Obowiązują tam korzystniejsze niż nad Wisłą przepisy podatkowe towarzyszące zakupowi nowego auta - wyjaśnia GW.
- To jak najbardziej legalne i bardzo opłacalne - wyjaśnia jeden z właścicieli mercedesa, który oszczędził ponad jedną trzecią polskiej ceny - ok. 130 tys. zł. Za różnicę można kupić nowego forda mondeo czy volkswagena passata. Skąd się wzięła?
- Po pierwsze, odpada akcyza, czyli 18,6 proc. wartości auta z silnikiem o pojemności ponad dwóch litrów - Polska jest jedynym krajem w Unii, który ma taki podatek. Po drugie, zwracany jest VAT, czyli 23 proc. W sumie zaoszczędziłem ok. 40 proc. - tłumaczy właściciel niemieckiego auta.
Jeszcze więcej można zaoszczędzić w przypadku auta z silnikiem powyżej 2000 ccm. BMW 750d xDrive (silnik 400 KM) kosztuje w Polsce 521 200 zł; czeska cena (bez akcyzy i VAT) to 357 285 zł. Kupujący może oszczędzić niemal 164 tys. zł.
Do tego dochodzą nieco niższe są stawki OC i AC. - Niestraszne mi też polskie fotoradary. No i rzecz najważniejsza: mogę odliczać cały VAT od części zamiennych, napraw auta, no i paliwa - mówi posiadacz niemieckiego SUV-a i wypomina według niego kuriozalny wymóg rozliczania tzw. kilometrówek (przepis obowiązuje od 2 lat); wystarczy, że przedsiębiorca nie wpisze w ewidencji, dokąd i po co pojechał służbowym autem, by narazić się na karę.
Rejestracja pojazdu w Czechach trwa dwa dni. Wymaga opłacenia przeglądu technicznego (700 koron czeskich), badania emisji spalin (500 koron), tablic rejestracyjnych (800 koron) i karty pojazdu (1500 koron). Łącznie - 565 zł (100 koron = 16,2 zł) - wylicza GW i podkreśla, że wymagane jest przede wszystkim założenie firmy u naszych południowych sąsiadów.
Na co Czesi też mają szereg ułatwień - można to zrobić przez internet. A jeśli ktoś nie chce prowadzić tam dzielności, to może skorzystać z tzw. spółki szufladowej. Chętny kupuje taką uśpioną spółkę i od razu może nabyć na nią auto bez VAT-u i akcyzy.