Z danych, jakie uzyskaliśmy od GITD, wynika, że w okresie od listopada do końca 2012 r. (a więc ok. 2 miesięcy) jej radiowozy pokonały dystans 150 tys. km. Statystycznie rzecz ujmując, jeden samochód dziennie pokonuje dystans 80–90 km. To wyjątkowo niewiele, jak na liczbę zdjęć wykonywanych przez urządzenia zamontowane w autach inspekcji. Jak pisaliśmy w grudniu, w zaledwie miesiąc radiowozy te wykonały 33 tys. zdjęć, których wartość w postaci mandatów mogła przekroczyć 11 mln zł.
Danym nie dowierzają nawet funkcjonariusze policji. – 150 tys. km w dwa miesiące to bardzo mało. Czasem dojechanie na kontrolę w miejscu niebezpiecznym wymaga przejechania sporego dystansu. U nas radiowóz średnio pokonuje 21,5 km na godzinę służby – mówi nam policjant ze śląskiej drogówki.
Skoro radiowozy GITD są tak efektywne, że zyskały przydomek „bankowozów Rostowskiego”, a jednocześnie nie przesadzają z jeżdżeniem po drogach, wniosek jest jeden – duża część zdjęć robiona jest w czasie, gdy samochód z urządzeniem rejestrującym zaparkowany jest na poboczu drogi, np. w zatoczce. Ostatnio kierowcy z Warszawy odkryli jeden z takich zakamuflowanych punktów. Był on zlokalizowany na Wisłostradzie, na wysokości Lasu Bielańskiego.
Działając w ten sposób, fotoradorowozy w praktyce zastępują fotoradary stacjonarne. Z jedną różnicą – kierowcy nie są ostrzegani o dokonywanym pomiarze. Bo jeśli to samo chce zrobić np. straż gminna (korzystająca z radaru umieszczonego za szybą), musi wcześniej ustalić miejsce kontroli z właściwą komendą oraz ustawić znak ostrzegający kierowców, że na danym odcinku drogi może być dokonywany pomiar. Podobne ostrzeżenia są przed każdym aktywnym fotoradarem umieszczonym na maszcie. Policja – nawet nieoznakowana – musi przynajmniej zatrzymać kierowcę i wlepić mu mandat na miejscu.
GITD nie widzi problemu. – Przepisy nie określają w przypadku inspekcji dozwolonego sposobu prowadzenia kontroli, inaczej, niż ma to miejsce w przypadku straży gminnych – tłumaczy Łukasz Majchrzak z inspekcji. – Inspekcja Transportu Drogowego ma uprawnienia do ujawniania naruszeń za pomocą urządzeń rejestrujących zamontowanych w pojazdach, zarówno gdy pojazdy te poruszają się po drodze, jak i gdy stoją w miejscu – dodaje.
O kontrowersje wokół radiowozów GITD spytaliśmy wczoraj głównego inspektora transportu drogowego Tomasza Połcia podczas konferencji prasowej w Ministerstwie Transportu poświęconej bezpieczeństwu na drogach. – Przepisy są tak skonstruowane, że radiowozy mogą być używane jak fotoradary stacjonarne. Działają w tych miejscach, gdzie pojawiają się apele o to, by podjąć działania kontrolne, lub gdzie powinien stać fotoradar stacjonarny – wyjaśnił Połeć.
Być może wkrótce postoje aut inspekcji zostaną ograniczone. – GITD wkrótce sam powinien dojść do wniosku, że takie działanie wizerunkowo obraca się przeciwko niemu i całemu systemowi nadzoru nad ruchem drogowym – mówi nam urzędnik Ministerstwa Transportu.
W tym roku GITD nie planuje zakupu kolejnych aut. Obecnych 29 najwyraźniej wystarczy. A i jeszcze na paliwie da się zaoszczędzić kilka groszy.
Komentarze (34)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeJuż w najbliższych wyborach , nie
Panie Nowak może ju powinien się pan rozglądać za inną pracą
Dla wszelkiego rodzaju Janosików dziękujemy
Cała para nie w gwizdek i nw powszechną łapankę , bo to proste zajęcie
Wykażcie sie przy otwieraniu nowych zakładów pracy
Z urzedu powinien sie tym zajac pan Seremet i Rzecznik praw czlowieka, bo to celowe omijanie prawa jest odkonywane przez urzednikow panstwowych w randze ministra.
Akcja na Facebooku
http://www.facebook.com/STOP.Mobilnym.Fotoradarom.ITD
UWAGA !!! POLICJA KONTROLUJE ITD !!! FILM !!!
I to jest właśnie przykład obłudy ITD.
Przykład 3 miejsc z Gdyni gdzie ITD stało przez cały tydzień w jednym miejscu - codziennie od rana do wieczora.
