ceny paliw w dół
Najpierw wakacyjne promocje, a gdy zbliża się jesień - kolejne obniżki. Ceny paliw w Polsce są dziś wyjątkowo niskie, co nie umknęło uwadze naszych sąsiadów. Pojawia się coraz więcej sygnałów mówiących o tym, że turystyka paliwowa kwitnie, a mieszkańcy przygranicznych terenów sąsiednich państw obierają polskie stacje za cel, tankując u nas auta do pełna, a czasem nawet i lejąc paliwo do kanistrów. Jak to możliwe, że paliwo w Polsce jest tak tanie?
Ceny paliw w Polsce
O sprawie pisze m.in. money.pl, które podaje przykład stacji Orlen w Kudowie-Zdroju. To tu mamy do czynienia z prawdziwym najazdem czeskich kierowców, którzy stanowią dziś większość klientów. Nic dziwnego, bo gdy cena za litr benzyny wynosi u nas 6,07 zł, za południową granicą trzeba zapłacić za niego 7,38 zł. Najlepsza część tej historii? Kwota z czeskiej stacji dotyczy ceny litra Pb 95 na stacji Benzina, czyli należącej do Orlenu. Dlaczego Orlen w Polsce jest znacznie tańszy niż Orlen w Czechach? "Nie wiem, choć się domyślam".
Tankują na potęgę - czy w Polsce zabraknie paliwa?
Na ceny paliw ma wpływ szereg lokalnych i globalnych czynników, ale sytuacji, z którą mamy do czynienia w Polsce nie sposób nie nazwać anomalią. Rozbieżność między ceną baryłki, a cenami na stacjach zwiększają się z dnia na dzień. W sieci pojawiają się nawet spekulacje o rzekomej wyprzedaży paliw z rezerw strategicznych, która miałaby pomóc utrzymać niskie ceny na stacjach, ale Orlen i Ministerstwo Klimatu stanowczo temu zaprzeczyły. Faktem jest jednak, że obniżanie cen nie jest kwestią przypadku.
W pierwszym kwartale 2023 roku, gdy ceny paliw na polskich stacjach były znacznie wyższe, Daniel Obajtek wieszczył, że odgórna obniżka cen paliw doprowadziłaby do katastrofy. Mowa była o zachwianiu parytetu importowego, brakach paliw na stacjach i turystyce paliwowej. Obajtek mówił o tym, że w przypadku sztucznie zaniżanych cen paliw "wystarczyłby tydzień - dwa i mielibyśmy całkowity paraliż kraju". Kilka miesięcy po tej wypowiedzi, na nieco ponad 3 tygodnie przed wyborami nie ulega wątpliwości, że paliwo w Polsce jest tańsze, niż nakazywałaby logika, a przede wszystkim sytuacja na globalnych rynkach. Wkrótce mogą pojawić się sygnały zwiastujące braki paliw na stacjach - jeśli różnice w cenach paliw po obu stronach granicy będą się dalej powiększać, nietrudno wyobrazić sobie sytuację, w której np. na przygranicznych stacjach pojawić się problemy z dostępnością paliw. Dalszy rozwój sytuacji może doprowadzić do braków w całym kraju, bo Orlen zaspokaja około 65 procent potrzeb rynku. Pozostałe paliwo trzeba importować, a już teraz import stał się praktycznie nieopłacalny, bo przy takich cenach na stacjach, importerzy musieliby dokładać do interesu. Jak informuje e-petrol.pl, niezależny importer Unimot ograniczył sprowadzanie paliw do minimum, właśnie z uwagi na silną presję na ceny detaliczne paliw przy rosnących cenach surowców.
Wrzesień to miesiąc, który zapisze się na pewno w pamięci tankujących ale przede wszystkim handlujących paliwami na rynku krajowym, ponieważ z dnia na dzień powiększa nam się dysproporcja pomiędzy tym, co dzieje się na rynku światowym, a co dzieje się na naszym wewnętrznym, krajowym podwórku. Ceny na rynku światowym zauważalnie rosną - mamy już cenę baryłki Brent sięgającą 94 dolarów, drożeją kontrakty terminowe paliw gotowych. A u nas - ceny konsekwentnie spadają. - stwierdził analityk, dr Jakub Bogacki w cotygodniowym komentarzu portalu e-petrol.pl.
Kiedy ceny paliw pójdą w górę?
Nie ma wątpliwości, że czeka nas jeden ze scenariuszy, które znamy m.in. z rynku węgierskiego. Przypomnijmy - w zeszłym roku Viktor Orbán wprowadził maksymalne ceny paliw na stacjach, co szybko doprowadziło do niedoborów benzyny i oleju napędowego. Jeśli sytuacja w Polsce nie ulegnie zmianie, na stacjach paliw wystąpią poważne braki, albo uwolnione ceny wreszcie wystrzelą do poziomów grubo przekraczających 7 zł za litr. Wygląda na to, że o rozstrzygnięciu przekonamy się dopiero po wyborach, które czekają nas w niedzielę 15 października.