Samochodów na drogach jak na lekarstwo, ale prawdopodobieństwo śmierci w wypadku jest znacznie wyższe. Od początku kwietnia w 611 wypadkach zginęło 91 osób i ponad 663 zostało rannych – wynika z najnowszych danych Komendy Głównej Policji. To oznacza, że prawie w co 7 zdarzeniu ginął człowiek. Rok wcześniej mimo, że liczby za analogiczny okres były większe (1511 wypadków, 135 zabitych i 1754 osoby ranne), to człowiek ginął w co 11 zdarzeniu.

Reklama

Tylko 20 kwietnia w 40 wypadkach odnotowano 13 ofiar śmiertelnych, czyli w co trzecim człowiek tracił życie. Ten sam dzień rok wcześniej był również tragiczny, ale wypadek ze skutkiem śmiertelnym występował rzadziej (na 88 wypadków zginęło 14 osób).

– Szukając przyczyny zjawiska wyższej niż przed rokiem śmiertelności wypadków sprawdziliśmy miejsca ich występowania. Bo śmiertelność wypadków wzrasta wraz z przyrostem prędkości – powiedział dziennik.pl podinsp. Radosław Kobryś z Biura Ruchu Drogowego KGP. W warunkach ruchu bez pandemii prawdopodobieństwo wypadku ze skutkiem śmiertelnym było wyższe poza obszarem zabudowanym. To potwierdza, że wśród zmniejszonej liczby wypadków jako główna przyczyna króluje nadmierna prędkość. Widać to mocniej niż kiedykolwiek – podkreśliłpolicjant i wskazał, że nie brakuje również zdarzeń przy których padają słowa: Jak to w ogóle jest możliwe?

Reklama

– Mówimy tu o zdarzaniach nacechowanych zupełnym wyłączeniem uwagi przez uczestników wypadku – tak jakby myślami byli gdzie indziej – zauważył. – Panująca pandemia wpływa na zachowanie uczestników ruchu drogowego – tak kierujących jak i pieszych. A świadomość tego powinna wzbudzić jeszcze większą niż do tej pory czujność, której skuteczne utrzymywanie może uchronić nas przed błędem innych – ocenił policjant i przypomniał, że 80 proc. wypadków ma miejsce na prostej drodze, przy dobrej widoczności i suchej nawierzchni. – Takie okoliczności dają złudne wrażenie bezpieczeństwa – przestrzegł Kobryś.

O 5 km/h szybciej, to 20 proc. więcej wypadków śmiertelnych

Reklama

Anna Zielińska z Polskiego Obserwatorium Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego Instytutu Transportu Samochodowego zauważa, że spadek liczby wypadków jest niewątpliwie wynikiem znacznie mniejszego natężenia ruchu. W jej ocenie mniej pojazdów na drogach to lepsze warunki ruchu i mniej konfliktów.

Jednak sytuacja ta zachęca kierowców do szybszej jazdy. Im większa prędkość, tym większe ryzyko. Wraz ze wzrostem prędkości zwiększa się droga hamowania, wykonywanie manewrów staje się trudniejsze, a na ludzkie ciało podczas zderzenia oddziałują większe siły. Wzrost średniej prędkości o 5 km/h powoduje wzrost liczby wypadków śmiertelnych o 20 proc. – powiedziała dziennik.pl Zielińska z ITS. – Należy sprawdzić na ile mniejszy ruch na drogach spowodował, że jeszcze większa grupa kierowców jeździ za szybko a tym samym bardziej niebezpiecznie – wskazała.

Z badań Instytutu Transportu Samochodowego przeprowadzanych w ubiegłych latach na zlecenie Krajowej Rady BRD wynika, że około 70 proc. kierowców przekraczało dopuszczalną prędkość a 45 proc. jechało z prędkością większą od dopuszczalnej o więcej niż 10 km/h.

– Niestety puste drogi przyciągają piratów drogowych, których często ponosi wyobraźnia. Pamiętajmy, że brawurowa jazda może skończyć się tragicznie zarówno dla kierowców, jak i innych użytkowników ruchu drogowego – powiedziała dziennik.pl Joanna Susło, reprezentująca operatora systemu Yanosik. – Nawet dwupasmowa prosta droga to nie tor wyścigowy, a nie każdy kierowca to Kubica. Szanujmy przepisy drogowe i przestrzegajmy zasad, bo odpowiedzialna postawa oraz czyny mogą uratować czyjeś życie – stwierdziła.

Prawo jazdy / Shutterstock

Kierowcy lawinowo tracą prawo jazdy

Opustoszałe drogi to również większe ryzyko utraty prawa jazdy. Ze statystyk KGP wynika, że od początku 2020 roku do dziś, z "prawkiem" za przekroczenie prędkości o tzw. 50+ w terenie zabudowanym pożegnało się 14 078 kierowców, to o 421 więcej niż w analogicznym okresie 2019 roku. Co może dziwić, skoro samochodów na drogach jest o wiele mniej niż w roku ubiegłym.

– Policja zajmuje się nie tylko działaniami związanymi z koronawirusem. Funkcjonariusze "drogówki" włącznie z grupami SPEED pracują cały czas i robią to skutecznie. Tylko w kwietniu ujawniono 3071 przypadków przekroczenia prędkości o 50+. Dla porównania rok wcześniej było 3135 wykroczeń – wyliczył Kobryś z KGP.

Zmniejszą dozwoloną prędkość na drogach?

Niedawno zespół naukowców wysłał do ministra zdrowia oraz szefa resortu infrastruktury wnioski o zmniejszenie dopuszczalnych prędkości na drogach. Takie rozwiązanie miałoby ograniczyć liczbę ofiar wypadków i odciążyć służbę zdrowia, a tym samym pomóc w walce z koronawirusem.

Pomysłodawcy chcą, aby maksymalna prędkość pojazdów na autostradzie wynosiła 120 km/h, zaś na dwujezdniowej drodze ekspresowej 110 km/h. Dopuszczalna prędkość na jednojezdniowej drodze ekspresowej oraz na drodze dwujezdniowej co najmniej o dwóch pasach przeznaczonych dla każdego kierunku ruchu – według tej propozycji – wyniosłaby 90 km/h. Na pozostałych drogach – poza obszarem zabudowanym – 80 km/h, zaś w terenie zabudowanym całodobowo 50 km/h.

Eksperci proponują również, by sądy uznawały świadome przekraczania dopuszczalnej prędkości w czasie epidemii za działanie o wysokim stopniu szkodliwości społecznej i – w związku z tym – stosowały wobec takich osób górne limity kar. Postulują również o natychmiastowe przywrócenie możliwości egzekucji dopuszczalnej prędkości przez straże gminne.

Policja / policja.pl