Jaguar I-Pace przechodzi finalne próby w ekstremalnych warunkach. Wiadomo, że zespół inżynierów opuścił "przytulną" bazę testową na Wyspach Brytyjskich, by na północy Szwecji w okolicach koła podbiegunowego doszlifować nowy samochód pod względem jak najlepszego balansu układu jezdnego i wydajności napędu elektrycznego.
Spece odmrażając sobie... - no sami wiecie co - szukają ostatecznych parametrów napędu na cztery koła All Wheel Driver. Sprawdzili też, czy szybkie ładowanie akumulatorów jest możliwe przy arktycznych temperaturach. Efekt? Teraz ponoć są pewni, że "zatankowanie" I-Pace prądem od 0 do 80 proc. pojemności baterii jest możliwe w mniej niż 45 minut (warunkiem jest użycie ładowarki 100 kW).
Jaguara I-Pace testował też Tony Westerlund, potencjalny klient ze Szwecji...
Producent zapowiada, że przed podróżą użytkownicy nowego modelu Jaguara za pośrednictwem gniazdka sieciowego będą mogli przygotować akumulator i ustawienia temperatury powietrza w kabinie. Preferowane godziny ładowania i wstępnego "podgrzania" auta kierowca zaprogramuje przez pokładowy system InControl lub aplikację Remote (przez smartfona). Ponoć cała operacja jest równie prosta, jak włączenie alarmu.
Jaguar I-Pace skrywa elektryczny napęd na wszystkie koła
Elektryczne silniki przy przedniej i tylnej osi generują łączną moc 400 KM i 700 Nm. Konstruktorzy uważają, że przewidywany zasięg powyżej 500 km (w cyklu NEDC) przy średnich dziennych dojazdach do pracy rzędu 40-50 km pozwoli doładowywać samochód tylko raz w tygodniu. I-Pace przyspiesza od 0 do 100 km/h w mniej niż 5 sekund.
W aucie inżynierowie pokusili się o zintegrowanie pompy ciepła z układem klimatyzacji. W ocenie twórców jest ona znacznie efektywniejsza niż konwencjonalne elektryczne podgrzewacze, ponieważ do ogrzania kabiny wykorzystuje energię z powietrza na zewnątrz zamiast polegać wyłącznie na pobieraniu prądu z akumulatora. W rezultacie może to zwiększyć zasięg auta o maksymalnie 50 km, nawet podczas mrozów.
Jaguar I-Pace w wersji produkcyjnej zostanie zaprezentowany 1 marca 2018 roku, a publiczną premierę zaplanowano na targach motoryzacyjnych w Genewie 6 marca 2018 r.
W sprzedaży pojawi się w 2018 roku i ma pokrzyżować plany Tesli na dominację w elektrycznym segmencie premium. Przewiduje się, że cena powinna wynosić mniej niż 80 tys. euro, a tym samym będzie niższa niż u konkurencji (Tesla Model X - ponad 113 tys. euro).