Czas akcji Grudzień 2012.
Tydzień 1: Samochód ITD stoi na trawniku (za to grozi grzywna) przy ul. Morskiej w Gdyni od godziny około 7 rano do godziny około 18 i robi fotki samochodom od tyłu na pasach przylegających do tego chodnika oraz od przodu na pasach w drugą stronę. To nie jest miejsce NIEBEZPIECZNE tylko miejsce gdzie kierowca nie ma możliwości zauważenia ich (zakręt i łuk) oraz są po dwa pasy ruchu w każdą stronę co skłania do szybszej jazdy.
Dbanie o bezpieczeństwo -FIKCJA, gdyż tam nie ma skrzyżowania, szkoły, przejścia itd., prośby o fotoradar -FIKCJA, gdyż to teren przemysłowy.
Tydzień 2: Samochód ITD stoi na końcu obwodnicy w Gd.Chylonii. Tam na końcu obowiązuje 70 km/h. Tuż przed zatoczką, w której stoi ITD jest biała tablica oznaczająca obszar zabudowany.
Dbanie o bezpieczeństwo - FIKCJA, gdyż tam i tak wszyscy hamują przed światłami, co więcej jest to zagrożenie, gdyż kierowcy hamują gwałtownie z 70 do 50. Wystarczy przesunąć białą tablicę nieco dalej, albo postawić 50-kę kilkadziesiąt metrów wcześniej. Prośba o fotoradar (może jeszcze na prośbę mieszkańców) - to już kpina z żenadą.
Tydzień 3: Samochód IT stoi na Etakadzie Kwiatkowskiego. Na całej estakadzie za wyjątkiem zjazdów oraz tego miejsca obowiązuje 70-ka. W tym miejscu na prostej jest znak 50-ka, po prawej stronie, chyba bez powtórzenia po lewej stronie. Do jazdy na wprost w tym miejscu są 3 pasy.
Mało kto jedzie tam 50.
Dbanie o bezpieczeństwo - FIKCJA, Prośba o fotoradar - jeszcze większa Fikcja.
CO NAJWAŻNIEJSZE: te drogi mają przepustowość od 30-70 tysięcy pojazdów dziennie. TO jest główne KRYTERIUM wyboru miejsca a nie BEZPIECZEŃSTWO.
Przy takiej masie aut - zawsze będzie wysoka stopa zwrotu kosztów zakupu pojazdu ITD. W pozostałych przypadkach te auta nie zarobią na siebie i rzeszę ludzi do obróbki tych zdjęć!
Są miejsca, gdzie ITD powinno prowadzić działania prewencyjne a tego nie robi - wszystkie drogi lokalne przy szkołach, urzędach, osiedlach, dwupasmowe drogi w ścisłych centrach miast, okoliczne drogi np. droga na Puck, Kościerzynę, gdzie latem nie ma dnia bez wypadku, a przejścia dla pieszych nie mają świateł.
W szczególności ITD powinno stać przy przejściach dla pieszych na drogach o dwóch pasach ruchu w każdą stronę lub tam gdzie statystyki potrąceń pieszych są najwyższe. W razie kolizji/wypadku w ruchu miejskim kierowców obronią zabezpieczenia pasywne i aktywne samochodów. PIESZYCH NIC NIE OBRONI przed uderzającym AUTEM.
Nie pochwalam przekracania prędkości - ale to w jaki sposób aparat państwowy zabrał się za "uporządkowanie" to już świadczy o żenującym poziomie tzw. "fachowców".
Egzekucja przepisów powinna iść w parze z uporządkowaniem "ograniczeń" prędkości a nie tylko na tresurze kierowców.
Są miejsca, gdzie w wiosce nie ma poboczy a jest jedynie zwykła 50-ka. Kawałek dalej wioska, która przy głównej ulicy ma chodniki oraz monopolowy i kościół, a pod białą tablicą jest ograniczenie do 30 lub 40 - bo sołtys w gminie załatwił, żeby się wykazać.
Podnieśmy mandaty, upłynnijmy ruch poprzez optymalizację ograniczeń prędkości, budowę kładek nad ruchliwymi ulicami, poprawę nawierzchni dróg, przebudowę niebezpiecznych skrzyżowań na ronda, a wtedy mało komu będzie się chciało ryzykować przekroczenia, gdyż nie będzie miał z tego dużego zysku.
O tym mało kto mówi ale znaczną redukcję wypadków z udziałem pieszych wprowadzi edukacja tych ostatnich.
Kierowca musi uważać na dziesiątki zagrożeń. Piesi zachowują się jak święte krowy, wymuszając na samochodach pierwszeństwo.
Szczególnie dotyczy to dzieci i osób starszych, które wchodzą na ulicę nie rozglądając się.
Tysiac radarow na tysiaclecie...